W gruncie rzeczy jest to dla mnie trudne pytanie. Nigdy szczerze nie odpowiedziałam sobie na nie. Pisząc ten post, siedzę i myślę, czym ona jest. Naprawdę nigdy się nad tym nie zastanawiałam. Więc teraz. w ostatnie dni wakacji jest czas na to, żeby pomyśleć i zapisać na blogu. Zawsze do tej notatki będę mogła wrócić i poczytać moje przemyślenia. :)
Czy motywacja jest wtedy, gdy widzę wysportowane, piękne ciało w "jakiejś" gazetce czy też w telewizji, gdzie dana osoba pracuje z mnóstwem ludzi, aby osiągnąć swój ideał figury?
Nie. Dla mnie motywacja jest wtedy, gdy widzę Dziewczyny, takie jak ja, mające problemy z niekoniecznie prostymi rzeczami, jakimi są ćwiczenia i zdrowe odżywianie. Dzięki Wam, moi Drodzy, dowiedziałam się, co to jest motywacja. Jest to zmaganie się z własnym rozumem oraz z własnym ciałem. Ukierunkowanie wysiłku na cel. Cel, który chcę osiągnąć. Widzieć efekty na sobie, nie na kartce, czy na kimś innym.
Co z tego, że widzę szczupłą, ładną sylwetką, jak nie wiem, w jaki sposób do tego doszła? Mogę pomyśleć: "wow, ale świetnie wygląda", ale po chwili zapala mi się żaróweczka i zastanawiam się, czy to nie jest przypadkiem "zasługa" nagannej diety, którą przez kilka miesięcy stosowała dla efektów? Nie wiem. Nie oceniam. I oczywiście każdy robi, co chce i może. Wiadomo. Każdy ma swój wybór. Naprawdę fajnie jeśli doszła do efektu w sposób zdrowy i "fitnessowy". :)
Kiedy czytam Wasze przejścia z ćwiczeniami, ze zdrowym odżywianiem, chcę bardziej ukierunkować się na zdrowe życie. Chcę być bardziej fit (i będę!).
Więc jak to jest z moją motywacją?
Na razie układam sobie cel. Bardziej "wkładam" go do głowy, bo cel już jest. Tylko trzeba się za siebie wziąć. Cel krótkodystansowy. Z autopsji wiem, że te długoterminowe nie bardzo się mnie trzymały. Chcę widzieć te efekty w lustrze. Czuć je w sobie. :) Kroczek po kroczku!
Cel krótkodystansowy? - czyli jaki to?
1.
2. Ćwiczenia. Przychodzi rok akademicki, a wraz z nim 2 razy basen w tygodniu, godzinka fitnessu w klubie (mam nadzieję!) i Melka w dwa pozostałe dni. Dwa dni dajmy sobie wolne. :) Mam nadzieję, że to się uda. Na początku października poinformuję Was, co z treningami w klubie fitness. I wszystko zależy od mojego studenckiego budżetu. :) Ale! Nie będę kupować słodkości, więc pewnie wyskrobię co nieco na fitnessik. :)
Myślę, że to na tyle. Pozdrawiam, Zdeterminowana - bardziej niż kiedykolwiek. ;)
EDIT:
Co do punktu pierwszego. Słodycze. Chcę je ograniczyć dla siebie, ale również dla swojego budżetu. Chcę wprowadzić więcej owoców i warzyw w swoje życie.
Budżet. Zamiast wydawać mnóstwo pieniędzy na kupne słodkości, mogę zrobić coś zdrowego w domu. Myślę, że domowy budyń, kisiel czy galaretka nie jest wielkim przestępstwem, oczywiście w rozsądnych ilościach. Po odwiedzeniu kilku blogów fit-kulinarnych można zrobić naprawdę świetne rzeczy w domu. :)
Musi się udać :) ! A co do celów długo- i krótkoterminowych napiszę co przeczytałam u Jillian :) Powodzenia !
OdpowiedzUsuńCzeeeeeekam z niecierpliwością! ;)
UsuńTeż się zasranawiam gdzież jest moja motywacja. Jeszcze niedawno miałam jej mnóstwo, a teraz prysła. Owszem narzeczony nie pomaga, a wręcz kusi, a potem się złości, że zaprzepaszczam odchudzanie. Okropne... Trzyma za Ciebie kciuki :)
OdpowiedzUsuńMi mój chłopak na szczęście pomaga i nie kusi, bo sam chce być fit. ;) Ćwiczy, stara się zdrowo odżywiać, więc mam w nim wsparcie. ;)
Usuńtotalnie zgadzam się co do motywacji - mnie też nie motywuje zdjęcie super ekstra szczuplutkiej laski. znacznie bardziej przemawiają do mnie obrazki "przed/po", zwłaszcza blogerek których drogę śledziłam
OdpowiedzUsuńWięc nie jestem sama! ;)
UsuńSłodycze to sam cukier i tłuszcz. Jak chcesz po nie sięgnąć wyobraź sobie taki obrazek. Tłuszcz i cukier... Smaczne? ;)
OdpowiedzUsuńNie jedz, ja też nie jem. Zamiast tego wolę owoce, też mają cukier, ale przynajmniej zdrowszy niż czekolada :)
Też dobry motywator. ;) Dziś się obyło bez słodyczy. ;)
Usuńmotywacja jest najważniejsza! :)
OdpowiedzUsuńNie jeść słodyczy! Już dałam radę kilka dni :)
OdpowiedzUsuń