sobota, 28 września 2013

Przeprowadzka i inne przygody

Witajcie,
jak w tytule, przeprowadzka zakończona sukcesem. Było mnóstwo rzeczy do przetransportowania z mojego rodzinnego miasta. Jeszcze tylko czekamy z moim D. na transport biurek i szafek do kuchni. ;)

Po remoncie mam wreszcie czas aby odpocząć. Moje dłonie są zniszczone od sprzątania, wiadomo, jak to po remoncie sprzątanie jest straszne. Pewnie każdy to przechodził, choć raz w życiu i wie, co to za udręka.

Ze słodyczami.. hm.. dzień nie jadłam, później zjadłam. Obiecuję, że poprawię się, gdy wszystko wróci do normy. Nawet normalnych posiłków nie jadłam, bo się wszystko odkładało "na potem", żeby tylko jak najwięcej zrobić.

Sobota. Wycieczki po Gdańsku. Kilometry spacerów. Stopki też dostały popalić. To miasto jest zdecydowanie za duże. Pojechaliśmy na zwykłe zakupy, niby dwa/trzy sklepy, ale wiele czasu nam to zabrało. W zeszłym roku mieszkałam w Gdyni, więc dużo tras poznałam, a teraz na nowo poznawać Gdańsk - moje teraźniejsze miejsce zamieszkania. :) Ale na szczęście, będę tu mieszkać dłużej niż rok, więc nie muszę się o nic martwić za kolejny rok.

Plan zajęć nie mam najgorszy, choć zawsze mógłby być lepszy (tak, tak, Polak zawsze narzeka ;p). Zajęć nie mam dużo, więc będzie czas na basenik oraz (oby się udało!) fitness. Muszę podejść do klubu i zapytać o szczegóły. :) Póki, co idę się relaksować, a potem spać, bo jestem strasznie zmęczona.

Pozdrawiam, Zdeterminowana.

poniedziałek, 23 września 2013

Motywacja?

Czymże jest dla mnie motywacja?
W gruncie rzeczy jest to dla mnie trudne pytanie. Nigdy szczerze nie odpowiedziałam sobie na nie. Pisząc ten post, siedzę i myślę, czym ona jest. Naprawdę nigdy się nad tym nie zastanawiałam. Więc teraz. w ostatnie dni wakacji jest czas na to, żeby pomyśleć i zapisać na blogu. Zawsze do tej notatki będę mogła wrócić i poczytać moje przemyślenia. :)

Czy motywacja jest wtedy, gdy widzę wysportowane, piękne ciało w "jakiejś" gazetce czy też w telewizji, gdzie dana osoba pracuje z mnóstwem ludzi, aby osiągnąć swój ideał figury?
Nie. Dla mnie motywacja jest wtedy, gdy widzę Dziewczyny, takie jak ja, mające problemy z niekoniecznie prostymi rzeczami, jakimi są ćwiczenia i zdrowe odżywianie. Dzięki Wam, moi Drodzy, dowiedziałam się, co to jest motywacja. Jest to zmaganie się z własnym rozumem oraz z własnym ciałem. Ukierunkowanie wysiłku na cel. Cel, który chcę osiągnąć. Widzieć efekty na sobie, nie na kartce, czy na kimś innym.

Co z tego, że widzę szczupłą, ładną sylwetką, jak nie wiem, w jaki sposób do tego doszła? Mogę pomyśleć: "wow, ale świetnie wygląda", ale po chwili zapala mi się żaróweczka i zastanawiam się, czy to nie jest przypadkiem "zasługa" nagannej diety, którą przez kilka miesięcy stosowała dla efektów? Nie wiem. Nie oceniam. I oczywiście każdy robi, co chce i może. Wiadomo. Każdy ma swój wybór. Naprawdę fajnie jeśli doszła do efektu w sposób zdrowy i "fitnessowy". :)

Kiedy czytam Wasze przejścia z ćwiczeniami, ze zdrowym odżywianiem, chcę bardziej ukierunkować się na zdrowe życie. Chcę być bardziej fit (i będę!).

Więc jak to jest z moją motywacją?
Na razie układam sobie cel. Bardziej "wkładam" go do głowy, bo cel już jest. Tylko trzeba się za siebie wziąć. Cel krótkodystansowy. Z autopsji wiem, że te długoterminowe nie bardzo się mnie trzymały. Chcę widzieć te efekty w lustrze. Czuć je w sobie. :) Kroczek po kroczku!

Cel krótkodystansowy? - czyli jaki to?
1. Słodycze - ograniczę je od dziś, w sumie od jutra, bo na noc się nie je, przede wszystkim słone przekąski - chipsy i paluszki. Te przed chwilą wymienione postaram się rzucić (powolutku, małymi krokami), na szczęście nie jem tego świństwa często. Raczej sporadycznie. Ale co ze słodkimi pokusami? Na początek zacznę od jednego dnia bez, a później zwiększając ilość dni dojdzie do tego, że raz w tygodniu będę dawać sobie dyspensę na cokolwiek słodkiego. :) Taki mam plan. Gdy zamieszkam z moim D. będzie łatwiej wcielić mi go w życie, ponieważ on daje mi siły i do tego przy nim po prostu zdziałam więcej. :)
2. Ćwiczenia. Przychodzi rok akademicki, a wraz z nim 2 razy basen w tygodniu, godzinka fitnessu w klubie (mam nadzieję!) i Melka w dwa pozostałe dni. Dwa dni dajmy sobie wolne. :) Mam nadzieję, że to się uda. Na początku października poinformuję Was, co z treningami w klubie fitness. I wszystko zależy od mojego studenckiego budżetu. :) Ale! Nie będę kupować słodkości, więc pewnie wyskrobię co nieco na fitnessik. :)

Myślę, że to na tyle. Pozdrawiam, Zdeterminowana - bardziej niż kiedykolwiek. ;)

EDIT:
Co do punktu pierwszego. Słodycze. Chcę je ograniczyć dla siebie, ale również dla swojego budżetu. Chcę wprowadzić więcej owoców i warzyw w swoje życie.
Budżet. Zamiast wydawać mnóstwo pieniędzy na kupne słodkości, mogę zrobić coś zdrowego w domu. Myślę, że domowy budyń, kisiel czy galaretka nie jest wielkim przestępstwem, oczywiście w rozsądnych ilościach. Po odwiedzeniu kilku blogów fit-kulinarnych można zrobić naprawdę świetne rzeczy w domu. :)


sobota, 21 września 2013

Comiesięczne utrapienie

Witajcie Kochane,
jak radzicie sobie z menstruacją?

U mnie nie jest najlepiej. Pierwszy dzień u mnie to armagedon. Oprócz bólów brzucha, pojawia się przy tym drętwienie kończyn dolnych oraz ogólne osłabienie. Jeśli nie wezmę przynajmniej dwóch tabletek przeciwbólowych to umieram. Czasem bywa tak, że nie mogę poradzić sobie z bólem i najzwyczajniej na świecie po prostu płaczę.

Macie jakieś naturalne sposoby na bóle menstruacyjne? Jeśli tak to proszę o jakieś rady.
Jakie ćwiczenia wykonujecie podczas tych dni?
Proszę o pomoc!

Pozdrawiam, Zdeterminowana.

czwartek, 19 września 2013

Jesienny nastrój

Witajcie Kochane,
moje życie staje się coraz mniej fit, ćwiczenia, zdrowe jedzonko odeszło na kilka dni. Jesień nie nastraja mnie pozytywnie, nie chcę oczywiście wszystko na tę porę roku zrzucać, ale naprawdę, za oknem deszcz, a ja jestem jakaś taka pogubiona. Wróciłam ze słonecznej, upalnej Turcji w polską, okropną jesień. To nie działa dobrze na mój organizm. Chciałabym się jeszcze cieszyć wyjazdem, który, tak na dobrą sprawę, przeminął. Ech.
Nie mogę się kompletnie za nic zabrać. Wiem, wiem, narzekam, ale cóż. Wynarzekam się wreszcie i może wtedy ogarnę swój rozkapryszony mózg, któremu nie można nic wytłumaczyć.

Byłam dziś na zakupach, na szybkich zakupach. Dostałam gazetkę z owego sklepu i kupiłam sobie bluzeczkę z przeceny oraz sweterek reklamowany w gazetce. Rzeczy bardzo miłe w dotyku. Nie żałuję zakupu, bo wiem, że będzie mi się dobrze nosić. :)

Która mogłaby polecić mi jakąś fajną książkę na jesień?
Po trylogii Greya nie jestem pewna, co powinnam teraz wziąć w swoje łapki.
Polećcie mi coś dobrego. :)

Pozdrawiam, Zdeterminowana.

PS. Mam nadzieję, że w ćwiczeniach odrodzę się niczym feniks z popiołu. :)


EDIT:
źródło: własne

Udało się! Przejechałam dziś niespełna 7 km, na początek "odrodzenia" podarowałam sobie troszkę, ale idę jeszcze dziś na spacerek 2x4km. :)

źródło: mapmyride.com

Używam tej aplikacji od początku wakacji. Jazda na rowerze, rolkach, spacer, itp. Zawsze włączam, aby sprawdzić, nawet dla ciekawości, ile przeszłam czy też przejechałam. :) A przy okazji w jakim czasie to robiłam. :)


wtorek, 17 września 2013

Jesienna chandra?

Witajcie,
właśnie się zastanawiam, dlaczego ta pogoda musi być taka okropna. Deszcz, siwe niebo i niska temperatura. Czy zeszłoroczny wrzesień nie był dla nas łagodniejszy? Tegoroczny wprowadza nas już w zimne, jesienne dni. Jest po godzinie siedemnastej, a ja mam wrażenie, że jest co najmniej dwudziesta.
Na ten czas mam ochotę tylko na gorącą czekoladę, tudzież budyń i koc. Nic innego nie przychodzi mi do głowy. Choć wiem, że ćwiczenia poprawiłyby mi nastrój, moja niechęć do niczego wszystko psuje.
Co do mojego życia fit. Bardzo oddaliło się od poprzedniego miesiąca. Słodycze, moja zmora, znów weszły w życie. I dlaczego nie można ich od tak rzucić? Bo rozum, pieprzony rozum, jest w tej kwestii niepotrzebny. Ćwiczenia. Tak właśnie. Co ze mną? Naprawdę szczerze wierzę, że jak już dzień nie będzie wyglądał, jak te dni wakacyjne, łatwiej będzie mi poćwiczyć.

Mam budyń waniliowy. Dawno nie jadłam takiego domowego. ;) Kojarzy mi się z dzieciństwem, jak to mama w kuchni gotowała dwa garnki budyniu, bo ja chciałam waniliowy, a brat czekoladowy. Miłe wspomnienia. Lubię powspominać przeszłość. To nie jest tak, że teraźniejszość jest zła, ale kiedy wspominam dzieciństwo, kiedy było tak beztrosko i... po prostu fajnie, to robi mi się ciepło na sercu.

Niedługo trzeba będzie się wprowadzać do Gdańska. Zaczną się studia. Powiem Wam, że tęsknię już trochę za uczelnią, ale najlepiej byłoby, gdyby ona była w moim mieście. Cóż. Niestety u mnie nie ma wyboru studiów. Znowu rozłąka z rodzicami i moim ukochanym psiakiem. No, ale na szczęście (mam nadzieję!), że mieszkam z moim Mężczyzną (,który woli konsolę, gdyż dziś jest premiera "jego" gry). Nie to, że narzekam, z chęcią zagrałabym z nim, ale.. No właśnie, ALE! Nie zaproponował. ;D Niech się nagra, stęskni się i sam przyjedzie. ;)

Pozdrawiam, Zdeterminowana.

niedziela, 15 września 2013

Powrót do rzeczywistości

Witajcie Kochani,
wróciłam dziś wcześnie rano z Turcji. Lot był spokojny, wylądowaliśmy dobrze.
Otóż nawiązując do mojego życia fitnessowego to była to totalna porażka. Tydzień w Turcji = tydzień bez ćwiczeń. Nie czuję się z tym za fajnie, bo sobie za bardzo odpuściłam, za to chociaż popływałam sobie w basenie. CHOCIAŻ COŚ!

W sobotę o 10 przylecieliśmy do Antali, a przed 12 byliśmy w hotelu. Od razu zaopatrzyli nas w opaski "all inclusive", więc można było sobie zjeść obiadek i wypić coś zimnego. ;)

źródło własne

Niedziela, hm.. to było raczej zwiedzanie miasta. Kemer to niesamowita turystyczna miejscowość. Bardzo mi się podoba, gdyż łączy to, co trudno połączyć, czyli góry i morze. Niebiańskie widoki miałam z basenu! Oczywiście poszliśmy na plażę, była cała pokryta kamieniami i żadnego wolnego leżaka nie było, ale co to dla nas! Od razu musiałam wskoczyć i "posmakować" śródziemnomorskiej wody. :)

źródło własne

Poniedziałek - wykupiliśmy z chłopakiem wycieczkę do "Świętego Mikołaja", do tego był rejs statkiem, który był, szczerze powiedziawszy, najciekawszy. ;) Ale zobaczyliśmy grobowce i teatr, prawdopodobnie grecki. ;)

źródło własne

Wtorek to była laba, laba i laba. Morze, basen, morze, basen i tak w kółko. Wieczorem wyszliśmy na miasto, pooglądać Kemer nocą.



źródła własne

Środa to poszukiwanie upominków dla bliskich. Znaleźliśmy (jedyną!) w Kemer piaszczystą plażę, ale! nasypaną! Niestety. Piasek nie był tak milutki jak nasz. ;) Polskie plaże są naj, naj, najlepsze! ;) Ale niestety pogoda nie zawsze dopisuje. :)

Pamiątki: turecka herbata, tureckie słodkości oraz pocztówko-podobne coś. ;)
źrodło własne

Czwartek - wycieczka na Hierapolis + Pammukale (można poczytać szerzej ;)), czyli starożytne miasto + wapienne tarasy. Widoki nieziemskie. Pamukkale są wpisane na listę światowego dziedzictwa UNESCO. Naprawdę coś warte polecenia i zobaczenia! Wycieczka droga, bo kosztowała ok. 60 €, ale pożałowałabym, gdybym nie pojechała!



źródła własne

Piątek - mieliśmy darmową wycieczkę, ale jednak nie pojechaliśmy, bo żal było nam zostawiać ostatnią dobę w hotelu. Więc leżeliśmy na leżaczkach przy baseniku i smażyliśmy się w słonku. ;) Było mega! 


Sobota - wyjazd! Strasznie smutno było mi opuszczać hotel, łezka się w oczku zakręciła, no ale cóż. Powrót do rzeczywistości!


A jeszcze pokażę Wam widoczek z baseniku:

źródło własne


EDIT:
Macie tu jeszcze tureckie hity http://www.youtube.com/watch?v=GapvZM63bOI

Z ciekawostek mogę dodać, że:
w Turcji nie należy nawoływać mężczyzny o imieniu Jarek, gdyż po turecku znaczy to przyrodzenie męskie na "ch". Imię Bogdan, znaczy brzydkie słowo - "gó...". Szczerze powiem, że uśmiałam się, jak pilot nam o tym opowiadał, co więcej, pilotem był Turek mówiący po polsku!
Nasz burak (warzywo, człowiek ;d) to u nich imię. Chociażby w powyższym linku, znajduje się piosenka, która śpiewana jest przez Buraka Aziza.
Pilot śpiewał nam również: (i tu jak się mówi) "kici, kici kur*a", co oznacza "mała, mała żabka". Powiedział nam także, że uczył tej piosenki dzieci w polskim przedszkolu, rodzice nie byli jednak przekonani do tej piosenki.. Ciekawe czemu. ;D

Pozdrawiam, Zdeterminowana.

środa, 11 września 2013

Turcja

Cześć Kochani,
piszę do Was z Turcji, z Kemer. Piękne miasteczko turystyczne oddalone o ok. 80 km od Antalii.
Jest mi tu świetnie. Woda w Morzu Śródziemnym jest nieziemsko ciepła i przede wszystkim czyściutka. ;)
Z basenu mam widok na Góry Taurus. Coś niespotykanego! Morze i góry. Idealne miejsce dla wszystkich. Można pojechać w góry na jeep safari, ale także można poleżeć plackiem na plaży. Tyle alternatyw!
Nie mogę nacieszyć oczu tymi widokami. Jak przyjadę to podzielę się z Wami widokami.
Pozdrawiam, Zdeterminowana.

czwartek, 5 września 2013

Pakowanie? Czemu nie!

Witajcie Kochani,
w nocy z piątku na sobotę wyjeżdżam do Warszawy na lotnisko. ;)
Zbiórka z rezydentem o godzinie 4:00 w sobotę rano, wylot 6:00. Jestem niezwykle podekscytowana, nigdy nie leciałam samolotem, tylko szybowcem. Wrażenia z szybowca są nieziemskie. Zestresowana byłam, jak nigdy dotąd przed wejściem do szybowca, ale potem nie mogłam nacieszyć się widokami. :)

Pakowanie. To jest rzecz, którą lubię, bo wiem, że zbliża się coś ekscytującego. Ale, co zabrać?
Lista niby sporządzona, leży już tydzień, aż w końcu będę odhaczać co się znajduje w mojej walizce.
Ubrania były też odłożone, wcześniej wyprasowane.

Póki co, mój bagaż powoli się zapełnia:
źródło: własne

Na razie ubrania, zaraz ogarnę buty, a na końcu kosmetyczka. Och, jaki dylemat z kosmetyczką będę mieć. Czy zabrać maskarę, czy może nie? Niby cały czas będę w wodzie, ale mój Mężczyzna zapewne wymyśli romantyczny wieczór, więc warto zrobić delikatny makijaż. No cóż. Najpierw się zapakuję, wezmę wszystko, co zamierzałam, a jak bagaż przekroczy 20 kg to będę odejmować "najmniej potrzebne rzeczy". ;D
Pozdrawiam, Zdeterminowana.

EDIT:

rolki - bardzo dobry zakup, nie żałuję, że wydałam tyle pieniędzy właśnie na nie, służą mi dobrze, nie cisną, nie gniotą. Więc zmykam teraz pojeździć. ;)
źródło: własne

EDIT 2:

czuję się świetnie po 10-kilometrowej przejażdżce! ;)

EDIT 3:

Kochani, jako, że jutro będę zakręcona z wyjazdem, żegnam się z Wami. Wrócę do Was jak najszybciej. ;) Jak wyhaczę w hotelu Wi-Fi, to z pewnością podzielę się z Wami tureckimi widokami i oczywiście napiszę, jak moje ćwiczenia, bo Mel B jedzie ze mną. ;) Mam nadzieję, że będę miała chęć znaleźć 25 minut dziennie na Melkę. ;) Do usłyszenia! ;*

poniedziałek, 2 września 2013

Nużąca jesień?

Witajcie,

2. dzień września, a pogoda wygląda jakby przynajmniej była październikowa.
W sobotę zacznę upragnione wakacje, a ja nawet nie mam ochoty poćwiczyć (nawet dla lepszego samopoczucia). Najlepiej zawinęłabym się w ciepły kocyk i popijała herbatkę tudzież gorącą czekoladę.
Ta pogoda nie nastraja mnie pozytywnie. Za oknem ziąb, deszcz i wstrętne wiatrzysko, które przysparza mnie o bóle głowy.
Cóż. Co zrobić. Nad ciałem można pracować zawsze, ale dlaczego nie chcę mi się w kluczowym momencie?
Wakacje. Kojarzą mi się z pięknymi, opalonymi ciałami, ale dlaczego? Bo tak dyktuje nam telewizja XXI. wieku? Tu i ówdzie Panie z ekranów naszych TV bądź okładek gazet są "podciągnięte", "naciągnięte" i Bóg jedyny wie, co więcej. Na okładkach gazet kobiety pięknieją za jednym kliknięciem myszki, oczywiście w odpowiednich programach do obróbki cyfrowej zdjęć.
Tak, wiem, narzekam. Ale choć połowę winy mogę zrzucić na pogodę, paskudną pogodę! Czekam na październik, zacznę pływanie, coś, co pokochałam i naprawdę trudno było mi się z basenem na wakacje rozstać.
Pewnie zastanawiacie się dlaczego nie chodziłam w wakacje. Otóż mój budżet był bardzo, powiedzmy sobie, malutki. To, co zarobiłam, pracując w barze, odkładałam na konto, aby wyjechać na smażing w ciepłe miejsce we wrześniu, więc chcąc pozwolić sobie na basenik musiałabym wydać ~120 zł miesięcznie. Niewiele? Wiem, też mi się tak wydaje, ale przy dwóch miesiącach (a w zasadzie od chwiejnej pogody w Polsce) pracy, trudno byłoby mi dołożyć dwa razy tyle.
Tak więc PAŹDZIERNIKU, nadchodź! Ale daj mi się jeszcze wyszaleć na wrześniowych wakacjach. ;)

Pozdrawiam, mniej-Zdeterminowana.

niedziela, 1 września 2013

Witaj wrześniu

Cześć Kochani,
nadszedł nowy miesiąc, co dla wielu z Was oznacza pójście do szkoły.
Mnie czeka jeszcze miesiąc wolnego, od października zaczynam drugi rok. Nie mogę się doczekać, ponieważ będę mieć więcej ruchu! Wszystko będzie poukładane tak, jakbym chciała, żeby było.
Póki co, żyję sobotnim wyjazdem na wakacje. Najlepiej spakowałabym walizkę i już pojechała na lotnisko.
No cóż, oby wrzesień nam wszystkim sprzyjał!

Pozdrawiam, Zdeterminowana.