sobota, 27 czerwca 2015

Hello Holidays!


Co prawda już dwa tygodnie mam wakacje, ale to teraz poczułam przypływ wolności, zapach lata i morza. Czerwiec mija mi całkiem nieźle. Poza kilkoma wpadkami żywieniowymi, żywię się dobrze i ćwiczę praktycznie przez cały czas. Ten tydzień był dla mnie luźniejszy, moje ciało potrzebowało sowitej regeneracji, ponieważ intensywne ćwiczenia sprawiły bóle mięśni. Na szczęście regeneracja obyła się bez wyrzutów sumienia, w końcu zasługuję na konkretny wypoczynek po prawie dwóch miesiącach wymagających ćwiczeń. :)

Mijający tydzień był dla mnie bardzo, bardzo przyjemny, ponieważ spotkałam się z moimi przyjaciółkami i wreszcie miałam mnóstwo czasu dla mojego Ukochanego i spędziliśmy go trochę na leniuchowaniu (włączając w to leżenie do południa w łóżku :D). Czasem takie słodkie lenistwo pomaga w ułożeniu sobie spraw w głowie i zresetowaniu się na kolejne tygodnie.

Przepyszne koktajle w Sopocie z przyjaciółkami! Pycha! Takiej bomby owocowej było mi trzeba! ;)
Oczywiście w takie wolne dni lubię smacznie jeść, a najlepiej jest zacząć dzień przepysznym śniadankiem, bez którego, oczywiście, ani rusz! ;) Szybko, smacznie i całkiem zdrowo. Czego chcieć więcej?
Omleta wykonuję z:
- dwóch jaj,  
- 3 łyżek mąki pełnoziarnistej,
- 5 łyżek mleka
Wszystko łączę ze sobą i wlewam na suchą patelnię. Piekę z obu stron i voila - śniadanko gotowe. :)

Uwielbiam takie śniadania! Omlet z powidłami śliwkowymi + naturalne kakao na mleku. Niebo w gębie! ♥
W ostatnim tygodniu odwiedzałam wszelkie portale wakacyjne w poszukiwaniu ciekawej oferty last minute. Oblegałam chyba wszystko, co możliwe... I udało się! Znalazłam. We wtorek będę już w ciepłej Grecji. :) Mam nadzieję, że wyjazd będzie należał do udanych. ;)

Mam nadzieję, że zdjęcia mówią prawdę i będę mieć takie wspaniałe widoki! :)
Nastawiam się na wypoczynek i zwiedzanie miasta na własną rękę. Mam nadzieję, że w pobliżu będzie wypożyczalnia rowerów, wtedy będziemy mogli zwiedzić bardziej odległe zakątki miasta na dwóch kółkach. :) Jestem podekscytowana i już nie mogę się doczekać! Póki co, z ciepłych krajów odwiedziłam Turcję, teraz pora na coś bardziej europejskiego. :)
Oby mój aparat pękał w szwach od zdjęć z cieplutkiej Grecji, wtedy z pewnością pokażę Wam, jak udał mi się wyjazd. :)

A Wy, Kochani, planujecie gdzieś wakacje? :)

Pozdrawiam, Zdeterminowana.

poniedziałek, 22 czerwca 2015

Jak przygotować skórę do opalania?

Nadchodzą wakacje, urlopy, wolne weekendy. Wiele kobiet (a coraz częściej też i mężczyzn) marzy o promiennej, muśniętej słońcem opaleniźnie, która będzie podkreślać naszą urodę i zostanie z nami na długo.
Odpowiednie przygotowanie naszej skóry do opalania pozwoli nam na przyspieszenie tego procesu, ale również pozwoli na uniknięcie podrażnień czy poparzeń.
Jeśli chcesz mieć zdrową opaleniznę, zacznij przygotowania już teraz! :)

Ważna jest codzienna pielęgnacja naszej skóry. Jeśli starasz się co dzień ją nawilżać - jest dobrze, jeśli natomiast zawsze brakuje Ci czasu na balsamowanie ciała (a marzysz o pięknej, brązowej opaleniźnie) i w dodatku Twoja skóra jest przesuszona, polecam używać silnie nawilżających balsamów czy olejków (np. arganowy).
Systematyczne nawilżanie skóry może zdziałać cuda. Przesuszenia, nawet w najbardziej newralgicznych miejscach, już nie będą Cię męczyć, a skóra stanie się elastyczna i zadbana.
Warto również zastosować złuszczający peeling do ciała, który usunie zrogowaciały naskórek i pozwoli na uzyskanie równej, pięknej opalenizny, bez nieestetycznych plam. Taki peeling można wykonać nawet dwa razy w tygodniu, zwracając największą uwagę na łokcie i kolana, bo tam nasza skóra jest grubsza. :)

Wraz z pielęgnacją ciała ważna jest również nasza codzienna dieta. Przed latem i już w lecie nie może zabraknąć w naszym jadłospisie produktów bogatych w beta-karoten, witaminy A i E, likopen oraz niezbędne kwasy tłuszczowe. Wzmacniają one skórę, a również chronią przed wolnymi rodnikami. Zatem jedz więcej owoców, warzyw, orzechów i tłustych ryb, aby nie zabrakło w Twoim jadłospisie wyżej wymienionych.
Nie zastępuj jednak witamin czy beta-karotenu suplementami diety. Nic tak nie działa, jak natura. :)

Nieodłącznym elementem opalania jest odpowiedni kosmetyk ochronny. W drogeriach oferują nam wiele takich produktów i na pewno każdy znajdzie coś odpowiedniego dla siebie. Nie obawiajmy się jednak sięgać po krem SPF 50. Większość z nas może myśleć, że przy takim filtrze się nie opalimy, jednak jest to mylne. Co prawda opalanie zajmie więcej czasu, ale proces ten nastąpi w najmniej szkodliwy sposób.
Pamiętajmy, aby krem użyć przynajmniej 15-20 minut przed ekspozycją na słońce. :)
Kosmetyki te dobierajmy biorąc pod uwagę rodzaj cery oraz liczbę dni eksponowania skóry na słońce.

Nie zapominajmy, że należy opalać się poza godzinami szczytu (11-13, a nawet 11-15), czyli wtedy kiedy promienie słoneczne mogą być dla nas najbardziej szkodliwe.

Opalanie po depilacji:
Pamiętaj także, żeby po depilacji nie wystawiała się bezpośrednio na promienie słoneczne. Odczekaj dzień lub dwa zanim wybierzesz się na plażę opalać, to pozwoli uniknąć podrażnień. :)

***

Jestem zwolenniczką opalania w ruchu. Nienawidzę godzinami leżeć na leżaku bezczynnie i zastygać w takiej pozycji. Granie w piłkę, pływanie to dla mnie najlepsze sposoby na opalanie. :)
Moją karnację można zaliczyć do jasnej (nawet bardzo jasnej), niektórzy nawet śmieją, że jestem biała jak mleko.
W wakacje 2013 r. pracowałam nad jeziorem, a potem wybyłam na urlop do Turcji. Właśnie w tamte lato nabyłam najładniejszą opaleniznę (i to dzięki stosowaniu kremów z wysokimi filtrami!).


A Wy, Kochani, lubicie mieć skórę muśniętą słońcem? :)

Pozdrawiam, Zdeterminowana.

czwartek, 18 czerwca 2015

Bieganie i ja, czyli co dalej?

Bieganie. 
W zeszłe wakacje zaczęłam na nowo przygodę z bieganiem.
Zaczęło się od 1 mili, czyli 1,6 km. Przypomniałam sobie o swoich krótkich, początkowych biegach, kiedy przeglądałam kalendarz swojego endomondo. 

Na początku nieśmiałe 1,6 km, a potem wydłużanie i wydłużanie dystansu. 3 km, 5 km, a potem 10 km. I wiecie co? Zaczynam powoli tęsknić za tym zmęczeniem po biegu, za myśli, które nie wiem, gdzie wędrują podczas biegania. W lutym czy marcu znielubiliśmy się z bieganiem wzajemnie. Musiałam porzucić tą formę aktywności, bo czułam się podczas biegu tragicznie. W głowie wciąż ktoś naciskał przycisk "repeat" ze zdaniem "NIE DASZ RADY!", nogi odmawiały posłuszeństwa, a ciało całe zmęczone po krótkim dystansie. Było tak nie raz, nie dwa. Postanowiłam więc porzucić bieganie na rzecz innych ćwiczeń i pozwolić sobie zarówno na odpoczynek, jak i tęsknotę. Od tamtego czasu wybrałam się kilka razy pobiegać, ale nadal coś nie grało, chociaż nie było tak źle, jak w tamtym, niekoniecznie dobrym dla mnie okresie.

Na grudzień 2014 przypadł mój najlepszy biegowy czas. Co prawda nie biegałam często, ale jak już wyszłam pobiegać, było po prostu świetnie. W końcu rzuciłam się na 10 kilometrowy bieg i czułam się po nim wspaniale! Chyba nigdy nie wróciłam tak usatysfakcjonowana po biegu. Pierwsze 10 kilometrów, to brzmiało dumnie.

Po przerwie świątecznej trudno było mi wrócić, no i już tak zostało. Wraz z wkroczeniem w Nowy Rok, wkroczyłam również na biegowe pole minowe, na którym nie wiedziałam, co robić. Bieganie nie sprawiało tyle frajdy, co wcześniej, męczyłam się znacznie bardziej i już nie wychodziłam z chęcią pobiegać.

A tak to się zaczęło:









Nawet zainwestowałam w lepsze buty do biegania, wiatrówkę na zimę i jeszcze kilka rzeczy. Ale na szczęście nie zmarnują się, bo właśnie nadszedł czas, w którym mam ochotę iść przebiec milę. I zrobię to jeszcze dziś! :)

Mam nadzieję, że bieganie pozwoli mi na wyzwolenie tych wszystkich emocji, które były wcześniej i będę mogła z uśmiechem wrócić do grona biegaczy. Mam też nadzieję, że te pierwsze kilometry pozwolą mi przypomnieć sobie radość, którą czułam rok temu. Po prostu.. mam nadzieję, że będzie dobrze.

Pozdrawiam, Zdeterminowana.

poniedziałek, 15 czerwca 2015

Yes, I can!

Jak już pisałam, w piątek miałam obronę. I udało się. Obroniłam na 6! :)
Teraz jestem licencjatem! Jakkolwiek to brzmi, jestem dumna, że mam już wyższe wykształcenie. Teraz pozostaje mi tylko rekrutować się na studia magisterskie i szukać pracy w zawodzie. :)


Pytania trudne nie były, komisja była wyluzowana, a ja przy nich mniej spięta. Mówiłam płynnie, ale z drżącym głosem. Cieszę się bardzo, że czeka mnie już tylko jedna obrona. Za dwa lata. :D
Po obronie stres spłynął jak z płatka. W końcu nie jestem nerwowa, nie chodzę poddenerwowana i nie jestem tak drażliwa, jak przed obroną. Cieszy mnie to, ponieważ teraz w 100% mogę poświęcić się innym moim celom.

***

W czerwcu idzie mi całkiem nieźle z ćwiczeniami, ale niestety, nie z dietą. Stres i słodycze to dla mnie bomba, która rozwala cały ułożony plan. Teraz wychodzę na prostą i mam nadzieję, że będzie coraz lepiej.
Zaczęłam wakacje, więc mam sporo czasu, aby ułożyć sobie jadłospis na najbliższe kilka dni. Pomoże mi on utrzymać czystą miskę i nie sięgać po słodycze. Wokół tyle pięknych sezonowych owoców, że naprawdę niewiele potrzeba, aby zaspokoić kubki smakowe. Jestem na siebie zła, bo przez kilka dni jedzenia słodyczy, ładny brzuch po prostu zniknął. Trzeba jednak wziąć się w garść i odmówić sobie tych największych pokus, a wszystkie te wyrzeczenia zaprocentują w przyszłości.

Jestem czasem zbyt niecierpliwa. Oczekuję efektów w zbyt krótkich odstępach czasowych, potem się załamuję, że nie byłam w stanie czegoś osiągnąć. Doskonale wiem, że na wszystko przyjdzie czas, że trzeba poczekać, jednak nadchodzą takie dni, gdzie nie myślę racjonalnie i człowiek po prostu się zamartwia. 

Jestem zawzięta, więc będę walczyć z uzależnieniami do upadłego. Wiem, że upadałam już niejednokrotnie, jednak za każdym razem po kryzysie podnoszę się. Czytając swój własny post, uświadamiam sobie, ile tracę, wkładając do ust sklepowe słodycze. I po co? Skoro mamy takie smaczne owoce. :)



Pozdrawiam, Zdeterminowana.

czwartek, 11 czerwca 2015

Moje sposoby na...

Przeddzień mojej obrony. 


Stresowałam się, odkąd dowiedziałam się o terminie obrony. 12 czerwca. Przerażenie w oczach. Nigdy nie byłam dobrym mówcą, nie umiem też za bardzo improwizować. Jeśli coś umiem, mogę powiedzieć, ale jeśli nie bardzo wiem o co chodzi - kompletna klapa, bo improwizatorką dobrą nie jestem. Jednak mój temat jest bardzo przyjemny i dla mnie ciekawy. Toteż dziękuję mojej przyjaciółce, Moni , która pomogła mi w sytuacji, kiedy pierwszy temat poszedł w zapomnienie!


W miniony wtorek całe nasze seminarium prezentowało swoją pracę. Dosłownie parę chwil. Nie mogę uwierzyć, że przed tym małym występem także się stresowałam. Jednak, gdy już nadeszła moja kolej - popłynęłam. Krótko, zwięźle i na temat. Stres z końcem prezentacji mnie opuścił i to pomogło. 

Zatem moim pierwszym sposobem na stres to z pewnością mówienie przed ludźmi. Co prawda w komisji zasiądą bardziej kompetentne osoby, niż studenci, ale uda mi się na pewno! Bo jak nie ja - to kto? :)
Kolejny krokiem jest pozytywne myślenie. Przecież komisja nie będzie chciała mnie pogrążyć, ani nic podobnego. Mam wsparcie wśród rodziny, Ukochanego, promotorki i oczywiście wśród innych osób, które bronią się jutro razem ze mną. :)
Następny sposób to z pewnością aktywność fizyczna, ponieważ nic tak nie satysfakcjonuje, jak dobrze wykonany trening. Więc cel na dziś: zmęczyć się! :D
Dobrym i sprawdzonym sposobem u mnie jest pozbycie się nachalnych myśli, a w zamian za to słuchanie muzyki relaksacyjnej i masaż! Gotowanie sprawia również, że nie myślę ciągle o obronie. W zeszłym tygodniu zrobiłam pyszną zapiekankę makaronową z kurczakiem i brokułami - palce lizać! :)



Kilka prostych, niewymyślnych sposobów, które czasem ciężko wcielić w życie. Jednak dzięki pomocy innych, moje myśli odbiegają przynajmniej na jakiś czas od obrony i potrafią się zająć czymś innym. :)

Pozdrawiam, Zdeterminowana. :)

środa, 3 czerwca 2015

Podsumowanie maja

Maj minął w mgnieniu oka. Naprawdę. 
Wyzwanie "Przywitaj wakacje z piękną sylwetką" trwa i ten miesiąc był bardzo intensywny pod względem aktywności fizycznej. Muszę przyznać, że dawno aktywność nie sprawiała mi takiej frajdy i radości.
Ćwiczenia w domowym zaciszu zdominowały inne formy aktywności z jednej prostej przyczyny: polubiłam ćwiczyć z Chodakowską. Jej treningi sprawiają, że endorfiny w moim organizmie szaleją, a ja czuję się naprawdę świetnie. Oprócz treningów z Ewką oczywiście rozciąganie do szpagatu. Do podłogi brakuje mi około 17 cm, ale po minionym miesiącu widzę ogromne postępy. :)

Podsumowując maj:



W minionym miesiącu było też smacznie, co prawda zdarzyło mi się zjeść słodycze, ale sezonowe owoce i tak przebijają wszystko. :)




Nawet moja mama piecze mi zdrowe obiadki! ;)


W maju poprawiłam też licencjat i wydrukowałam. Jestem już po zaliczeniach także można powiedzieć, że mm wakacje. Pozostało mi odliczać dni do obrony.
Przyszły piątku - bądź dla mnie łaskawy!
Stres kumuluje się we mnie i mam nadzieję, że sobie poradzę z nim bez ingerencji leków czy zastrzyków. 
W przyszły piątek (12.06) trzymajcie kciuki! :) 

Życzę sobie, aby czerwiec był równie aktywny jak maj. Oczywiście stawiam na ćwiczenia w domu jak i aktywność na świeżym powietrzu. Rower, rolki, jogging mile są widziane w codziennej dawce sportu. Jak już wrócę do domu, myślę, że wycieczki rowerowe będę odbywać częściej. :)

Pozdrawiam, Zdeterminowana. :)