piątek, 22 lipca 2016

Jak przechowywać owoce i warzywa?

Coraz więcej spożywamy owoców i warzyw, ponieważ jest to bogactwo minerałów, witamin i błonnika. Ale czy wiemy, jak prawidłowo je przechowywać, aby utrzymać ich świeżość i walory smakowe? Jeśli poznamy kilka zasad odpowiedniego magazynowania, nasze owoce i warzywa przetrwają dłużej, a tego przecież chcemy, prawda? ;)

źródło: http://www.fresh-market.pl/
Najlepiej kupować owoce i warzywa w niewielkich ilościach, aby nie magazynować ich zbyt długo. Jeśli nie zamierzamy zjadać czy zużyć ich od razu, przechowujmy je w chłodnym miejscu. Ja stosuję zasadę: pierwsze kupione, pierwsze zjedzone i nie muszę się martwić tym, że wyrzucę zepsute jedzenie. Nie kupujmy uszkodzonych już owoców i warzyw, ponieważ w uszkodzenia, różnego rodzaju pęknięcia czy zgniecenia są miejscem, gdzie będą rozwijać się bakterie oraz pleśń.

Lodówka jest świetnym miejscem do przechowywania pożywienia, na szczęście nie musimy już szukać chłodnych i zacienionych miejsc. Nada się doskonale dla owoców mniej trwałych, czyli: maliny, wiśnie czy truskawki, ale również dla większości zielonych warzyw typu: sałata, brokuły, szparagi, por czy brukselka. Do lodówki wkładamy owoce nieumyte z szypułkami.

Trzymając owoce i warzywa w lodówce pamiętajmy, aby zapewnić im stały dostęp powietrza. Nie przechowujmy ich w woreczkach, szczelnych pojemnikach, czy foliach aluminiowych, ponieważ w opakowaniach skrapla się para sprzyjająca rozwojowi grzybów i gniciu). Miejsce, w którym przechowujemy w lodówce owoce i warzywa możemy wyłożyć ręcznikiem papierowym, który wchłonie nadmiar wilgoci i dzięki temu dłużej zachowują świeżość.

Uwaga: zielonych warzyw nie przechowujemy razem z produktami wydzielającymi etylen (czyli zielonych warzyw nie przechowujemy z papryką, bananami, jabłkami, gruszkami czy pomidorami), który sprawia, że w jego obecności szybciej się zepsują.

Wiadomo, że większość warzyw powinniśmy przechowywać w lodówce, ale nie wszystkie. Jakim warzywom i owocom nie sprzyja lodówka?
Na pewno ogórkom  i pomidorom, ponieważ w niskiej temperaturze szybciej się psują i tracą smak. Miejsce dla tych wyżej wymienionych zarezerwujmy w koszyku czy półmisku w kuchni.
Ziemniaki również nie lubią się z lodówką, ponieważ... mogą w niej zgnić. Odkąd pamiętam ziemniaki (w większych ilościach) przechowywano u mnie w piwnicy, a w domu w wiaderku w szafce i praktycznie nigdy się nie zepsuły. Na blacie w kuchennym koszyczku możemy przechowywać jabłka, gruszki, owoce cytrusowe i tropikalne, brzoskwinie, arbuzy czy melony.


wtorek, 19 lipca 2016

TOP6 ćwiczeń na pośladki i nóg

Większość z nas marzy o uniesionej, zgrabnej pupie, smukłych udach i łydkach. Trening dolnych partii ciała jest dla każdego z nas bardzo ważny (szczególnie dla kobiet :)). Dziś przygotowałam dla Was post, w którym pokażę moje ulubione ćwiczenia na dolne partie ciała.

Jest wiele ćwiczeń, które naprawdę lubię, ale żeby nie robić z posta wielkiego tasiemca zaprezentuję dosłownie kilka w formie zdjęć, które z pewnością wszyscy znają. :)

1. Klasyczne przysiady - nogi rozstawiamy na szerokość bioder, rozluźniamy kolana, prostujemy plecy i wciągamy brzuch. Stopniowo obniżamy ciało przesuwając biodra do tyłu w taki sposób, jakbyśmy chcieli usiąść na krześle. Trzeba pamiętać, aby kolana nie wychodził za linię palców u stóp. Ćwiczenie angażuje mięśnie nóg, mięśnie pośladkowe, w mniejszym stopniu mięśnie łydek, brzucha i dolnej części pleców.


2. Przysiad z wyrzutem nogi do tyłu - zasada ta sama co w klasycznym przysiadzie z tymże, kiedy wstajemy (wracamy do pozycji wejściowej) odwodzimy nogę do tyłu. Musimy pamiętać, aby nie rzucać bezwładnie nogą, tylko kontrolować ruch. W tym ćwiczeniu jeszcze bardziej poczujemy mięsień pośladkowy.


3. Unoszenie pięt w przysiadzie plie - nogi rozstawiamy na szerokość barków, palce stóp skierowane są na zewnątrz. Następnie robimy przysiad, uginając kolana do momentu, w którym uda będą równolegle do podłoża. W tym momencie podnosimy zaczynamy pracę na mięśnie łydek: podnosimy pięty do góry, następnie kładziemy z powrotem na podłoże - całość oczywiście powtarzamy przynajmniej kilkakrotnie.


4. Unoszenie bioder w leżeniu na plecach - kładziemy się na macie, stopy kładziemy płasko na macie, nogi uginamy w kolanach. Spinamy pośladki i unosimy w górę tak, aby całe ciało tworzyło jedną linię. Następnie opuszczamy biodra, ale nie kładziemy ich na macie. Te ćwiczenie można wykonywać również w inny sposób: unieść biodra i trzymać w jednej linii przez np. 30 sekund. Uwierzcie, że poczujecie pośladki! :)


5. Unoszenie zgiętej nogi w podporze podpartym - przechodzimy do klęku podpartego. Nogę zginamy w kolanie i unosimy do góry. Następnie opuszczamy z powrotem do pozycji wejściowej. W tym ćwiczeniu poczujemy mięśnie ud i pośladków.


6. Zginanie nogi w podporze podpartym - przechodzimy do klęku popartego, nogę odwodzimy w bok, na zmianę prostujemy i odwodzimy, zachowując przy tym równowagę. Poczujemy zarówno udo, jak i pośladek.


Wszystkie wyżej wymieniony często wykonuję i bardzo lubię. A Wy, Kochani, macie swoje ulubione ćwiczenia na pośladki i nogi? :)


sobota, 16 lipca 2016

Moje Trójmiasto

Długo nie mogłam się przekonać do pozostania "na zawsze" w Trójmieście. Wiedziałam, że zostanę, bo lepsze warunki pracy, więcej możliwości rozwoju, ale naprawdę nie byłam przekonana. Teraz, gdy pracuję, zostałam tu trochę przymusowo. I wiecie co? Mogę teraz powiedzieć, że Trójmiasto jest piękne. Wspaniałe miejsce do mieszkania, do zwiedzania i do odpoczynku. Jest tu wszystko, czego mi trzeba. Piękne widoki, grono przyjaciół, parki i lasy. Zwarte centrum Gdańska, które można podziwiać, bulwar w Gdyni, po którym można spacerować. No i Monciak, na którym czuję się pośród turystów, jak... turystka.
Pięknie jest latem, jesienią, zimą i wiosną. Trójmiasto zawsze jest piękne. W świetle słońca, zakryte liśćmi, przyprószone śniegiem i rozkwitające życiem.

Czy jest lepsze miejsce do zamieszkania na ziemi? Miejsce, gdzie łączy się wakacyjny luz z zabytkami? Każdy ma swoje miejsce na tej planecie, a ja właśnie chyba je znalazłam. 
Mimo tego, że w Trójmieście mieszkam już 4 lata nigdy nie czułam się, jak u siebie, ale to chyba przychodzi z czasem. Wreszcie poczułam, że jestem częścią tego parku, tego morza i tych zabytków.
Tą przynależność poczułam całkiem niedawno, cieszę się, bo teraz mam dwa domy. Ten rodzinny i ten w Trójmieście. Jeśli jeszcze nie odwiedziliście żadnego miasta spośród tych trzech, koniecznie to nadróbcie! :)

Zapraszam Was na małą galerię mojego Trójmiasta. :)

Park Oliwski

Park Oliwski

Jesienny spacer trójmiejskimi ścieżkami

Stacja PKM

Zimowe morze

Spacery zimą

Największy kontenerowiec świata wpłynął na terminal DCT - MSC Maya

Lepsza strona Gdańska - widok z koła widokowego

Widoki na Gdańsk z koła widokowego



W drodze pod pomnik na Westerplatte

Westerplatte

Morze, a w oddali terminal kontenerowy DCT

Widoki z wody

Wycieczka tramwajem wodnym

wtorek, 12 lipca 2016

Powody, dla których warto się uśmiechać


Wstępu do tego posta chyba nie muszę pisać. Warto się uśmiechać zawsze i wszędzie. Dlaczego? O tym poniżej. :)

1. Spojrzysz na życie łaskawszym okiem!
Tak - to prawda. Uśmiech wyzwala pozytywne emocje, poprawia nastrój i wypływa na większe zadowolenie z życia. Zdziwieni? Może wreszcie czas na to, by się uśmiechnąć i zmienić swoje nastawienie? Zamiast codziennie rano narzekać na poranne wstawanie, spróbujcie uśmiechnąć się do lustra i powiedzieć do siebie: "to będzie wspaniały dzień - tyle rzeczy może się wydarzyć". :)

2. Uśmiech przyciąga do Ciebie ludzi.
Człowiek lubi przebywać w towarzystwie ludzi szczęśliwych. Niefajnie jest siedzieć w ponurym towarzystwie i na każdym spotkaniu prześcigać się w litanii narzekań. Jeśli nie chcesz być uważana/uważany za osobę ponurą - uśmiechnij się (przynajmniej czasami!). Nie pokazuj, że codziennie masz zły dzień (bo ludzie z miną na kwintę tak wyglądają). Działaj! :)

3. Uśmiech jest zaraźliwy. 
To coś, jak ziewanie. Ziewniesz raz i nagle wywołasz falę ziewu w towarzystwie. Spróbuj z uśmiechaniem się. Uśmiechnij się na ulicy, a jest pewna, że niejedna osoba odwzajemni ten miły gest. 
Nie sądzicie, że świat byłby milszy, gdyby na ulicy można było spotkać więcej zadowolonych i uśmiechniętych ludzi?

4. Polubisz siebie.
Ludzie, którzy śmieją się częściej są postrzegani jako bardziej atrakcyjni przez ich otoczenie. Poza tym uśmiechając się - faktycznie jesteśmy bardziej atrakcyjni, a wiadomo, że każdy lubi czuć się atrakcyjnie. Więc nie zważajmy na nic, uśmiechajmy się i bądźmy obdarowywani uśmiechami.

5. Gdy się uśmiechasz, Twoi towarzysze mogą się zrelaksować.
Dlaczego? To proste. Kiedy się uśmiechasz, bije od Ciebie radość i szczęście. Łatwiej jest Ci zaakceptować ludzi i bez problemu to okazujesz (właśnie uśmiechem). Takie zachowania pomagają w budowaniu dobrych relacji osobistych, ale również zawodowych. :)

6. Ludzie uśmiechnięci więcej zyskują!
Wszędzie. Czy to na rozmowie kwalifikacyjnej, czy w sklepie. Chodząc uśmiechniętym dajesz do zrozumienia reszcie społeczeństwa, że jesteś osobą pozytywną.
Sama na rozmowie kwalifikacyjnej starałam się być uśmiechnięta, wtedy nie widać stresu i rozmowa przebiega w bardziej przyjaznych warunkach. Co prawda, wtedy nie otrzymałam tej pracy, za to cenne doświadczenie w rozmowach kwalifikacyjnych zostało. Nie przejmować się - uśmiech proszę!



Kochani, dorzucicie powody, dla których warto się uśmiechać? A może powiecie mi, dlaczego Wy się uśmiechacie, może macie jakieś konkretne powody? :)


sobota, 9 lipca 2016

Twarogowe gofry

Naszła mnie ochota na gofry, takie prawdziwe gofry z wakacyjnej budki, ale jak wiadomo, te, o których mowa są kaloryczne. Oczywiście, że czasem można sobie pozwolić na takie grzeszki, ale nie wieczorem i nie po treningu. ;)

Skoro nie zjem sobie gofra z budki, pomyślałam, że zrobię swoje. Ale... żytnie już były, razowe też, postanowiłam postawić na więcej białka w posiłku i tak powstały twarogowe gofry.
Chrupiące, sprężyste i naprawdę smaczne! Sama zdziwiłam się, jak smaczne mogą one być. Te gofry idealne są na posiłek potreningowy, jeśli ciasto podzielimy na 5 części, wtedy gofr będzie miał ok. 137 kcal (4,23 g tłuszczu, 13,36 g węglowodanów i 10,57 g białka).

Czego potrzebowałam do wykonania twarogowych gofrów?
- 200 g twarogu (u mnie półtłusty trzykrotnie mielony)
- 4 łyżki mąki pszennej pełnoziarnistej (ok. 55 g)
- 2 jajka 
- łyżeczka sody oczyszczonej 
- 2 łyżki słodzidła (ok 25 g)
- kilka kropli aromatu śmietankowego
(jeśli ciasto jest zbyt gęste można dodać 1-2 łyżki wody)

Wykonanie jest banalnie proste, ponieważ wystarczy wymieszać wszystkie składniki na gładką masę i wlać do gofrownicy. Jedna kopiasta łyżka masy wystarczy, aby zrobił się z tego duży gofr. 
Jeśli wlejecie więcej, będziecie męczyć się z szorowaniem gofrownicy - jak ja. :)




Jedliście kiedyś gofry w wersji twarogowej? :)
Jeśli nie to polecam, bardzo polecam! 


poniedziałek, 4 lipca 2016

Nigdy nie zniknę... na zawsze

Zniknęłam. Wiem. Na długo? Sama nie jestem w stanie powiedzieć, na ile. Blog podpowiada jednak, że nie ma mnie tu od 11 kwietnia. Od ostatniego opublikowanego posta minęły prawie trzy miesiące! O zgrozo! Wracam i proszę o wybaczenie. :)

Dlaczego zniknęłam? Powodów jest kilka.
Początkowo nie miałam pomysłu na post. Po prostu. A pisać po to, żeby było i tracić zarówno Wasz, jak i mój czas to, trochę bez sensu i mijające się z celem. Przecież mój blog ma motywować mnie, jak i Was do działania. Naprawdę próbowałam napisać coś, co mogłabym opublikować. Jednak nic nie przychodziło mi do głowy. W wersjach roboczych jest kilka rozpoczętych notek, zwykle kilka zdań i nic więcej. I tak wersje robocze się mnożyły, a nic nie mogłam napisać do końca. Więc skapitulowałam.

Potem doszła praca. Dostałam się do pracy do szóstego pod względem wielkości armatora i tak sobie pracuję, a na początku to jeszcze ogarniałam studia dzienne. Teraz już mam wakacje od nauki, ale nie od innych obowiązków. 

Trochę jestem zła na samą siebie - no bo przecież jak to.. zostawić bloga? Tak po prostu? No i niestety zostawiłam. Zdarzyło się. 
Zaglądałam tu nie raz, nie dwa, ale ta niemoc "twórcza" mnie przerażała i dołowała, więc zostawiłam moją pasję na pastwę losu. Lampka mi się zapaliła po Waszych komentarzach, żeby jednak powrócić, próbować i być z Wami dalej. 

Stęskniłam się niemiłosiernie za Wami, Waszymi blogami, motywującymi wpisami. Faktem jest, że opuszczając swojego bloga, zostawiłam też Wasze. I jest mi naprawdę z tym źle. Obiecuję poprawę. Postaram się bywać tu częściej. Raz na miesiąc? Oczywiście, że nie. Nie mogę dokładnie określić, jak często będę się tu pojawiać, bo plany spisane się mszczą - ja to wiem, ale na pewno będzie to częściej niż raz w miesiącu.

Co u mnie słychać?
Jak już wyżej wspomniałam: dostałam pracę, która pochłania większość mojego czasu, ale cieszę się, że ją mam, bo to fajne doświadczenie pracować w branży. :)
Ćwiczę i staram się zdrowo odżywiać. Czasem wpadki się zdarzają - jak zwykle u mnie, ale trzymam się i bardzo staram. :)
Poza tym skończyłam pierwszy rok magisterki, piszę pracę (rozdział już mam!) i staram się ograniczyć czas spędzany w sieci (z różnymi rezultatami).

A tu walczę o mój prosty mostek, póki co jeszcze koślawy. ;)


Pozdrawiam, Zdeterminowana. 

niedziela, 10 kwietnia 2016

Bezglutenowe muffinki bananowe

Dzisiaj przychodzę do Was z kolejnym przepisem na słodki deser. Wykonanie tego cuda jest proste, łatwe i przyjemne, nawet mój Ukochany zabrał się za pieczenie. A do tego jest to słodkość dla osób, które wykluczyły ze swojej diety gluten. ;)


Składniki:
  • 3 jajka
  • 150 gram płatków owsianych 
  • 50 gram słodzidła (ksylitol, stewia, miód, cukier)
  • łyżeczka sody oczyszczonej
  • odrobinę soku z cytryny
  • 4 banany
  • opcjonalnie: żurawina, suszona śliwka, itp.

Wykonanie:
Na początku zmieliłam płatki owsiane (można również użyć gotowej mąki owsianej). Następnie wszystko razem zblendowałam. Piekarnik nastawiłam na 180 - 190 stopni i piekłam muffinki przez około 30 - 35 minut.


Jak widać wykonanie banalnie proste. Nie potrzeba wiele czasu, aby móc upiec coś naprawdę smacznego. Dzięki bananowi babeczki wyszły wilgotne. Swoje zrobiłam na Wielkanoc i cieszył się naprawdę dużym powodzeniem. :)

Życzę smacznego!
Zdeterminowana

poniedziałek, 4 kwietnia 2016

Pierwsze pierogi!

Pierwszy raz robiłam pierogi. Tak, właśnie jednego pięknego piątkowego ranka zabrałam się za zrobienie swoich pierwszych pierogów w życiu. W sumie - dziwne, że dopiero teraz się za to zabrałam, bo uwielbiam pierogi wszelkiej maści. Te, które przygotowałam nadziałam kapustą kiszoną i pieczarkami (niestety grzybów na stanie nie miałam).


Podana niżej ilość składników wystarcza na sporą porcję pierogów (u mnie wyszło na dwa obiady dla dwóch osób)

Na ciasto:
  • 0,5 kg mąki pszennej
  • 200 ml lekko ciepłej wody
Na farsz:
  • 1 duża cebula
  • 0,3 kg kapusty kiszonej
  • 0,3 kg pieczarek
  • sól i pieprz
  • ziele angielskie i liść laurowy
  • olej do smażenia.
Przygotowanie:
Farsz: kapustę kiszoną posiekać i wrzucić do garnka (nie odciskałam z nadmiaru soku). Zalać wodą do wysokości kapusty, wrzucić ziele angielskie i liść laurowy oraz szczyptę soli. Zagotować i gotować pod przykryciem (tak, aby kapusta była miękka). Odlać wodę i ostudzić kapustę.

Na oleju zeszklić wcześniej posiekaną cebulę. Pieczarki opłukać, pokroić na małe kawałki (ewentualnie można je zetrzeć na tarce o dużych oczkach) i dodać do cebuli. Posolić, popieprzyć i smażyć razem przez około 10 minut.
Przyrządzone pieczarki z cebulą dodać do kapusty i wymieszać. Można doprawić, jeśli jest taka potrzeba.

Ciasto: przesiewamy mąkę na blat i powoli dodajemy lekko ciepłą wodę, systematycznie zagniatając ciasto. Gotowe ciasto nie może przywierać do rąk.
Rozwałkowujemy na pożądaną grubość i szklanką wycinamy kółka. Nakładamy nadzienie i zlepiamy.

W dużym garnku zagotować wodę z łyżeczką soli i odrobiną oleju. Kiedy woda się zagotuje należy wrzucić pierogi i gotować je aż do wypłynięcia na wierzch. Podczas gotowania pierogów najlepiej kilka razy je przemieszać, aby nie przyklejały się do dna. Po wypłynięciu pierogów na wierzch - wyławiamy je i rozkoszujemy się ich smakiem! ;)


Pozdrawiam, Zdeterminowana.

czwartek, 31 marca 2016

Wymówki przed tym, aby nie ruszać się z kanapy

Sport to zdrowie, każdy to wie. Sport to uroda i energia - to wiedzą Ci, którzy z aktywnością fizyczną są za pan brat. Każdy z nas kiedyś zaczynał (bądź dopiero zacznie), ale... może jednak od jutra? Nie! Najlepiej od poniedziałku, co by działać z nowym kontem i otworzyć nowy rozdział wraz z początkiem nowego tygodnia. I w końcu nadchodzi ten KOLEJNY poniedziałek, a tu nie da ruszyć tyłka z kanapy! Pomyślałam, poszperałam i tak własnie powstał ten post: Wymówki przed tym, aby nie ruszać się z kanapy.


"Nie mam czasu"
Nie martw się, znam to również ja! Niektóre z nas mają na głowie więcej, inne mniej, jednak nie umniejszam nikomu - każda czynność, którą trzeba zrobić jest ważna. Jednak każdy z nas ma swoje na uszami. ;) Pół godziny na facebooku zamiast ćwiczeń, chwilka przed telewizorem czy inne niewiele znaczące "zadania" do wykonania.

"Nie ma żadnej siłowni w pobliżu"
Rozumiem, że siłownia jest zbyt daleko od naszego miejsca zamieszkania i trzeba przeznaczyć zbyt wiele czasu na dojazd (i faktycznie jest to dość poważna wymówka), ale w końcu ktoś wymyślił youtuba i można śmiało z niego korzystać. Jest mnóstwo filmów, z których można korzystać, a ja ostatnio odkryłam kanał Centrum Sportowca, gdzie można naprawdę się spocić i zmęczyć. Poza tym możemy kupić płyty Ewy Chodakowskiej czy Anny Lewandowskiej, aby poskakać przed TV.

"Nie ćwiczę, bo nie muszę (, gdyż mam smukłą sylwetkę)"
Szczęśliwi Ci, którzy z natury są szczupli i nie muszą się gimnastykować, aby dobrze wyglądać. Jednak czy tylko na wyglądzie należy skupić swoją uwagę? A co ze zdrowiem i samopoczuciem? Warto poćwiczyć przynajmniej kilkanaście minut dziennie, aby poczuć te endorfiny, które szaleją w naszym organizmie, a dzięki nim łaskawszym okiem spoglądamy na otaczający nas świat. :)

"Jestem na to za stary"
Wymówka całkiem zgrabna, ale kto powiedział, że jest się za starym na uprawianie sportu? Nigdy nie jest się za starym na fitness, bieganie czy chociażby regularne spacery. Aktywność fizyczna odmładza, poczujesz się lepiej, a wraz z racjonalnym odżywianiem poprawisz wygląd skóry, włosów i paznokci. :)

"Jestem zbyt zmęczony"
Rozumiem wymówkę, czasami sama wpadam w jej pułapkę, lecz wiem też, że czasem bywa takie zmęczenie, które trzeba odreagować odpoczynkiem. Jednak w większości sytuacji, kiedy pada z naszych ust właśnie te zdanie - wiedz, że najzwyczajniej w świecie nie chce Ci się. 
Pamiętajmy, że wyśpimy się i wypoczniemy w grobie!

"Zbyt długo czekam na efekty"
To może zniechęcić - wiem, ale jeśli regularnie ćwiczysz, efekty widoczne są już po kilku dniach. Samopoczucie się poprawia, być może nie irytują Cię rzeczy, które przedtem wprawiały w dziką złość. Czy tego nie można zaliczyć do efektów? Poza tym po regularnych ćwiczeniach (Ewa Chodakowska twierdzi, że po 10 treningach) już zobaczymy pierwsze efekty - zaskoczeni? Ja nie! Przetestowane na własnej skórze. ;)

"Ćwiczenia są nudne"
Jeśli nie trafiliśmy na te właściwe dla nas - OK, nic straconego. Warto wtedy poszukać czegoś, co Cię do siebie przekona. Pływanie? Bieganie? A może rolki czy rower? Jeśli nie lubisz pocić się na siłowni - idź na zumbę, jeśli nie zumba - to może cross fit? Wachlarz aktywności fizycznej jest naprawdę szeroki i na pewno każdy znajdzie coś dla siebie. :)

A u Was jak wyglądało z wymówkami? Dorzucicie swoją cegiełkę do posta? ;)

Pozdrawiam, Zdeterminowana.

piątek, 25 marca 2016

Jak podkręcić swój metabolizm?

Nasz metabolizm jest różny i nie od dziś wiadomo, że po 20 roku życia nasz metabolizm zaczyna stopniowo zwalniać. Niestety, im jesteśmy starsi, tym bardziej zmienia się tempo naszego metabolizmu i dlatego tak wiele osób dziwi się, że przybrało na wadze nie zmieniając sposobu odżywiania.
Dzisiaj postanowiłam napisać, jak poprawić naszą przemianę, bo święta za pasem, więc na pewno nam się przyda! ;)


1. Jedz regularne posiłki
Lepiej jeść częściej w mniejszych ilościach, niż rzadziej w większych. Mniejsze porcje, co 3-4 godziny pozwala na utrzymanie metabolizmu na wyższym poziomie. Nasz organizm przyzwyczai się do regularnych posiłków i zapomnimy o wilczych napadach głodu i chęci podjadania. :)

2. Jedz śniadanie!
Jak dla mnie jest to podstawowy i najważniejszy posiłek w ciągu dnia. Powinien być spożywany do około godziny po przebudzeniu. Tak naprawdę od niego zaczyna się przyspieszanie naszej przemiany, więc ten posiłek nie może być pomijany. Jeśli czasu mamy jak na lekarstwo, warto sięgnąć przynajmniej po jabłko i kefir.  

3. Nawadniaj się
Każdy z nas doskonale wie, że trzeba się nawadniać. Nawet umiarkowane odwodnienie może spowolnić metabolizm. Warto wypijać 1,5 - 2 litrów wody dziennie. Można do diety włączyć również zieloną herbatę, która wg naukowców potrafi przyspieszyć na kilka godzin nasz metabolizm nawet o 17%! 

4. Jedz białko
Nasz organizm zużywa więcej energii na strawienie białka, dlatego też w naszej diecie powinna występować jego odpowiednia ilość. Gdzie znajdziemy białko? Dla przypomnienia podaję: ryby, wołowina, dróg, jajka, kefiry, maślanka, tofu czy soja.

5. Używaj przypraw
Przyprawy są sprzymierzeńcem przyspieszana naszej przemiany materii, ponieważ przyspieszają trawienie i wytwarzanie kwasów w żołądku. Czym przyprawiać? Cynamonem, czosnkiem, papryką, chili, imbirem, czy bazylią.

6. Pamiętaj o błonniku
Błonnik sprawia, że jemy mniej, ponieważ mamy wrażenie pełności. Do tego reguluje nasze trawienie i oczyszcza jelita. Zalecana dawka spożycia wynosi od 25 do 40 g.

7. Wysypiaj się i odpoczywaj
Aby nasz metabolizm działał jak należy, musimy spać 7-8 godzin. Zbyt mała ilość snu zaburza nasz zegar biologiczny i może prowadzić do otyłości oraz cukrzycy. Należy również odpoczywać, ponieważ stres również przyczynia się do spadku tempa naszej przemiany materii.
Jeśli mamy mało snu:
- wzrasta nam stężenie greliny - hormonu, który nasila uczucie głodu
- wzrasta poziom kortyzolu we krwi - a to powoduje zaburzenie kontroli łaknienia
- pogarsza się nam tolerancja glukozy.

8. Zacznij ćwiczyć
Trening nie musi być wyciskaczem potu, wystarczy wysiłek umiarkowany, który ma przebiegać regularnie i bez przerwy. Ćwicząc kilka razy w tygodniu po około 30 minut możemy poczuć, co dzieje się z naszym metabolizmem. 

9. Porzuć diety typu "cud"
Nagła zmiana diety zaburza naszą przemianę materii. Jeśli wprowadzamy rygorystyczne diety z dnia na dzień możemy się zdziwić, bo organizm nie jest przygotowany na tak szybką zmianę odżywiania i w efekcie obniża przemianę materii. Aby tempo metabolizmu nie spadło należy stopniowo obniżać liczbę kalorii o 200-300.

Pozdrawiam, Zdeterminowana.

niedziela, 20 marca 2016

Moje sposoby na odreagowanie

W dzisiejszych czasach większość z nas jest zabiegana, zalatana i mamy mało czasu. Bywa, że jesteśmy przepracowani, a co za tym idzie: spięci i zmęczeni. Czynności, które musimy robić, robimy mechanicznie, niczym roboty. Czasami zdaje się, że na takie spadki nastroju pomoże tylko dwudziestoczterogodzinny sen. 

http://www.milionkobiet.pl
Takie zmęczenie życiem dopadło całkiem niedawno i mnie. Potrzebowałam relaksu, odstresowania i zmiany otoczenia. Nie mogłam poradzić sobie sama ze sobą. Odbijało się to na moim samopoczuciu, błahe rzeczy potrafiły mnie denerwować. Naprawdę potrzebowałam czegoś, co mnie zrelaksuje. I padła decyzja: wyjeżdżamy
Nie chciałam opuszczać wszystkich zajęć, więc na te najważniejsze jeszcze poszłam. W środę wróciłam do domu, a w czwartek rozpoczęliśmy naszą wyprawę. Gdzie? Do Białki Tatrzańskiej, na upragniony i długo wyczekiwany stok (a już traciłam nadzieję, na tegoroczną jazdę na desce). 

Wierzcie mi bądź nie, ale aktywny relaks w tym wypadku był najlepszy. Choć pierwszy dzień był ciężki - pobudka przed 4 rano, 8 godzin jazdy autem, a potem na stok - nie było kolorowo, zmęczenie fizyczne dało się we znaki, ale gdy obudziłam się na drugi dzień, byłam mega mega zadowolona! Do pełni szczęścia brakowało jeszcze białego puchu dookoła.
Doskonalenie jazdy na desce zaabsorbowało mnie kompletnie i humor od razu zaczął mi dopisywać. A w niedzielę nawet śnieg pojawił się na szczycie i wreszcie mogłam popatrzeć na piękne ośnieżone góry - takie, które mogą zasłużyć na miano kwintesencji zimy. :)

Kilka dni na stoku pozwoliło mi przegonić zmęczenie, znowu mam ochotę się ruszać i wszystko jest jakby bardziej kolorowe (może to przez to słońce?).



Oprócz wyjazdu ostatnio wpadł mi voucher na masaż. O masażu śniłam już od kilku miesięcy, ale jakoś nie po drodze mi było, aby zapisać się gdziekolwiek. Kwestia braku czasu (a raczej jego złej organizacji), no i pieniędzy (bo przecież wypadałoby oszczędzać na inne ważne rzeczy). Jednak w głowie nastapił szybki przebieg ostatnich wydarzeń i zaświtało mi: czy moje samopoczucie nie jest ważną sprawą? I tak wreszcie kupiłam sobie masaż relaksacyjny (teraz tylko pozostał mi wybór: masaż masłem shea, masaż olejem kokosowym czy masaż bursztynowy gorącym miodem - który byście mi polecili?), który na pewno zrelaksuje mnie na kolejne dni i motorki do działania nie zgasną. :)
http://www.akademiamedica.pl
Teraz kiedy nadchodzi wiosna, będzie o wiele więcej sposobów, aby poprawić nastrój. Wystarczy wyjść na spacer do lasu czy do parku, posłuchać śpiewu ptaków, to naprawdę pomaga. :)
Co prawda tęsknię za prawdziwą zimą, ale czekam też aż temperatura będzie typowo wiosenna, czyli 15 stopni +. 

A Wy Kochani, jak się relaksujecie, kiedy przychodzi zmęczenie?

Pozdrawiam, Zdeterminowana.

środa, 16 marca 2016

Jak dbam o moje włosy?

Dziś przychodzę do Was z postem na temat moich włosów.
Każda kobieta pragnie mieć piękne i zdrowe włosy, nieważne czy są one krótkie, średniej długości czy długie. Każda z nas chce, aby nasze włosy lśniły i błyszczały bez wizyty u fryzjera.


Czesanie
Z racji tego, że moje włosy są kręcone czeszę je dość rzadko. Jeśli już mi się zdarzy je rozczesać to robię to grzebieniem albo moją szczotką Tangle Teezer. :)


Szampon
Od ponad roku używam w zasadzie szamponów do włosów ze skłonnościami do wypadania. I chociaż okres wzmożonego wypadania mam już za sobą, to szampony nadal używam. Obecnie stosuję szampon Dermena, ale w mojej kosmetyczce znalazł się również ziołowy szampon z Yves Rocher, Seboradin i kilka innych. Czasami zdarza mi się umyć włosy delikatnym szamponem dla dzieci. :)


Odżywka
Najczęściej stosuję keratynową maskę, ale również drożdżową maskę receptury babuszki Agafii. Dzięki masce keratynowej moje włosy są miękkie w dotyku, tak jak po keratynowej regeneracji, którą miałam miesiąc temu. :)
Do maseczki drożdżowej wracam z tego względu, że rosną mi baby hair, z czego jestem mega mega zadowolona. :)



Stylizacja
Moje włosy bez odpowiednich kosmetyków do stylizacji nie utrzymałyby samoistnie ładnego skrętu, więc w takim wypadku muszę im delikatnie pomóc. Zrezygnowałam z trwałych pianek, a kupiłam niedawno piankę do włosów kręconych: nie skleja włosów, nie wysusza i dla mnie jest naprawdę rewelacyjna. Do tego używam również odżywkę Nivea do kręconych włosów, która również przypadła mi do gustu. Odżywkę i piankę nakładam na mokre włosy i czekam do wyschnięcia - wtedy skręt jest najładniejszy. Dodatkowo na moje włosy stosuję olejek arganowy, który dodatkowo zmiękcza je i wygładza, dzięki czemu nie sterczą każdy w inną stronę, a przy tym zapobiega rozdwajaniu końcówek. :)



A jak Wy dbacie o swoje włosy? Czy może nie przywiązujecie do tego zbyt dużej wagi? :)

Pozdrawiam, Zdeterminowana.