wróciłam dziś wcześnie rano z Turcji. Lot był spokojny, wylądowaliśmy dobrze.
Otóż nawiązując do mojego życia fitnessowego to była to totalna porażka. Tydzień w Turcji = tydzień bez ćwiczeń. Nie czuję się z tym za fajnie, bo sobie za bardzo odpuściłam, za to chociaż popływałam sobie w basenie. CHOCIAŻ COŚ!
W sobotę o 10 przylecieliśmy do Antali, a przed 12 byliśmy w hotelu. Od razu zaopatrzyli nas w opaski "all inclusive", więc można było sobie zjeść obiadek i wypić coś zimnego. ;)
źródło własne
Niedziela, hm.. to było raczej zwiedzanie miasta. Kemer to niesamowita turystyczna miejscowość. Bardzo mi się podoba, gdyż łączy to, co trudno połączyć, czyli góry i morze. Niebiańskie widoki miałam z basenu! Oczywiście poszliśmy na plażę, była cała pokryta kamieniami i żadnego wolnego leżaka nie było, ale co to dla nas! Od razu musiałam wskoczyć i "posmakować" śródziemnomorskiej wody. :)
źródło własne
Poniedziałek - wykupiliśmy z chłopakiem wycieczkę do "Świętego Mikołaja", do tego był rejs statkiem, który był, szczerze powiedziawszy, najciekawszy. ;) Ale zobaczyliśmy grobowce i teatr, prawdopodobnie grecki. ;)
źródło własne
Wtorek to była laba, laba i laba. Morze, basen, morze, basen i tak w kółko. Wieczorem wyszliśmy na miasto, pooglądać Kemer nocą.
źródła własne
Środa to poszukiwanie upominków dla bliskich. Znaleźliśmy (jedyną!) w Kemer piaszczystą plażę, ale! nasypaną! Niestety. Piasek nie był tak milutki jak nasz. ;) Polskie plaże są naj, naj, najlepsze! ;) Ale niestety pogoda nie zawsze dopisuje. :)
Pamiątki: turecka herbata, tureckie słodkości oraz pocztówko-podobne coś. ;)
źrodło własne
Czwartek - wycieczka na Hierapolis + Pammukale (można poczytać szerzej ;)), czyli starożytne miasto + wapienne tarasy. Widoki nieziemskie. Pamukkale są wpisane na listę światowego dziedzictwa UNESCO. Naprawdę coś warte polecenia i zobaczenia! Wycieczka droga, bo kosztowała ok. 60 €, ale pożałowałabym, gdybym nie pojechała!
źródła własne
Piątek - mieliśmy darmową wycieczkę, ale jednak nie pojechaliśmy, bo żal było nam zostawiać ostatnią dobę w hotelu. Więc leżeliśmy na leżaczkach przy baseniku i smażyliśmy się w słonku. ;) Było mega!
Sobota - wyjazd! Strasznie smutno było mi opuszczać hotel, łezka się w oczku zakręciła, no ale cóż. Powrót do rzeczywistości!
A jeszcze pokażę Wam widoczek z baseniku:
źródło własne
EDIT:
Macie tu jeszcze tureckie hity http://www.youtube.com/watch?v=GapvZM63bOI
Z ciekawostek mogę dodać, że:
w Turcji nie należy nawoływać mężczyzny o imieniu Jarek, gdyż po turecku znaczy to przyrodzenie męskie na "ch". Imię Bogdan, znaczy brzydkie słowo - "gó...". Szczerze powiem, że uśmiałam się, jak pilot nam o tym opowiadał, co więcej, pilotem był Turek mówiący po polsku!
Nasz burak (warzywo, człowiek ;d) to u nich imię. Chociażby w powyższym linku, znajduje się piosenka, która śpiewana jest przez Buraka Aziza.
Pilot śpiewał nam również: (i tu jak się mówi) "kici, kici kur*a", co oznacza "mała, mała żabka". Powiedział nam także, że uczył tej piosenki dzieci w polskim przedszkolu, rodzice nie byli jednak przekonani do tej piosenki.. Ciekawe czemu. ;D
Pozdrawiam, Zdeterminowana.
widzę, że wakacje bardzo aktywne i ciekawe ;)
OdpowiedzUsuńOoo tak. ;) Tylko szkoda, że teraz za oknem pada deszcz. :(
UsuńBoże jak pięknie! Pammukale są rewelacyjne. Czy możesz powiedzieć z jakiej firmy leciałaś? i w ogóle szczegóły podróży?
OdpowiedzUsuńLeciałam z biurem podróży Itaka. Wszystko zorganizowane było bardzo dobrze. Leciałam do Antali tureckimi liniami lotniczymi Bingo, z polską załogą. ;) Doleciałam do Antali i tam czekał na nas polski rezydent, podzielili nas na autobusy do poszczególnych miejscowości i wtedy zajmują się nami piloci z firmy Akdem. Z nimi też jeździliśmy na wycieczki fakultatywne. Prawdopodobnie są umówieni z Itaką. W hotelu była oczywiście rezydentka z Itaki. Lot powrotny przełożyli nam na dwie godziny później, poinformowali nas o tym. I lecieliśmy innymi liniami, Travel Service. Generalnie wszystko było bardzo dobrze zorganizowane. Autobusy oczywiście klimatyzowane.
UsuńJeśli coś jeszcze, to pytaj. ;)
UsuńPammukale niesamowite :) Ale do piosenki w przedszkolach też nie jestem przekonana ;) Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńHaha, no wiadomo, piosenka w Polsce mogłaby mieć miano "dla dorosłych". ;)
Usuńcudowny wrześniowy urlop - tym bardziej że w Polsce już zimno i smutno. oglądam te zdjęcia i nie mogę się napatrzeć. a różnice... hm... językowo-znaczeniowe są naprawdę zabawne ;)
OdpowiedzUsuńMillie, ja jeszcze nie mogę uwierzyć, że siedzę w domu, w chłodnej Polsce. Żyję wspomnieniami. :)
UsuńTym lepiej dla Ciebie :) Oby to trwało jak najdłużej... tak do Bożego Narodzenia ;)
UsuńMiesiąc przed świętami będę żyć właśnie świętami i przygotowaniami do nich. ;)
UsuńCudowne widoki, zazdroszczę! ;)
OdpowiedzUsuńJuż za nimi tęsknię!
Usuń