poniedziałek, 28 grudnia 2015

52 zadania w 365 dni - co udało mi się zrobić?

Na początku zeszłego roku postanowiłam zrobić listę zadań, które chcę wykonać. Zadania mniejsze, większe. Te złożone i te prostsze. W niektórych zadaniach poległam na całej linii, za to w innych udało mi się zrobić prawie niemożliwe (jak na mnie). Teraz zapraszam na podsumowanie projektu.

Odżywianie:
1. Nie będę jeść słodyczy przez tydzień.
2. Słodycze kupne zamienię na domowe.
3. Będę jeść przynajmniej 2 porcje warzyw codziennie przez okres tygodnia/miesiąca. [30/30]
4. Będę wypijać przynajmniej 1 litr wody codziennie przez okres tygodnia/miesiąca. [30/30]
5. Nie opuszczę domu bez zjedzenia śniadania.
6. Przez okres miesiąca nie będę pić napoi gazowanych. [30/30]
7. Przynajmniej przez okres miesiąca nie będę jeść chipsów i chrupek. [30/30]
8. Zrobię domowe musli.
9. Na Boże Narodzenie 2015 zrobię pierniczki.
10. Wypróbuję przynajmniej 5 nowych przepisów. [5/5]

Z punktu o odżywianiu udało mi się wykonać wszystkie punkty, z czego przeogromnie się cieszę. Myślałam, że będzie to największym dla mnie wyzwaniem, jak się okazało - wcale nie było. :)

Aktywność fizyczna:
11. Wystartuję w biegu na 5 km.
12. Poprawię czas na 5 km.
13. Poprawię czas na 10 km.
14. Przebiegnę 15 km.
15. Wzmocnię mięśnie pleców i górnych partii ciała.
16. Zrobię mostek.
17. Zrobię szpagat.
18. Wybiorę się przynajmniej 20 razy na rolki. [12/20]
19. Ukończę przynajmniej 50 godzin kalisteniki. [18/50]
20. W ciągu roku wykonam przynajmniej 100 000 podskoków na skakance.

W punkcie o aktywności fizycznej, jak widać zresztą, świeci czerwienią. Tak zachwycona bieganiem na początku zeszłego roku, zrezygnowałam z niego, nie przebiegłam 5 km w zawodach, ani nie poprawiłam czasów (chyba, że na 3 km! ale tego w zadaniach na ten rok nie było). No cóż. Zmieniły mi się upodobania i spośród 10 zadań "sportowych" wykonałam zaledwie 2.

Uroda i zdrowie:
21. Codziennie będę nawilżać ciało przynajmniej przez okres tygodnia/miesiąca. [30/30]
22. Przynajmniej raz w tygodniu nałożyć maskę na włosy.
23. Przynajmniej raz w tygodniu poświęcę czas na paznokcie.
24. Wzmocnię włosy.
25. Przynajmniej raz w miesiącu wykonam domowe SPA. [12/12]
26. Przynajmniej 5 razy wykonam domowy peeling.
27. Przynajmniej 5 razy wykonam domową maseczkę. [1/5]

Nigdy nie przypuszczałam, że będę tak często, jak teraz dbać o swoje ciało i włosy. Cieszę się, że weszło mi to w nawyk, aczkolwiek tylko jedyny raz w roku zrobiłam domową maskę na włosy. To za sprawą drożdżowej maski babuszki Agafii, która przypadła mi do gustu. W tym roku muszę się poprawić i zrobić wreszcie coś domowego! ;)

Kultura:
28. Obejrzę minimum 20 nowych filmów. [20/20]
29. Pójdę do teatru przynajmniej dwa razy w ciągu roku.
30. Przeczytam przynajmniej 12 książek. [12/12]
31. Odwiedzę przynajmniej jedno ciekawe miejsce.
32. Odwiedzę Mazury.
33. Odwiedzę Berlin.
34. Spędzę niezapomniane wakacje.

W tym roku było całkiem kulturalnie, ale! Zawsze będzie to ALE. Tak chciałam iść do teatru, nadal zresztą chcę, ale kompletnie mi było z teatrem nie po drodze. Znalazłam dobry musical, w Warszawie, no ale dojazd. Wymówki - wymówkami, ale żałuję, że nie mogłam uczestniczyć w takim wydarzeniu w tym roku.

Samorealizacja:
35. Obronię się w pierwszym terminie.
36. Codziennie będę słuchać podcastów w języku angielskim przez okres tygodnia/miesiąca.
37. Opanuję język angielski w stopniu komunikatywnym
38. Zaliczę sesję zimową w pierwszym terminie.
39. Zaliczę sesję letnią w pierwszym terminie.
40. Pójdę na staż/do pracy.
41. Zapiszę się na studia magisterskie.

Obrona była, angielski nadal jest! Słucham, robię ćwiczenia. Ale nie jestem pewna, czym mój angielski jest komunikatywny. Jedyne, czego nie udało się wykonać, to punkt z pracą. Mam nadzieję, że w tym roku znajdę coś dobrego dla siebie. :)

Dla siebie = dla innych:
42. Będę milsza dla innych.
43. Częściej będę się uśmiechać.
44. Nie będę się złościć z błahych powodów.
45. Postaram opanować się stres.

Wydaję mi się, że całkiem nieźle poradziłam sobie z tym punktem. Chociaż myślę, że bardziej ten punkt powinni oceniać inni. Z mojego punktu widzenia, uważam, że było całkiem nieźle! :)

Zakupy:
46. Kupię buty do biegania.
47. Kupię przynajmniej 3 razy czasopisma związane z urodą/zdrowiem/sportem. [3/3]
48. Kupię wiatrówkę.
50. Kupię fiszki z języka angielskiego. 
51. Kupię olejek rycynowy.
52. Kupię skakankę.  

Buty do biegania kupione, jednak żadnych rekordów nie byłam, no trudno! Przydadzą się jeszcze nie raz! Zrezygnowałam z kupna skakanki - prosta przyczyna: nie miałam gdzie skakać. Co prawda skakałam bez, ale to nie to samo! :D No i fiszki - w internecie mnóstwo pomocy, więc również zrezygnowałam świadomie! 

Wykonane zadania
W trakcie wykonania
Niewykonane zadania


Z okazji zbliżającego się Nowego Roku 2016, życzę Wam Kochani dużo zdrowia, szczęścia i pomyślności. Aby każdy dzień był dla Was nowym wyzwaniem, byście każdy dzień czcili i doceniali. Celebrujcie każdą chwilę z najbliższymi, bawcie się sportem i różnymi aktywnościami fizycznymi. Uśmiechajcie się do innych, ale nie tylko - do siebie również. Nie gniewajcie się długo. Życzę wszystkim Szczęśliwego Nowego Roku i udanej zabawy sylwestrowej (nieważne, gdzie będziecie się bawić).


Pozdrawiam, Zdeterminowana.

poniedziałek, 21 grudnia 2015

Dlaczego nie warto ćwiczyć?

Tak Kochani, dobrze czytacie. W dzisiejszym poście chciałabym Wam zaprezentować powody, dla których NIE warto ćwiczyć. Mam nadzieję, że nie przestaliście czytać postu po poprzednim zdaniu. Chcę przekonać Was do swoich racji, a każdy ma przecież różne. Zatem zapraszam do lektury. :)

Dlaczego NIE warto ćwiczyć? Już spieszę z wyjaśnieniem.

1. Ćwicząc czujesz się szczęśliwa i usatysfakcjonowana. 
Ale przecież po co? Dlaczego? Nie warto ćwiczyć, bo wygodniej jest narzekać przez całe życie i żyć w ciągłym ponuractwie. Lepiej mieć miliony wymówek, że geny, że choroba, że to i tamto. Satysfakcja z ćwiczeń? Tylko pogorszy mi się "komfort" życia przez to "usatysfakcjonowanie".

źródło: weblog.infopraca.pl

2. Ciało się zmienia, waga spada.
Tego to już za wiele. W żadnym wypadku nie chcemy tego! Piękne brzuchy i jędrne pośladki? A fe! To na pewno nie jest dla mnie. Jak ciało mi się zmieni albo jeśli schudnę będę musiała kupić nowe ubrania i co ja wtedy zrobię ze starymi? To będzie największy kłopot! A skąd wezmę pieniądze na nowe? Przecież nie zarabiam milionów. No tak, to już na pewno nie mogę ćwiczyć!

źródło: kosmeteria.com.pl

3. Ćwicząc uodparniasz swój organizm.
Jak to?! Już nigdy nie będę chorować? Już nikt nie będzie przy mnie chodził i współczuł mi? Nieeee, wykluczone! Ja chcę chorować. Uwielbiam kupować tony leków i się nimi faszerować. A, no i lubię też tonąć w zużytych chusteczkach. Bóle głowy? Są fajnymi wymówkami do czegokolwiek! Nie, to nie jest dobry pomysł, aby ćwiczyć i przy okazji nie chorować.

źródło: bliskodziecka.com.pl

4. Ćwicząc, trzeba się motywować i nagradzać.
O nieee! Skąd ja wezmę motywację? Przecież nigdy nie będę mieć takiego brzucha jak X, ani pośladków jak Y. Przecież to bez sensu, to wszystko mnie demotywuje! A nagrody? Przecież kupię sobie wszystko to, co chcę, a najbardziej tony słodyczy i będę szczęśliwym pochłaniaczem cukrów i tłuszczów. 

źródło: schudnijsama.pl

5. Ćwicząc trzeba się ruszać.
No logiczne! A przecież powszechnie wiadomo, że nie lubię się ruszać. Wygodnie mi na kanapie, cały dzień, z ulubionymi filmami, chipsami, colą z bólem pleców, nóg i pośladków. No i do tego ten fantastyczny ból brzucha po mieszance żywieniowej!

źródło: miastokobiet.pl

6. Ćwicząc będziesz się świetnie bawiła!
Świetna zabawa? Nonsens! Wolę umierać z nudów i narzekać, że nikt nie chcę pooglądać mojego ulubionego serialu (po raz n-ty) i jeść (po raz n-ty) kolejną pizzę.

Tak Kochani, to jest kilka powodów, dla których naprawdę NIE warto ćwiczyć, bo po co? ;)

Pozdrawiam, Zdeterminowana. 

piątek, 18 grudnia 2015

Osiągnij cel!

Jak przybliżyć się do sukcesu? Jak osiągnąć swój cel? Jak spełnić swoje oczekiwania?


Silna wiara nie zawsze wystarczy, aby osiągnąć to, co chcemy. Musimy również wziąć się w garść. Co zrobić, gdy ten cel staje się zbyt odległy i nie mamy ochoty już do niego dążyć?

Poniżej przedstawię kilka kroków, które mogą pomóc w osiągnięciu wymarzonego celu:

1. Określenie celu.
Przede wszystkim trzeba wybrać takie, które są dla nas z jakiegoś powodu ważne. Cel powinien być jasny do zrozumienia, jednoznaczny i nie dający pola do popisu interpretacjom. Ważne jest również to, aby liczba celów nie była zbyt dużo, ponieważ wiele równoległych celów kończy się z nieosiągnięciem praktycznie żadnego. Nasz cel, który chcemy osiągnąć musi być realny i mierzalny. Chcecie schudnąć? 10 kg przez miesiąc? Do zrobienia, ale gwarantuję efekt jo-jo.
Dobrze jest również zapisać swoje cele na kartce i mieć je przy sobie, aby zawsze móc sobie o nich przypomnieć, gdziekolwiek się jest.
Moja rada: nie rzucaj się na głęboką wodę, zacznij od dwóch, trzech celów. :)

2. Ustalenie strategii.
Warto zastanowić się nad czynnościami, które pomogą nam w osiągnięciu celu. Pomyślmy, co może nam pomóc przybliżyć się do osiągnięcia celu, a co kategorycznie może nam przeszkodzić.
Ważny jest również czas realizacji celu. Wyznacz sobie termin, do którego planujesz osiągnąć cel. Może warto również podzielić cele na cząstkowe? Wówczas łatwiej będzie kontrolować, czy udało nam się wykonać składowe głównego celu.
Moja rada: jeśli cel długoterminowy Cię zniechęca, podziel go na cele podrzędne. 

3. Działaj i motywuj się!
Nie osiadaj na laurach. Wiem, że łatwiej napisać, a trudniej zrobić, bo czasami nie widzimy efektów, czasami chcemy zbyt szybko mieć te efekty. Aby utrzymać swoje postanowienia, możesz podzielić się głośno o tym, co postanowiłaś. A może działanie z drugą osobą (przyjaciółką, partnerem) pomoże Ci przejść przez drogę do osiągnięcia celu bez utraty chęci?
Moja rada: nagradzaj się za "małe" zwycięstwa. One motywują do dalszej pracy. 

4. Jeśli coś wymyka się spod kontroli - skoryguj plan.
Nie zawsze wszystko idzie po naszej myśli. Jeśli po wielotygodniowym czy nawet wielomiesięcznych działaniach zauważyliśmy, że nie ruszyliśmy się z miejsca trzeba skorygować te działania. Jeśli uznasz, że Twoje priorytety się zmieniły, zacznij realizować nowy cel, ale już tedy przemyśl go uważniej. :)

5. Nie zniechęcaj się.
Zaczęliśmy walkę o.. no właśnie o co? O lepszą siebie? O lepszą płacę? O zdrowie? Nie zniechęcaj się, na wszystko przyjdzie pora. Trudno czasami zmierzać do celu, jeśli dopada nas słomiany zapał - wiem. Sama czasem miewam takie momenty, ale trzeba być dobrej myśli i stosować chwyty psychologiczne, powtarzać codziennie, że "dam radę", bo wiara z działaniami czyni cuda!
Moja rada: poszukaj osoby, która będzie Cię wspierać. Dążysz do celu z inną osobą? Świetnie! Wspierajcie się razem.

Zbliża się Nowy Rok. Nowe postanowienia. Zatem mam nadzieję, że post przyda się do określenia swoich noworocznych celów i postanowień. :)

Pozdrawiam, Zdeterminowana.

poniedziałek, 14 grudnia 2015

Za co kocham zimę?

Zima ma swoich zwolenników, jak i przeciwników. Ja należę do jej zwolenników, ale wtedy, kiedy za oknem jest śnieg, a przynajmniej mróz! Zima musi się charakteryzować temperaturą grubo poniżej 0 stopni. I wcale nie przeszkadza mi fakt, że jestem zmarznięta. No może tylko troszkę, bo jak skostnieją mi stopy i nie mogę nimi ruszać to wtedy mam mały problem. :D

Jednakże zimę da się polubić, naprawdę! Jest ku temu sporo powodów. Zapraszam zatem do lektury. :)

1. Pierwszym i chyba najważniejszym faktem dlaczego kocham zimę to wiążące się z nią Święta Bożego Narodzenia. Jako dziecko uwielbiałam święta i tak zostało do tej pory. Na początku ekscytacja, że przyjdzie Święty Mikołaj (u mnie w regionie: Gwiazdor), potem, gdy już przestałam wierzyć w Świętego Mikołaja - stawałam się nim sama: kupowałam drobne upominki pod choinkę dla najbliższych. Magię czułam od dziecka. Magię czuję teraz. Prezenty, którymi mogę obdarować najbliższych sprawiają mi największą frajdę! :)


2. Jak były święta to muszą być również wszelkie ozdóbki, które pojawiają się zimą za sprawą Świąt. ♥ Uwielbiam wszelkie bombki, bałwanki, mikołaje, lampiony - to jest mój świat! :)




3. Śnieg, śnieg, śnieg i jeszcze raz śnieg. Uwielbiam ten biały puch, chociaż ostatnimi czasy jest go zbyt mało, za mało! Uwielbiam bawić się w śniegu, tak: ja 22-letnie dziecko! Lepić bałwana, kulać się z górek, gonić się z psem na śniegu i turlać się razem z nim! To jest naprawdę fantastyczny czas! :)


4. A jak śnieg, to i mróz. Tak: lubię mróz! Dzięki niemu można czuć się na dworze naprawdę rześko. I co z tego, że nos boli, kiedy oddychamy i nasza para staje się szronem. Mróz wymrozi wszelkie robactwo i latem jest tego mniej! Poza tym mróz potrafi pięknie malować! :))


5. Od ostatniej zimy, kocham ją również za możliwość jazdy na snowboardzie. To jest jeden z najwspanialszych sportów, z którym miałam styczność. Choć na początku było tragicznie to po nauczeniu się podstawowych ruchów - pokochałam. :)) W tym roku również byłabym baaaardzo zadowolona, gdybym mogła wyskoczyć przynajmniej na kilka dni w góry i móc doskonalić się w tym, co tak polubiłam minionej zimy. :)


6. Kocham zimę za hektolitry gorącej czekolady, kakao i mleka z miodem. Dla mnie zima = właśnie czekolada na gorąco. Do gorącej czekolady preferuję ciepły kocyk i książkę albo film z Ukochanym! :)


7. Zima kojarzy mi się również z zapachem cynamonu, mandarynek, pierniczków. ♥


A Wy, moi Drodzy? Lubicie zimę czy wręcz przeciwnie - nie możecie jej znieść? :)

Pozdrawiam, Zdeterminowana.

wtorek, 8 grudnia 2015

LBA raz jeszcze

Ponownie zostałam nominowana do zabawy Liebster Blog Award. Nominację otrzymałam już jakiś dobry czas temu od eM. z bloga http://liveinharmonywithyourbody.blogspot.com/ .
Dziękuję bardzo Kochana za nominację i z chęcią odpowiem na Twoje pytania.



Oczywiście przypominam zasady: „Nominacja do Liebster Blog Award jest otrzymywana od innego blogera w ramach uznania za „dobrze wykonaną robotę”. Jest przyznawana dla blogów o mniejszej liczbie obserwatorów, więc daje możliwość ich rozpowszechnienia. Po odebraniu nagrody należy odpowiedzieć na 11 pytań otrzymanych od osoby, która Cię nominowała. Następnie Ty nominujesz 11 osób (informujesz je o tym) oraz zadajesz im 11 pytań. Nie wolno nominować bloga, który Cię nominował.”

Zatem przejdźmy do sedna. Oto pytania i moje odpowiedzi:
1. Twoja ulubiona książka i dlaczego ją lubisz?
Ostatnio przeczytałam wspaniałą książkę Nicholasa Sparksa pt. "Najdłuższa podróż". Bardzo mnie urzekła i po przeczytaniu całości bardzo brakowało mi bohaterów. Opowiadania Iry, miłosna historia Shopie i Luke'a. Takie połączenia lubię najbardziej. :)

2. Do jakiego miasta/państwa chciałbyś podróżować i dlaczego?
Chciałabym kiedyś móc wybrać się do Kanady albo do Stanów Zjednoczonych. Dlaczego? Być może dlatego, że chciałabym zobaczyć życie w Ameryce, pozwiedzać najpiękniejsze miejsca i poznać ludzi. :) 

3. Czym się zajmujesz, gdzie pracujesz?
Póki co jestem studentką i jeszcze nie pracuję, ale szukam, szukam i szukam czegoś, w czym mogłabym się spełniać zawodowo. CV porozsyłane, jednak nikt nie oddzwania. :(

4. Ulubiony sport i dlaczego?
W tym momencie mojego życia mogę z całą pewnością stwierdzić, że moim ulubionym sportem jest pływanie. Po przerwie wracam znów do tego, co tak bardzo kochałam. Dlaczego pływanie? Dlatego, że całkowicie resetuje głowę, podczas treningu nie myślę o niczym, a skupiam się, aby płynąć poprawnie. Do tego pływanie angażuje każdy mięsień i dzięki pływaniu powrót do formy nie zajmuje sporo czasu. 

5. Ulubione ciasto i dlaczego?
Uwielbiam wszelkie babki, babeczki i murzynki. Nie wiem dlaczego, ale uwielbiam takie ciasta i mogłabym jeść je na okrągło. 

6. Miłe wspomnienie z dzieciństwa i dlaczego akurat te?
Gdzieś na wsi, dom mojej babci, godzina 7:00, trawa mokra, a ja na boso latam po tej mokrej trawce, a za plecami słyszę jak babcia woła: "przecież jeszcze rosa jest!". Wybrałam to wspomnienie, bo już takiej sytuacji nie zaznam nigdy. :)

7. Ulubiona bajka!
Trudno wybrać. Uwielbiam bajki i nie potrafię wybrać jednej! Uwielbiam Śpiącą Królewnę, 101 dalmatyńczyków, Tom i Jerry, no i Zwariowane Melodie. ♥

8. Twoje ulubione perfumy i opisz ich zapach (słodki, kwiatowy itp.)
Mój ulubiony zapach to DKNY Be delicious i wszystkie podobne do niego. Zapach moich ulubionych perfum jest kwiatowy. :)

9. Czym jest dla ciebie wygoda?
Hmm.. w sumie ciężko mi stwierdzić, czym jest dla mnie wygoda. Ciężkie pytanie. :D

10. Twój przepis na szczęście?
Nie mam takiego przepisu. Czasami są to zapalone świece i objęcia ukochanego, a czasami zwyczajny wolny dzień. 

11. Za co siebie kochasz/lubisz?
Lubię się za włosy koloru blond, za loki, które czasem są niesforne, na pełne usta i za to, jaka jestem. :)

Zabawa obiegła już całą blogosferę, więc zapraszam do zabawy osoby, które z chęcią odpowiedzą na powyższe pytania. :)

Pozdrawiam, Zdeterminowana.

środa, 2 grudnia 2015

Ratunek dla mojej skóry

Wcale nie tak dawno temu miałam problem ze swoją skórą. Na twarzy pojawiły się podrażnienia, które powodowały ostry świąd. Na udach pojawiły się zmiany skórne, na szczęście nie powodowały one świądu, jak te na twarzy, ale wyglądały nieestetycznie i nie bardzo chciałam się z nimi pokazywać, a niestety musiałam, bo mam zajęcia na basenie. 

Początkowo myślałam, że podrażnienia i inne zmiany skórne pojawiły się od chloru, ale prawdopodobnie nie w tym tkwił problem. W zasadzie ciężko określić, co było główną przyczyną, wiadomo jednak, że coś wywołało u mnie właśnie takie objawy. Na szczęście, w porę zrozumiałam, że nie są to zwykłe zaczerwienienia i wybrałam się po poradę do dermatologa. 

Po konsultacji dowiedziałam się tyle: zapalenie skóry. Przy czym na twarzy objawiło się to w inny sposób niż na nogach. Byłam trochę załamana, ale na szczęście trafiłam na świetną specjalistkę. 
Co poleciła pani doktor? Byłam mile zaskoczona, ponieważ otrzymałam darmowe próbki żelu do mycia twarzy "Pharmaceris" i kremu "La Roche-Posay".
Po za tym poleciła mi kupić żel pod prysznic i balsam do ciała marki "Cerkopil".



Co mogę powiedzieć o produktach ze zdjęć?
Z obu jestem ogromnie zadowolona. Przyniosły mi ukojenie w swędzącej skórze i nieestetycznych zmianach skórnych. 15 ml próbka starczyła mi, ażeby wyleczyć twarz. W 200 ml tubie mało co ubyło balsamu. Oba są wydajne. Choć cena balsamu Cerkopil jest dość wysoka, to nie żałuję tego zakupu. :)

W razie potrzeby, teraz już będę wiedzieć, po co sięgnąć, gdy męczą mnie podrażnienia skórne, rany czy przesuszenia. Z czystym sumieniem mogę polecić Cerkopil osobom, które borykają się z chorobami skóry. W zasadzie oba produkty są godne uwagi i przetestowania, jeśli Wasza skóra potrzebuje pomocy. :)

Pozdrawiam, Zdeterminowana.

czwartek, 26 listopada 2015

Przyprawy i zioła, których używam najczęściej

Nigdy nie przypuszczałam, że w kuchni będę używać tylu przypraw i ziół (w głównej mierze suszonych). Nie miałam pojęcia, jak one mogą wzbogacić smak posiłku.


Już nie raz, nie dwa razy pisałam, że do gotowania trzeba dojrzeć. I to zdanie jak najbardziej podtrzymuję. Zresztą nie tylko do gotowania, ale również do pieczenia. 
Nigdy nie mogłam uwierzyć w połączenie ja + kuchnia. Sytuacja wydawała się tak bardzo nieprawdopodobna. Ale na szczęście stało się! Weszłam do kuchni. Kilka dań mi nie wyszło, nie zraziłam się. Wtedy odkryłam, że diabeł tkwi w szczegółach. Wiedziałam, że sól i pieprz nie zdziałają cudów, ale myślałam, że jakoś to będzie smakować. Jakież to rozczarowanie jak prosty sos mięsny do spaghetti mi nie wyszedł. 


Moje TOP 6 przypraw i ziół:

#6 Sól
Co prawda używam coraz, coraz mniej, ale nie wyobrażam sobie dania choć bez odrobiny soli. W soli morskiej znajduje się wysoka zawartość minerałów i dlatego jest lepszym produktem niż sól kuchenna.

#5 Majeranek
Zioło o bardzo intensywnym zapachu, nadaje dobry smak i zapach. Uwielbiam używać to zioło do pieczonych udek.

#4 Oregano
Charakteryzuje się lekko gorzkim smakiem, nieco podobnym do majeranku. Oregano stosuję do pieczonych ziemniaków, sosów mięsnych, zapiekanek czy pizzy.

#3 Papryka ostra 
Zawsze uwielbiałam pikantne potrawy. Posiada intensywny zapach oraz smak. Używam przeważnie do różnego rodzaju mies.

#2 Pieprz
Jest najpopularniejszą przyprawą dodającą pikanterii potrawie. Gości na pewno w każdym domu. Pieprz dodaję praktycznie do wszystkiego. 

#1 Cynamon
Najbardziej aromatyczna przyprawa w mojej kuchni. Ma korzenny zapach. Uwielbiam jego zapach w omlecie oraz w połączeniu z gruszkami i jabłkami.

A Wy Kochani, macie ulubione przyprawy i zioła? :)

Pozdrawiam, Zdeterminowana.

sobota, 21 listopada 2015

Listopadowe migawki

Ten miesiąc jest o niebo lepszy od minionego. Szczerze mówiąc: ciężko było znów wziąć się w garść i ogarnąć wszystko wokół siebie, ale dzięki zapałowi (na szczęście nie słomianemu) jestem teraz lepiej zorganizowana, mam więcej zapału do pracy i czuję się świetnie. 

W zeszłym miesiącu aktywność fizyczna budziła we mnie niechęć, ale po kilku zajęciach na basenie, znów zaczęła kiełkować we mnie miłość do pływania. Rozważałam również zakup karnetu na siłownię, ale zrezygnowałam na rzecz ćwiczeń w domu. Na szczęście trening w domu wykonuję z uśmiechem na twarzy, a przy tym mogę pooglądać sobie serial, więc relaks do potęgi drugiej. :)
Moje odżywianie też uległo zmianie. Przede wszystkim w listopadzie jest mniej słodyczy, niż w poprzednim, choć nadal się jeszcze pojawiają.






Kilka lat temu, dwa lata z rzędu listopad był dla mnie miesiącem strasznym. Cykliczne bóle głowy, które przychodziły znikąd i znikały kiedy same chciały, niechęć do wszystkiego, co na mnie czekało do zrobienia. Do tego przez ból głowy moja satysfakcja z życia malała, zapału nie było i byłam wyciśnięta z życia. 
Na szczęście już trzeciego roku z rzędu nie było. Moje nastawienie na jesień się zmieniło. Lubię spacery, więc póki mogłam - spacerowałam sporo. 


Szkoda, że to już koniec złotej jesieni, ale teraz czekam z niecierpliwością na Boże Narodzenie. Już nawet przygotowałam coś, co czeka na ten dzień. Domek z piernika! Robiłam pierwszy raz w życiu i wyszedł całkiem nieźle. Mam nadzieję, że dotrwa jeszcze ten miesiąc i się nie zawali. ;)


A Wy, Kochani, jak czujecie się w listopadzie? 

Pozdrawiam, Zdeterminowana.

poniedziałek, 16 listopada 2015

Produkty receptury babuszki Agafii

Dzisiejszy post chciałabym poświęcić produktom receptury babuszki Agafii (i nie tylko), a w zasadzie chciałabym najbardziej przedstawić jeden z nich. Ale zanim przejdę do konkretów, będzie trochę opowieści. :)
Kosmetyki zamawiam ze sklepu internetowego i jestem zadowolona zarówno z kosmetyków, jak i czasu dostawy. Przy zakupie kilku produktów w pudełku zawsze znajdzie się mały gratis w postaci małej saszetki kosmetyku - nie zawsze tej samej firmy, ale produkt będący w ofercie tegoż sklepu (za pierwszym razem otrzymałam saszetkę żelu do układania włosów, a tym razem szampon) + firmowa krówka.

Przyznam szczerze, że jest to miły gest ze strony sklepu, ponieważ po wypróbowaniu żelu do układania włosów byłam zadowolona z jego działania i postanowiłam poszukać więcej informacji na temat tego produktu - oczywiście z chęci przyszłych zakupów. Więc korzyść działa w obydwie strony. :)

Żel do układania włosów
Z tego żelu byłam zadowolona, bo moje loki były sprężyste i z chęcią kupiłabym większą wersję tej saszetki. Może następnym razem! Więc punkt dla sklepu za darmowe próbki, które mogą zachęcić do kupna danego produktu. :)

Moje produkty, które zamówiłam na początku listopada przedstawiam na zdjęciu poniżej. Paczka dotarło do mnie w ciągu dwóch dni. Zamówiłam szampon przeciw wypadaniu włosów i trzy maseczki do włosów: dwie drożdżowe i jedna jajeczna.


A jako dodatek dostałam szampon pszeniczno-owsiany. Jednak ten szampon wydał mi się zbyt tępy, tzn. nie chciał się pienić, a włosy były sztywne, więc po niego więcej nie sięgnę. :)


Zatem teraz możemy przejść do przedmiotu tego postu.
Jak wiecie lub też nie, moje włosy w listopadzie zeszłego roku zaczęły lecieć mi z głowy. Dosłownie. Przy każdym myciu włosów kosmyki spływały mi po plecach, a ja za każdym razem płakałam, patrząc jak bardzo przerzedziły mi się włosy. Co prawda włosy się już wzmocniły, nie wypadają na potęgę i jest całkiem dobrze, ale nadal stosuję produkty do włosów ze skłonnością do wypadania oraz stymulujące porost włosów. W tegoroczne wakacje duży czytałam na temat masek drożdżowych i znalazłam jedną dla siebie. Drożdżowa maska receptury babuszki Agafii, którą wręcz uwielbiam.



Po każdym myciu głowy nakładam tę maseczkę zgodnie z tym, co napisane jest na opakowaniu, czasami potrzymam dłużej, w każdym bądź razie na pewno nie siedzę z zegarkiem w ręku. Właśnie kończy mi się drugie opakowanie i ani myślę zmienić kosmetyk. Chociaż niedługo będę musiała zrobić przerwę w stosowaniu. :)



Dlaczego ją tak uwielbiam? Już tłumaczę.
Od listopada 2014 do połowy tego roku miałam wrażenie, że moje włosy "stoją" w miejscu i nic nie rośnie. Na początku pomagały mi suplementy, które faktycznie zahamowały nadmierne wypadanie. Chciałam też, żeby w końcu zaczęły mi rosnąć. Po wykorzystaniu już drugiego pojemnika drożdżowej maseczki mam wrażenie, że pojawia się coraz więcej baby hair. Zapewne nie tylko dzięki maseczce, ale również racjonalnemu odżywianiu, ale jestem szczęśliwa, że moje marzenia wreszcie się spełniają. Moje najczarniejsze wizje nie spełnią się, bynajmniej nie teraz. Cieszę się, że włosy są w coraz lepszym stanie. 
Poza tym kosmetyk łatwo się nakłada oraz bez problemu spłukuje. Włosy są wygładzone i miękkie w dotyku. A jednym z ważniejszych powodów, dla którego wybór padł właśnie na ową maskę była cena. Cena regularna to 15 zł za 300 ml, ale sklep internetowy, z którego zamawiam, często miewa promocje i tak jedno opakowanie tej maski można nabyć za połowę, czyli za 7,5 zł.

A Wy, moi Drodzy, macie swoje ulubione szampony/odżywki? :)

Pozdrawiam, Zdeterminowana.

środa, 11 listopada 2015

Naleśniki kukurydziane

Naleśniki są daniem prostym i szybkim do przyrządzenia. Można je zjeść na śniadanie czy obiad, zabrać do szkoły czy do pracy. Przepisów na nie jest cała masa. Mogą być zwykłe pszenne, żytnie, graham, a nawet bezglutenowe. Tym razem naszła mnie ochota na naleśniki kukurydziane. Jako, że wcześniej takich nie jadłam, byłam ciekawa nowego smaku. Wcześniej będąc na zakupach zaopatrzyłam się w mąkę kukurydzianą, więc na co czekać? Trzeba próbować! ;)


Czego potrzebowałam?
- 130 g mąki kukurydzianej
- 70 g mąki ziemniaczanej
- ok. 300 ml wody
- 2 jajka
- oliwa z oliwek/olej

Przygotowanie:
Jajka roztrzepałam, dodałam wodę. Następnie dodałam mąkę i odrobinę oliwy. Patelnię wysmarowałam kilkoma kroplami oliwy.
Moje naleśniki zjadłam z twarogiem, ale również dobrze smakowałyby z powidłami czy dżemami. :)






Naleśniki kukurydziane polecam każdemu. Dwa wystarczyły, abym nasyciła się na początek dnia. :)
Kochani, a Wy, jakie naleśniki lubicie najbardziej? :)

Pozdrawiam, Zdeterminowana. 

sobota, 7 listopada 2015

Lista rzeczy do zrobienia przed śmiercią

Każdy z nas z pewnością wie, że nie mamy dziewięciu żyć jak koty (a szkoda, bo to jest bardzo niesprawiedliwe). Pewnie każdemu z nas przeszło przez myśl, co chciałby zrobić przed śmiercią. Co prawda do śmierci jeszcze trochę czasu, mam nadzieję, ale pomyślałam, żeby stworzyć właśnie taki post. :)


1. Założyć rodzinę.
To naprawdę dla mnie priorytet. Marzę o ślubie i gromadce dzieci, jeśli tylko kwestia finansowa pozwoli mi na taką gromadkę.

2. Mieć wspaniały dom z ogrodem.
Kolejne marzenie. A w tym ogrodzie szczęśliwe, rozbiegane zwierzęta. Mogą być to dwa psy i dwa koty - czemu nie! 

3. Ukończyć studia II stopnia.
Jeszcze tylko półtora roku i mission completed, ale różne wypadki chodzą po ludziach i nie wiadomo, co stanie się w przyszłości.

4. Skoczyć ze spadochronem. 
Nie ze spadochronu, bo to by się skończyło rychłą śmiercią i nici z mojej listy. :D

5. Odwiedzić każdy kraj i poznać jego kulturę.
Ciężkie do zrealizowania, ale przynajmniej część z nich chciałabym odwiedzić. USA, Kanada, Japonia, Tajlandia, Australia - jestem ciekawa, jak tamtejsi ludzi żyją.

6. Zamieszkać w zagranicznym mieście.
Nieważne czy to będzie Londyn, Berlin, Ateny czy Nowy Jork. Chciałabym zobaczyć, jak mieszka się gdzieś indziej, niż w Polsce.

7. Nauczyć się tańczyć.
Co prawda nie jestem ostatnią pokraką na parkiecie, tak sądzę, ale fajnie byłoby umieć zatańczyć pięknego walca wiedeńskiego na swoim ślubie. 

8. Całować się w deszczu.
Rodem z pięknych komedii romantycznych. Strugi deszczu, a w nich tylko i wyłącznie dwie postacie. No i oczywiście, aby obeszło się potem bez choroby. ;)

9. Znaleźć fascynującą pracę.
Taka praca, która będzie dawała mi poczucie satysfakcji i spełnienia, a nie taka, do której chodzę, bo muszę.

10. Polecieć balonem.
Uważam, że fajnie wzlecieć w niebo i czuć ten wspaniały zapach (tak myślę, że cudowny :)).

11. Przebiec 10 km w zawodach.
Marzenia biegowe ciągle się oddalają, ale jeszcze nic straconego. Może wrócę do biegania, jako jedna z aktywnych mam i wtedy zabłysnę na pierwszych zawodach tego typu.

12. Zaszaleć w Las Vegas.
Nie, nie chcę się upić i nic nie pamiętać, ale iść do kasyna i wygrać mnóstwo pieniędzy. :D

13. Spędzić Święta Bożego Narodzenia w krainie pełnej śniegu.
Oooo tak. Marzę o białych świętach, w domu kominek, nad kominkiem gałązki świerkowe, a nieopodal pięknie udekorowana choinka, pod którą znajdują się wymarzone prezenty dla moich bliskich.

14. Wejść na najwyższe budowle świata.
A na szczycie zachłysnąć się powietrzem i otaczającymi mnie widokami.

15. Nauczyć się wreszcie porządnie fotografować.
Choć mam lustrzankę od kilku lat, najlepiej wychodzą mi zdjęcia makro, ale marzy mi się zrobienie kiedyś pięknego portretu.

16. Obejrzeć Igrzyska Olimpijskie na żywo.
To musi być fenomenalne zjawisko. Wokół tysiące ludzi. Obejrzenie biegów sprinterskich na  stadionie.

17. Zjeść tradycyjne danie każdego kraju.
Oczywiście nie wszystko na raz, ale chciałabym posmakować każdego zakątka na tym świecie. :)

18. Wziąć kąpiel w kozim mleku.
Podobno właściwości koziego mleka są niesamowite.

19. Nauczyć się kilku języków obcych.
A przy tym udoskonalić swój angielski. Inne języki, które mnie interesują to: niemiecki, francuski, hiszpański, włoski, chiński, japoński. Może czas zabrać się za naukę, któregoś z wymienionych?

20. Nauczyć się szydełkować.
Robiłabym piękne szaliki, czapeczki, sweterki i wszystko swoimi mizernymi rękoma. Co prawda umiejętności manualnych nie mam, ale kto wie, może pewnego dnia pokażę Wam mój pierwszy sweter. :D

21. Spędzić dzień lub dwa w lususowym hotelu.
Jak szaleć, to szaleć. Dzień w obrzydliwie drogim hotelu nikomu nie zaszkodzi. :D

22. Dla równowagi: spędzić noc pod gołym niebem w szczerym polu.
Zawsze chciałam leżeć gdzieś na trawie i nocą obserwować gwiazdy - oczywiście z daleka od miasta.

23. Pojechać w Alpy.
A tam dalej wałkować snowboard, aż w końcu nauczę się jeździć perfekcyjnie!

24. Wybrać się na zakupy i kupić, co tylko dusza zapragnie.
Oczywiście jeśli stan gotówki będzie zadowalający - nigdy kart kredytowych i pożyczek na zakupy odzieżowe.

25. Napić się naprawdę dobrego wina.
Co prawda nie pijam zbyt często alkoholu, ale dobre wino z chęcią bym przygarnęła.

26. Pójść na koncert Andre Rieu (najlepiej w wydaniu świątecznym) i Andrea Bocielliego.
Ten pierwszy marzy mi się odkąd w telewizji zobaczyłam jak przemierza święta przez różne kraje muzyką. Zakochałam się!

27. Spędzić cały dzień w SPA.
Obojętnie czy sama, czy z mamą bądź przyjaciółką. Taki relaks należy się każdej kobiecie i każda z nas powinna spędzić cały dzień bądź dwa na przeróżnych zabiegach. I tak przynajmniej raz w miesiącu. ;)

28. Przeczytać dzieła literackie.
Te, które miałam czytać w czasach szkolnych - nie czytałam. Więc w końcu przyjdzie taki czas, kiedy dojrzeję i zrozumiem, o co chodzi w owych dziełach.

29. Umrzeć śmiercią naturalną.
Nie chcę umierać z powodu choroby, chcę odejść z tego świata po prostu, ze starości.

30. Umierać z myślą, że niczego w życiu nie przegapiłam, że wykorzystałam wszelkie szanse.

31. Znaleźć czterolistną koniczynę.
Wtedy przyniosłaby ona mi szczęście w wykonaniu wszystkich tych powyższych zadań.

A Wy, moi drodzy, macie taką listę?

Pozdrawiam, Zdeterminowana.

wtorek, 3 listopada 2015

Pływanie dobre na wszystko

źródło: bodyinfo.pl
Odkąd pamiętam pływanie nie było moją dobrą stroną. Stylem klasycznym (tzw. żabką) płynęłam przez 3 pełne ruchy, a potem powoli moje ciało spadało w otchłań wody. Pływałam zawsze z głową ponad wodą. Z kolei kiedy skakałam do wody zatknięcie nosa było koniecznością.
Pełne rozczarowanie i stres przeżyłam 3 lata temu, kiedy okazało się, że wraz z rozpoczęciem roku akademickiego, zaczynam zajęcia na basenie. Zmartwiłam się strasznie, bo przecież nie umiem pływać. Po pierwszych zajęciach byłam załamana. Dosłownie. Szukałam sposobu, aby się uwolnić od koszmarnych zajęć. Jednak kiedy ochłonęłam, stwierdziłam, że może to jest czas, żeby nauczyć się pływać.

Początki były trudne, nie ma co ukrywać, ale dzięki dodatkowym godzinom na pływalni powoli zaczynałam pływać, a nie tonąć. Jak już złapałam o co chodzi, byłam zachwycona. Jednak wtedy przeżyłam kolejny stres. Zaliczenie? Oprócz pływania, skok na główkę! Coooooo? Tego się nie spodziewałam, ale cóż. Narzeczony poświęcił mi sporo czasu, abym mogła zaliczyć skok na dobrą ocenę. Na początku, jak zresztą z pływaniem, było trudno. Muszę przyznać, że chyba nawet gorzej. Nie mogłam wyzbyć się lęku przed wylądowaniem w wodzie najpierw głową, później resztą ciała. Bałam się, ale wsparcie ukochanej osoby dało mi moc i w zasadzie dzięki tej osobie nauczyłam się skoku na główkę. 

Jak już nauczyłam się pływać żabką, pływanie stało się dla mnie swojego rodzaju pasją. Z chęcią chodziłam na zajęcia, pływalnie odwiedzałam 2-3 razy w tygodniu i sprawiało mi to naprawdę wielką frajdę. Potem jeszcze doszła umiejętność pływania grzbietem i kraulem. :)


Chciałabym zachęcić Was do pływania przedstawiając zalety tej aktywności fizycznej:
1. Pływanie koryguje wady postawy. W zasadzie nie tylko pływanie, ale również ćwiczenia w wodzie. Zarówno jedno, jak i drugie nie obciąża kręgosłupa ani stawów, wzmacnia natomiast mięśnie, zwłaszcza grzbietu, które właśnie podtrzymują kręgosłup. Łagodzi również bóle stawów, ponieważ gdy pływamy - nie obciążamy ich.

2. Pływanie ma korzystny wpływ na układ oddechowy, ponieważ zwiększa się pojemność płuc.

3. Pływanie przyspiesza regenerację po wysiłku oraz rozciąga i relaksuje mięśnie. W dodatku relaksuje i pozwala na odstresowanie się.

4. Pływanie może uprawiać praktycznie każda osoba. Z otyłością, z niedowagą, w ciąży. osoby młode i starsze. Jest "lekiem" dla osób, które nie mogą uprawiać innych sportów. :)

Czego chcieć więcej? Kilka najważniejszych zalet, a ostatnia powinna przemawiać do wszystkich. Jest to sport dla każdego, niezależnie od stanu zdrowia i wieku. 
Jeśli jeszcze nie wiesz, czy lubisz pływać, zachęcam spróbować. Jeśli nie umiesz pływać - nie zniechęcaj się. Znajdź osobę, która Ci pomoże, trenera, który Cię nauczy. 

Pozdrawiam, Zdeterminowana.

czwartek, 29 października 2015

Jak zwalczyć niechęć do ćwiczeń?

Najczęstszą wymówką jest "zaczynam od jutra". Tak, tak. Dobre sobie. Jutro nadchodzi, a dalej mówisz "od jutra"? Skąd ja to znam. Miewam czasami właśnie takie "zacięcie" do ćwiczeń i jedyne słuszne rozwiązanie to zacząć nie jutro, a dzisiaj! Ten problem można nazwać słomianym zapałem, ale co wtedy, gdy ani dzisiaj, ani jutro nie jest dobrym dniem dla Ciebie? Czujesz się jak zmięta ścierka, wyciśnięta z życia?

Ćwiczę regularnie od hmm.. dwóch lat? Czasami jednak dopada mnie właśnie faza niechcemisia i nicnierobienia. Tak jest właśnie teraz. Choć szczerze powiedziawszy to nie do końca prawda, bo jednak coś tam robię. Basen, spacery. Nie siedzę bezczynnie 16 godzin w domu/na uczelni/gdziekolwiek indziej (uff, jakie szczęście, że mam te zajęcia na basenie).

Tak cieszyłam się na rozpoczęcie roku akademickiego, a teraz.. czuję się właśnie jak ta owa zmięta, wyciśnięta z życia ścierka. Przychodzę do domu, trochę ogarniam, robię obiad/coś smacznego do zjedzenia, siadam do komputera i dalej robię to, co muszę. Trzeba zrobić zadania z ekonomii, kwestionariusz ankietowy z gospodarki przestrzennej (na szczęście to już za mną - dziś wysłałam raport, prezentację i wyniki w excelu), a potem jeszcze poświęcić kilka chwil na przypomnienie sobie formuł Excela w celu dalszego rozwiązywania zadania.

Stwierdzicie pewnie, że tylko narzekam. Jednak to nie jest narzekanie, może troszeczkę, ale próbuję również zobrazować Wam moje teraźniejsze życie, z którym nie mogę się zgrać. 
Blog jest trochę taką moją odskocznią od tego pędzącego życia, ale też daje kopa do działania. Po leniwym okresie czas wziąć się w garść. Powoli ta niechęć mi przechodzi, pływanie sprawia przyjemność, więc czas dołączyć kilka innych aktywności. ;)

Listopad ma być miesiącem już bardziej aktywnym. W październiku nie było rewelacji, nie było też całkowitej klapy. Życzę sobie, aby przedostatni miesiąc roku był dla mnie łaskawy. Życzę również sobie więcej zapału, motywacji i radości z aktywności fizycznej. :)

W domu mój zapał do ćwiczeń maleje wraz z późniejszą godziną zakończenia zajęć, więc myślę nad wykupieniem karnetu na siłownię. Co tydzień w poniedziałki mam zajęcia na basenie. Przypomniały mi się dobre chwile z pływaniem i myślę również nad kupnem karnetu na basen. W każdym bądź razie okaże się niebawem, co wybiorę i na co postawię. Nie chcę planować, bo jak sami wiecie, wtedy czuję presję i zazwyczaj wychodzi nie tak, jak zaplanowałam.

A teraz kilka motywacji zarówno dla mnie, jak i dla innych zniechęconych. ;))













Te zdjęcia uświadamiają mi, że aktywność fizyczna jest fajna i można czasem od niej odpocząć, tydzień, miesiąc, ale na dłuższą metę życie bez sportu daje się we znaki. Po prostu tęsknię. :)

Pozdrawiam, Zdeterminowana.