Każdy, kto bywa na moim blogu wie, że niegdyś trenowałam lekkoatletykę.
Dla tych, którzy nie czytają bloga regularnie dopowiem, że były to dystanse krótkie. :)
Nigdy nie lubiłam wybiegów w teren, kilometrowe biegi były dla mnie, sprintera, czymś strasznym, po prostu katastrofą. Z grupą całkiem inaczej się biega, niż samemu. Wiadomo, nikt nie chciał być ostatni, bo przecież "to tak niefajnie". Człowiek szybko się zmęczył, zaczął kłuć cały bok, a to był zaledwie początek biegu. Tak było na początku klasy sportowej.
Potem już mi to wisiało (kolokwialnie mówiąc) i nieważne czy byłam w środku grupy, czy na końcu. Jednak kiedy wyszłam z klasy sportowej, znienawidziłam bieganie i tą aktywność fizyczną odstawiłam w kąt. I sporo czasu zajęło mi, żeby znów zacząć biegać, i to na dłuższe dystanse niż 400 m. ;)
W tym miesiącu działam. Wyzwanie aerobowe zachęciło mnie do biegania. Pierwsze falstarty na moment mnie zniechęciły, ale potem odważyłam się na kolejny bieg i było już coraz, coraz łatwiej i przyjemniej.
Czasem przed biegiem czułam, że to nie mój dzień, że zatrzymam się w połowie i nie będę miała siły wrócić do domu. Co się potem okazało właśnie w takie dni wracałam do domu z pucharkiem na Endomondo. :)
Wiem jedno - trzeba uczyć na własnych błędach. Raz zaczęłam za szybko, a potem zdychałam? Trzeba to skorygować i zacząć wolniej. W planach wyzwania aerobowego były minimum 5 km, ale spójrzmy prawdzie w oczy, po rozleniwionych wakacjach nie byłam w stanie tego wykonać.
A teraz? Kto wie. Może niedługo.
Na samym początku spodobał mi się dystans 1 mili, akurat na około mojego osiedla. Teraz czczę trasę o długości 3,5 km. I ten dystans bardzo mi się podoba.
Małymi kroczkami do wielkich celów! ;)
Pozdrawiam, Zdeterminowana.
też kiedyś nienawidziłam biegania. i do głowy by mi nie przyszło, że będę z własnej woli i dla przyjemności pokonywać takie dystanse jak pokonuję. i trochę mam żal do pani od wuefu, że tylko siatkówka i siatkówka a o bieganiu było tylko dwa razy do roku przy okazji biegowych sprawdzianów.
OdpowiedzUsuńTo jest najlepsze w tym wszystkim, że robimy coś, co kiedyś było czynnością znienawidzoną przez nas. :D
UsuńBieganie potrafi zaskoczyć człowieka, wydaje Ci się, że nie masz siły, że pogoda nie taka, że but uwiera, a wracasz pełna energii, radości i wiesz, że to był najlepszy trening!
OdpowiedzUsuńDokładnie tak! ;)
UsuńJa początkowo biegałam po pół kilometra / kilometr dziennie i wracałam w takim stanie jakby mnie ktoś pogryzł i wypluł, po jakimś czasie przebiegnięcie 10 km nie stanowiło już problemu. Trening czyni mistrza jak mówi stare przysłowie :-)
OdpowiedzUsuńJa też na początek biegałam po 1,6km, a po przerwie od razu chciałam 5.. Gdzie tu logika? :D
Usuńsuper:) każdy tak właśnie małymi kroczkami zaczynał (albo większość:)). Ja po przerwie zaczynałam biegać od 1 kilometra, potem coraz dłużej, a po dwoch miesiącach już (co prawda wolno, ale zawsze...) biegałam 10km:) trzeba działać i wierzę, że się uda! a endomondo jest szalenie motywujące :)!
OdpowiedzUsuńNo ja nie wiem jak przeżyję zimę z bieganiem i czy w ogóle wyrwę się pobiegać. :D
UsuńMój największy dystans to 3 km, ale to było jakieś 5 lat temu. Potem rzuciłam bieganie dla siłowni i roweru, a teraz, od początku września próbuję reanimować tę zapomnianą aktywność. Co prawda wiosną też coś robiłam, dopóki upały nie przeszkodziły, ale poza marszobieg wtedy nie wyszłam.
OdpowiedzUsuńPewnie, ze metoda małych kroczków w bieganiu najlepsza, i nie oglądanie się na innych, tylko bieganie w swoim tempie. Bo akurat ode mnie to zawsze znajdzie się ktoś lepszy ;-)
Nie ma co oglądać się na innych, Gaju. ;)
UsuńWażne, że Ty wykonałaś swoją, dobrą robotę! :D
Kurczę ja próbowałam biegać może z 3 - 4 razy i za każdym razem miałam problem ze stopą.. może chciałam za szybko osiągnąć zbyt wiele.. sama nie wiem.. chciałabym znowu zacząć i odnaleźć się w tym :D
OdpowiedzUsuńPowolutku i do celu! :D
UsuńOch, pamiętam moje treningi biegowe. To były czasy. Zarzuciłam jednak treningi w plenerze dla tych na siłowni :) Zazdroszczę tego biegania :D
OdpowiedzUsuńNo ja kilka lat temu robiłam porządne treningi biegowe ;))
Usuńw końcu ktoś, kto mówi w moim języku! :D moje "długie wybiegania" (czyli próby przebiegnięcia chociaż 1km) zazwyczaj kończą się interwałami i mam wrażenie, że nigdy nie przestawię się ze sprintów, których już najzwyczajniej nie trenuję... może pora przezwyciężyć tą jesienną chandrę, myślę że i mi przydałyby się "pucharki na edomondo" haha :)
OdpowiedzUsuńZmora sprinterów? Długie dystanse.. :D By najmniej sprinterów, których znam :D Choć czasem dobra jest odmiana :D
UsuńJa ostatnio biegam coraz mniej, asfaltu nie ma, po lasach biegam, polach, błoto straszne. :/ I się przerzucam na skakankę powoli. :)
OdpowiedzUsuńBłoto faktycznie przeszkadza. Ja biegam po chodnikach, a jak się da to trawką. ;))
UsuńO, jeszcze się zdziwisz, jak po jakimś czasie 3,5 zmieni się w 5, potem w 10 i tak dalej...
OdpowiedzUsuńJeśli tylko wytrwam tyle czasu. ;)
UsuńAle fajnie, że wróciłaś do biegania! : ))
OdpowiedzUsuńOby na jak najdłużej! ;))
UsuńFajnie, że znowu biegasz :) Ja na wakacjach się obijałam, ale obiecuję, że po powrocie do Polski zacznę znowu, jeżeli tylko wyleczę choróbsko :D
OdpowiedzUsuńMoje wakacje niestety też nie były jakoś specjalnie aktywne. :( :D
UsuńZdrowiej! :*
Ja mam fazy, ale raczej za bieganiem nie przepadam, co jest na prawdę dziwne bo mój brat biegał wyczynowo. A ja mam jakieś lewe te geny;)
OdpowiedzUsuńMój brat był też sprinterem, poszłam w jego ślady, ale już nie byłam tak dobra jak on. :)
UsuńDziewczyno, powiem Ci, że mnie motywujesz! Mnie, lenia okropnego :)
OdpowiedzUsuńPrzeogromnie się cieszę! Miło mi to czytać. :)
UsuńJa jestem typowym długodystansowcem za to. Nienawidziłam w szkole biegać na dystansach sprinterskich.
OdpowiedzUsuńHeh, różne osoby i różne preferencje. :D
Usuńz ciekawości zapytam, w jakich godzinach biegasz? :)
OdpowiedzUsuńW wieczornych. Teraz jesienią to 19-21, a pod koniec lata biegałam przed 22. :D
Usuń