niedziela, 27 września 2015

Żytnie gofry

Niedziela to dzień, w którym możemy dłużej pospać, a potem przygotować coś dobrego do zjedzenia. W niedzielny poranek lubię mieć pyszne śniadanko i tak było również dzisiaj.

Kochani. Przychodzę do Was z przepisem na gofry z mąki żytniej. Wykonanie jest w zasadzie proste i nie potrzeba do tego wybitnych umiejętności kulinarnych. :))

Potrzebujemy tylko kilka składników:
- szklanka mąki żytniej razowej typ 2000
- szklanka mleka
- jajko
- płaska łyżeczka proszku do pieczenia
- łyżka oliwy z oliwek
- odrobina cukru.

Wykonanie:
Na początku nagrzewamy gofrownicę. Następnie oddzielamy białko od żółtka. Białko ubijamy na pianę. Do żółtek dodajemy mleko, mąkę, proszek do pieczenia, cukier i oliwę z oliwek. Po dokładnym wymieszaniu dodajemy ubite białko. 
Ciasto po wymieszaniu składników jest szare, ale to nic dziwnego. To wszystko sprawa mąki żytniej. ;)


Gofry można zjeść z powidłami, owocami czy jogurtem. Jestem wielką fanką gofrów i zjadłam je bez żadnych dodatków, bo uwielbiam ich sam smak. :)


A Wy co lubicie jadać na niedzielne śniadania? ;)
Pozdrawiam, Zdeterminowana.

środa, 23 września 2015

Przemyślenia nieidealnej kobiety


Przede mną ostatnie dni wolnego, wrzesień miał być biegowo-jogowym, ale nie wyszło. Mam wrażenie, że za każdym razem, kiedy mówię na głos o swoich planach, one po prostu nie wypalają. 

Czy słowa głośno wypowiedziane, a  raczej napisane, działają wręcz odwrotnie? Nie wiem. I na prawdę nie mam pojęcia, dlaczego dzieje się właśnie w ten sposób. Rozbiegałam się już ponownie, często mój bieg był w typie "slow", czasem trochę szybszy. Biegałam z moim Narzeczonym i było cudownie. Czerpałam niesamowitą radość i satysfakcję z kolejnych kilometrów. Rozciągałam się, a do szpagatu brakowało coraz, coraz mniej. No i ponownie wszystko poszło nie w tym kierunku, w którym miało iść.

Dopadła mnie znowu choroba. Niby zwykłe przeziębienie, ale trzymało długo, bo około tygodnia. W kolejnym tygodniu nie czułam się jeszcze na siłach, żeby wykonać sowity trening, więc ponownie odpuściłam, ale teraz znowu czuję się, jakbym nie była w pełni zdrowa. Czasem męczy mnie ból głowy, czasami złe samopoczucie. Nie wiem, czy jeszcze się nie wyleczyłam, ale nie potrafię dostosować swojego ubioru do pogody. Jednego dnia ubiorę się za grubo, innego za cienko. Co z tego, że jestem ubrana na cebulkę, chyba muszę nauczyć się odczuwać temperatury od nowa. A teraz wszystko mi wychodzi.

Moje odżywianie? Szału nie robiło. W chorobie sięgnęłam po słodycze i tak mi zostało. Co prawda w coraz mniejszych ilościach, ale zostały. Posiłki też nie były mega hiper nieskazitelne, ale wiecie co? Chyba potrzeba było mi takiego totalnego resetu od wszystkiego. Nie od racjonalnego odżywiania, ale od tego myślenia, co zjeść, żeby nie przybyło tu i ówdzie. Przez te kilkanaście dni laby widzę "efekty" na brzuchu, ale szczerze mówiąc.. co z tego? Nie przytyłam 10 kg, nie przybyło po kilka centymetrów w każdym miejscu na ciele. Może nie jest to sensowne, ale stało się i nie mam wyrzutów sumienia, bo wszystko da się naprawić. 

W wakacje często miałam wahania mojej motywacji, nie wiem z czego to wynika. Czasem ten sam obrazek potrafił mnie zmotywować, ale kolejnego dnia zdemotywować. Skąd się bierze takie podejście? Na pewno z głowy. Czasem zastanawiam się, po co to wszystko robię, a odpowiedź jest prosta: dla siebie. Dla dobrego samopoczucia, dla zdrowia. Dla niczego innego. No może jeszcze dla mojego Mężczyzny, abym mu się podobała. Poza tym nie obchodzą mnie ogólnie cenione kanony piękna, ale czasem popadam w dołek, który nawiasem mówiąc, sama pod sobą kopię i wychodzą niesympatyczne sytuacje.

No cóż. Przede mną jeszcze szmat życia, wiele błędów do popełnienia, ale jestem zdania, że jeśli coś mnie nie zabije, to mnie wzmocni. Poza tym ludzi nie ocenia się po tym, ile razy upadają, ale po tym, czy po porażkach potrafią dalej walczyć. A ja walczę, może czasem z wiatrakami, czasem ze sobą i swymi myślami, ale walczę. 

Nadchodzi rok akademicki, czas zaplanowany od rana do popołudnia, wszystko będzie bardziej regularne. Mam nadzieję, że wszystko wróci do normy, a w zasadzie jestem pewna. Może nawet wrócę do pływania? Kto wie. Nie planuję, bo widzicie, że przeznaczenie i tak w końcu nas dopadnie.

Pozdrawiam, Zdeterminowana.


sobota, 19 września 2015

Nie taka jesień straszna jak ją piszą

Jesień zbliża się nieubłaganie. Jeszcze kilka dni i powitamy tę piękną porę roku. Tak, jesień jest piękna, tylko trzeba spojrzeć na nią przez pryzmat pozytywnych wydarzeń. Nawet deszcz może być pięknym zjawiskiem, jeśli tylko jesteśmy odpowiednio ubrani. ;)

Fala narzekań pewnie przed nami. Że jest zimno, że ciągle pada. Kochani, nie taki diabeł straszny! O jesiennej chandrze i o walce z nią pisałam już wcześniej <klik>, więc nie ma narzekania, tylko wymieńmy, co lubimy w tej porze roku. Więc do dzieła!

Dlaczego lubię jesień?

1. Jesień jest taką porą roku, w której mogę nadrobić zaległości filmowe i serialowe. Chłodne wieczory sprzyjają oglądaniu filmów, więc mam nadzieję, że obejrzę z Ukochanym jakieś nowości. 
A seriale, które wybrałam na jesień to "Wspaniałe Stulecie" i "Inna". :)


2. Przy takich wieczorach uwielbiam popijać herbatkę, kawę zbożową czy gorącą czekoladę. Ta pora roku sprzyja wlewaniu w siebie hektolitrów tych wspaniałych napojów. ;)

3. Jesień uwielbiam również ze względu na kasztany. Kiedy wychodzę na spacer z psiakiem, zawsze idę pod kasztanowiec i szukam jego lśniących owoców. Ostatnio napotkałam na swojej drodze bardzo ładny okaz. Więcej jeszcze nie spadło. ;)


4. Jestem zmarźluchem, więc lubię położyć się wygodnie na kanapie, pod ciepłym kocem przy kominku i czytać dobrą książkę. :)


5. Uwielbiam jesienny zapach powietrza. Kiedy rano wychodzę na uczelnię, lubię zaczerpnąć tego rześkiego powietrza w moje nozdrza. Do tego ogniska palone na działkach czy wsiach. Zapach palonego drewna w kominku. Ach, już tęsknię!


6. No i chyba najważniejszy punkt.. Jesień to czas zwolnionego tempa. Mimo rozpoczęcia roku akademickiego i nauki, jest więcej czasu na wspólne celebrowanie pięknych, wolnych i jesiennych chwil. Czas, który można komuś podarować to niezwykły dar. Ten podarunek można "wręczyć" rodzicom, babciom czy swojemu Ukochanemu. :)

A Wy za co lubicie jesień? :)

Zdeterminowana.

poniedziałek, 14 września 2015

Moja jesienna wishlista

W dzisiejszym poście chciałabym Wam przedstawić kilka rzeczy, które chciałabym mieć jesienią. 

1. Nadchodzi jesień, chłodniejsze dni. Swetrów nigdy nie za wiele, a ja jestem zmarźluchem, więc przyda mi się kolejny. Podoba mi się wiele fasonów, zawsze jest w czym wybierać.


2. Zawsze marzyła mi się koszula jeansowa, jednak nigdy nie było dane mi jej kupić. Jeśli miałam fundusze - nie mogłam znaleźć idealnej dla siebie, za to kiedy cierpiałam na brak pieniędzy - podobały mi się wszystkie. Taki ot paradoks..

3. Jesienią zimno jest mi prawie zawsze, nawet siedząc przy kominku, więc ciepłe skarpetki/papcie są idealne na tę porę roku. ;))


4. Wraz z rozpoczęciem roku akademickiego przyda mi się torebka, bo wiadomo: ich nigdy nie za wiele. ;)


5. Na chłodniejsze dni przydałyby mi się również legginsy do biegania. Mam tylko jedną, trochę już wyeksploatowaną, parę, która pamięta czasy gimnazjum. ;)


6. Drożdżowa maska do włosów. Wypróbowałam już ją w wakacje i jestem z niej zadowolona. Koniecznie muszę kupić drugie opakowanie. ;)


7. Piękny notatnik, w którym będę mogła zapisywać ważne rzeczy, albo po prostu ładny kalendarz. Czasem ciężko znaleźć coś fajnego za przyzwoite pieniądze, więc chyba pokuszę się o zrobienie coś własnego. :)


8. Co prawda rzecz nie jest przeznaczona dla mnie, ale dla mojego psa. Legowisko. Teraźniejsze łóżko Mańka jest trochę wybrakowane. Z powodu napadu radości, której doznał, powyciągał gąbkę z boku. :D


9. Mam jedną, ale chyba powoli zaczyna szwankować. O czym mowa? Rzadko kiedy posługuję się touchpadem, więc myszka do mojego laptopa przydałaby się idealnie (mogłaby być różowa). :)


A Wy, moi Drodzy, macie już swoje wishlisty? Czego potrzebujecie? ;)

Pozdrawiam, Zdeterminowana. :)


piątek, 11 września 2015

Jak zaczęła się moja przygoda ze sportem?

Lubię wspominać. Tym bardziej te miłe chwile, które napawają mnie dumą. Tak, rozpoczęcie przygody ze sportem napawa mnie wielką dumą, bo polubiłam coś, na co sporo osób nie ma ochoty.

Zaczęło się w zasadzie od dzieciństwa. Już od najmłodszych lat spędzałam czas na podwórku, a tam... zabawy w berka, chowanego, wyścigi biegowe, gra w piłkę nożną, itp. Zawsze lubiłam przychodzić zmęczona do domu. Cała umorusana, ale szczęśliwa (mama pewnie nie była szczęśliwa, że miała "dzięki" mnie tyle prania :D).
Od czwartej klasy szkoły podstawowej uczęszczałam na czwartki lekkoatletyczne.
Czwartki lekkoatletyczne są organizowane od lat przez Stowarzyszenie "Sport Dzieci i Młodzieży". Ich celem jest zachęcenie najmłodszych Polaków do uprawiania sportu. Przyznam, że udaje im się od lat. :)
Na owych czwartkach brałam udział w dwóch dyscyplinach, startowałam przeważnie na 60 m i brałam udział też w skoku w dal. Jednak to biegi skradły moje serce. Przez trzy lata podstawówki uczęszczałam na te zawody organizowane na grudziądzkiej Olimpii. W szóstej klasie dopadł mnie zaszczyt i mogłam wyjechać wraz z najlepszymi na ogólnopolski finał tychże czwartków do Warszawy. Jakie to było moje szczęście, kiedy dowiedziałam się od nauczycielki WF-u, że znalazłam się w gronie szczęśliwców.
Co prawda startując już w Warszawie nie zajęłam miejsca na podium, nie dostałam się nawet do ścisłego finału, ale sam fakt bycia na Ogólnopolskim Finale w Warszawie wiele dla mnie znaczyło. :)

Po ukończeniu podstawówki był czas na wybór gimnazjum. Wybrałam klasę sportową o profilu lekkoatletycznym. Po prostu - lubiłam biegać i byłam całkiem niezła. W gimnazjum przebranżowiłam się trochę i dystans, który biegałam to 300 m. Zawsze jednak marzyłam o sprincie na 100 m, nie dane było mi startować w tym dystansie na zawodach, toteż polubiłam trzysetkę. Biegałam przez kolejne 3 lata, trenując ciężko przez 8-10 godzin w tygodniu. Jeździłam na różne mityngi i zawody, nie przywoziłam medali (a szkoda, zawsze brakowało mi do tych najlepszych), ale starty były niezwykle emocjonujące.

Po ukończeniu gimnazjum musiałam wybrać szkołę średnią. Poszłam do liceum i wtedy właśnie zerwałam z bieganiem. Czasami startowałam na 400 m na zawodach w naszym mieście, ale nic więcej. Wtedy wolałam inne formy ruchu: siatkówka, basen, jazda rolkach czy rowerze, ale szczerze powiedziawszy... po 3 latach intensywnych treningów, moja aktywność fizyczna w liceum już nie była tak regularna. Wtedy musiałam chyba odreagować te trzy lata treningów biegowych.

Na studiach miałam basen przez trzy semestry i przez jeden semestr zwykły WF. I wtedy zaczęła się miłość do pływania. Co prawda nie od początku, bo najpierw musiałam nauczyć się dobrze pływać, ale kiedy już pływałam swobodnie, oprócz obowiązkowej godziny basenowej często uczęszczałam na dodatkowe godziny, żeby móc się zrelaksować. Po pierwszym roku studiów założyłam bloga i od tamtej pory staram się regularnie ćwiczyć, a przy tym lepiej się odżywiać. Biegam, rolkuję, chodzę na siłownię, fitness, ćwiczę w domu. Przy okazji gram w siatkówkę. Wszystko to sprawia mi niezłą frajdę.

Jak widzicie z aktywnością fizyczną związana jestem już od najmłodszych lat, z małymi przerwami. Sport może stać się nieodłączną częścią życia, a ja dzięki bratu pokochałam na początku lekkoatletykę. I do tego wszystko się zaczęło. Cieszę się, że moje sportowe życie potoczyło się w taki, a nie inny sposób. Wiem, że sport ukształtował moją osobowość i staram się dążyć do celu, choć czasem różnie wychodzi.

A Wy jak zaczęliście przygodę ze sportem?
Zdeterminowana. :)

poniedziałek, 7 września 2015

Jak pokonać jesienną chandrę?

Pogoda za naszymi oknami coraz gorsza. Bardziej przypomina późną jesień, niż późne lato, ale nie ma co narzekać. Prawdą jest, że taka aura nie nastraja pozytywnie, ale zawsze można znaleźć jakieś zalety.

Po długich upałach czekałam na to, aż wreszcie przyjdzie ochłodzenie, szkoda, że przyszło z nawiązką, ale nie, nie będę narzekać. Wreszcie mogę usiąść z herbatką czy kawą zbożową pod kocykiem i czytać książkę - takie dni lubię. Wykorzystuję swoje ostatnie dni wolne, na takie właśnie spędzanie czasu. ;)

Mimo, że sporo ludzi nie lubi takiej pogody - nie załamujmy się! Pogoda nie zależy od nas, więc nie ma powodu, aby się złościć czy smucić. My mamy wpływ na nasz nastrój i nasze nastawienie. 
Jeśli wiemy, że jesienna chandra jest już w drodze, by zepsuć nasze samopoczucie, przeszkódźmy jej! Nie dajmy się jej!

Warto zastanowić się, jakimi sposobami zaatakować chandrę, aby w nas nie uderzyła.
1. Odsłoń okna, włącz światło.
Jeśli w domu jest ponuro i szaro, tym bardziej jesienią w pochmurne dni, włączmy światło - nie oszczędzajmy. Możemy wymienić żarówki na mocniejsze, a w oknach powiesić firanki, które przepuszczają więcej światła dziennego.


2. Rób to, co lubisz!
Nie wiesz, jak wykorzystać czas, kiedy za oknem taka pogoda? Fotografuj, czytaj, oglądaj. To jest właśnie ten czas, kiedy dobrze jest usiąść w fotelu z książką i dobrą herbatą albo obejrzeć film z przyjaciółką czy u boku Ukochanego.


3. Zajadaj się smakołykami.
Nie chodzi mi tu o słodycze, a przynajmniej nie te kupne, ale o owoce i warzywa. Jedząc kilka porcji owoców i warzyw dziennie człowiek jest szczęśliwszy i zadowolony. Poza tym niektóre owoce to smaki lata, więc trzeba korzystać, póki jeszcze są, albo zamrozić świeże owoce do jesiennych koktajli. :)


4. Otocz się kolorami.
Gdziekolwiek jesteśmy, otoczmy się kolorami. Czy to będzie kolor w ubiorze, czy w jedzeniu. Kolory nastrajają człowieka pozytywnie, kolorowe posiłki smakują lepiej. :)


5. Uprawiaj sport.
Aktywność fizyczna uwalnia hormony szczęścia, więc nie żałuj sobie sportu. Czy to na świeżym powietrzu, na siłowni, czy w domu. Rób to, na co masz ochotę. Po wykonanym treningu będziemy czuli się szczęśliwsi i na pewno nie pożałujemy! :)


6. Powspominaj i planuj.
Wyciągnij zdjęcia z wakacji i zacznij wspominać. Takie wspomnienia sprawią, że jesienna chandra schowa się za róg i nie będzie Cię gnębić. Jesień może okazać się również świetnym okresem na planowanie kolejnego wakacyjnego urlopu. :)


7. Nie zamykaj się sam/a w domu!
Spotykaj się ze znajomymi. Włącz więcej energii w swoje życie. Zamykanie się w czterech ścianach nie prowadzi do niczego dobrego. Rozmowy z przyjaciółką, kawa z koleżanką z pracy, czy kolacja z partnerem to dobre rozwiązanie, aby nie siedzieć samotnie w domu.


8. Nie narzekaj, tylko doceń.
Co prawda każdemu należy się odrobina "jęczenia". Zaplanuj sobie 10-15 minut dziennie, aby wyżalić się komuś. Nie chodźmy codziennie nadąsani i nie narzekajmy, że pada, że zimno, że pogoda nie taka, jaka powinna być. Każdego wieczora podziękujmy, doceńmy to, co nam się przytrafiło, czy nas spotkało. :)


9. Uśmiechnij się!
Ten gest sprawia, że niejednej osobie możemy poprawić nastrój. Uśmiechnij się do nieznajomego/nieznajomej. Oni poczują się lepiej, a Ty uczynisz coś dobrego. Uśmiech nic nie kosztuje. ;)


A teraz ja posyłam do Was szeroki uśmiech, życząc, by chandra Was nie dopadła!
Pozdrawiam, Zdeterminowana.

piątek, 4 września 2015

Podsumowanie sierpnia i dalsze plany

Jak minął mój sierpień? Ćwiczeniowo całkiem nieźle, żywieniowo mogłoby być lepiej. 

Co robiłam w minionym miesiącu?
- jeździłam na rowerze
- biegałam
- pojawiło się również trochę fitnessu
- oraz nie zabrakło także rozciągania do szpagatu z elementami jogi.

Jeden tydzień wypadł mi bez ćwiczeń z powodu wyjazdu do Berlina, ale wróciłam naładowana pozytywną energią i gotowa do dalszego działania. Poniżej mój kalendarz. :)


Po sierpniu czuję, jak wracają mi siły. Moja kondycja wróciła do normy. 
W zeszłym miesiącu postawiłam na bieganie w tempie slow. Nigdy nie biegałam w takim tempie, ale uwierzcie, jest to niezwykle satysfakcjonujące doznanie. Moja średnia biegu jest w przedziale od 7:30 do nawet prawie 8 minut. Sami spójrzcie. :)


W ostatnim dniu sierpnia pojawił się nawet skromny pucharek. Poprawiłam czas w teście Cooper'a. Nieznacznie, bo tylko o 20 metrów, ale każdy mały sukces cieszy. 


Z moim odżywianiem bywało różnie. Trafiły się wpadki w postaci słodyczy, ale generalnie staram się jeść zdrowo i dobrze, czasem niestety złe wybory sprawiają, że jestem głodna i sięgam po niezdrowe przekąski. 



Co planuję na wrzesień?
- biegać, biegać, biegać (mam nadzieję, że wreszcie rozwinę skrzydła)
- fitness i rozciąganie - dalej walczę o szpagat
- chciałabym jeszcze korzystać z wrześniowej pogody i jeździć na rowerze/rolkach
- dbać o to, co spożywam (jak najmniej kupnych słodyczy - najlepiej w ogóle, zero fast food'ów, przynajmniej 1,5 l wody dziennie, więcej warzyw).

Wrzesień jest moim ostatnim wolnym miesiącem. Poza celami sportowymi, mam również inne plany.
Do rozpoczęcia roku akademickiego pozostał niespełna miesiąc. Zaczynam 28 września i zaczynam powoli się przygotowywać mentalnie do początku. 
W wakacje jestem nocnym markiem. Czasami zdarza się, że kładę się nawet o 2:00, a wstaję zazwyczaj między 9 a 10. Teraz zamierzam kłaść się spać nieco wcześniej i wstawać również wcześniej, ponieważ później mogę mieć problemy z wstawaniem. Plany wcielam od zaraz. :)

A jak Wasze plany, Kochani?
Pozdrawiam, Zdeterminowana.

wtorek, 1 września 2015

Śniadanie to podstawa

Śniadanie. 
Jest najważniejszym posiłkiem w ciągu dnia. Czy jeszcze ktoś nie jest przekonany do zjedzenia śniadania? W internecie można znaleźć wiele artykułów, które opowiadają o zaletach tego posiłku. I choć większość z nas na pewno wie, jakie dobra niesie za sobą dobre i sycące śniadanie, ja również opowiem Wam o zaletach śniadania. 

Ale najpierw trochę "historii". Kiedy byłam młodsza śniadanie stanowiło dla mnie nie lada wyzwanie. W domu nie mogłam nic przełknąć, było mi niedobrze i mdliło mnie. Mój pierwszy posiłek był w szkole, czasem na pierwszej przerwie, a czasem nawet w okolicach południa. Moja odporność pozostawiała wiele do życzenia. Często byłam przeziębiona. Jednak z biegiem lat śniadanie nabierało coraz to większego znaczenia w moim życiu i tak teraz mogę w zupełności przyznać, że śniadanie jest najważniejszym posiłkiem dnia.

Co zmieniło się po spożywaniu tego posiłku? Oto moje zalety jedzenia śniadania.

1. Przede wszystkim śniadanie jest źródłem energii.
Dzień bez śniadania to dzień stracony. Tym bardziej, kiedy moje ranki mogą trwać w nieskończoność, uwielbiam zrobić dla siebie coś naprawdę pysznego. Bez śniadania nie opuszczę domu. Bez śniadania cały dzień jest niezbyt dobry, bo sięgam po przekąski, których nie chcę jadać. Dzięki spożyciu śniadania moje akumulatory są naładowane na cały dzień i mogę sprawnie funkcjonować.

2. Śniadanie zwiększyło moją odporność.
Nasze organizmy są podatne na infekcje, ale jeśli zdrowo się odżywiamy ta podatność maleje. Obecnie wiadomo, że gdy nasz organizm jest najedzony, a do tego wyspany, łatwiej radzi sobie z wirusami. Zauważyłam, że rzadziej męczy mnie przeziębienie niż kiedykolwiek indziej (na pewno jest to zasługa mieszanki wybuchowej, czyli: zdrowszego odżywiania, a zarazem aktywności fizycznej).

3. Spożywanie śniadania pozwala uniknąć otyłości.
Co prawda nigdy otyła nie byłam, ale zauważyłam, że spożywanie śniadań pomaga w utrzymaniu stałej masy ciała. Do tego, kiedy zjem dobre i sycące śniadanie, rzadziej rzucam się na niezdrowe przekąski.

4. Dzięki śniadaniom mózg lepiej pracuje.
Wiadomo, że podczas snu poziom glukozy we krwi spada, a śniadanie podnosi je po to, aby funkcjonował on sprawnie. Wyniki przeprowadzonych badań pokazują, iż uczniowie jedzący codziennie rano posiłek są bardziej skupieni na zajęciach oraz osiągają wyższe wyniki w nauce, niż dzieci, które nie jadają porannych posiłków.
Poza tym burczenie w brzuchu może ewidentnie rozkojarzyć człowieka, a w rezultacie nie skupia się na niczym innym. 

Co wybieram na śniadanie?
- produkty pełnoziarniste: chleb pełnoziarnisty, płatki owsiane, mąka pełnoziarnista
- produkty mleczne: zazwyczaj jest to mleko
- świeże owoce i warzywa: u mnie zazwyczaj gruszka, banan, borówki, pomidory, ogórek, szczypior
- jajka: w formie omleta czy w ulubionych pancake'ach, czasami jajecznica czy jajka na twardo/miękko
- miód: zamiast cukru 
- kawa zbożowa lub kakao naturalne.

Moje ulubione śniadania:
Owsianka z gruszką jak na razie u mnie króluje.

Omlet z powidłami śliwkowymi i kakao naturalne na mleku.

Pancake polane miodem  i kakao naturalne na mleku.
A Wy co lubicie jadać na śniadania? ;)