Podsumowując swój lipiec, zapadam się pod ziemię. Ze wstydu. Nie tyle chodzi o aktywność fizyczną, a o moje odżywianie.
Nic szczególnego w kalendarzu nie ma. Najpierw były wakacje, więc nie trenowałam, a sporo spacerowałam, a potem po dwóch aktywnych dniach przyszła choroba i odpuściła dopiero pod koniec 3 tygodnia lipca. Dwa ostatnie tygodnie mogę być ewentualnie godne uwagi, bo po chorobie brak było mi konkretnego ruchu i tęskniłam za aktywnością fizyczną.
Jednak jak widać, po dwóch miesiącach ciężkiej pracy nad swoim ciałem i nad swoimi nawykami żywieniowymi, przyszedł miesiąc gorszy. Miał być kontynuacją poprzednich, a wyszło kompletnie w drugą stronę.
Dlaczego? Sama nie wiem. Chyba jestem zbyt niekonsekwentna i zbyt naiwna. Po zapanowaniu nad słodyczami, stwierdziłam, że jeden kawałek ciasta/czekolady/czegokolwiek słodkiego nic nie zmieni. I tak kolejny kawałek, kolejny i... sami wiecie, co było dalej. Kawałek słodkości przeradzało się w niekończące się morze słodkich pokus, a ja wymiękałam. Nie mogłam przejść obojętnie. I nie mogę zrzucić winy na nikogo, tylko na siebie, choć nie mogę też w nieskończoność obwiniać się o to, że rzuciłam się na słodycze, bo wiadomo, że poczucie winy wpędza w gorsze wyrzuty sumienia. No cóż, trzeba uczyć się na własnych błędach. Przyznam szczerze, że nawet w momencie pisania tego postu, mam ochotę na słodycze.
Walczę ze słodyczami długo, zbyt długo. Czasem wychodzi to lepiej, ale kiedy przychodzi załamanie, powracam z powrotem do punktu, z którego zaczynałam.
Dlaczego tak się dzieje? Tyle razy zadaję sobie to pytanie i potrafię na nie odpowiedzieć.
Więc dlaczego słodycze jeszcze powracają z takimi fajerwerkami? Przez moją słabą silną wolę. Przez spadek motywacji. Przez pokusy naokoło mnie.
Czy kiedykolwiek uda mi się tak po prostu zjeść kawałek czegokolwiek słodkiego i podziękować? Mam nadzieję, że tak, bo psychicznie nie radzę sobie z tym problemem..
***
A teraz bardziej pozytywny aspekt tego posta. Mój blog obchodzi drugie
urodziny! :) Co prawda nie dziś, a jutro, ale już teraz chciałabym się z Wami
podzielić migawkami z dwóch lat mojego blogowania.
Podczas dwuletniego blogowania zmieniło się wiele. Moje podejście do życia, do jedzenia, do aktywności fizycznej. W jednych kwestiach jestem bardziej wytrwała, w innych niestety mniej. Zbieram cenne doświadczenia, które przybliżają mnie do osiągnięcia celów zarówno krótko, jak i długoterminowych. Rozwijam się i wiem, że jeśli tylko znajdę w sobie siłę i odwagę to mogę zdziałać wiele, naprawdę wiele. Czasem się załamuję, nie widzę sensu w robieniu czegoś, ale natychmiast staram się odnaleźć nową, lepszą drogę i powrócić na dobre tory. Czasem "natychmiast" trwa ułamek sekundy, a niekiedy "natychmiast: to troszkę dłuższa chwila.
Dziękuję wszystkim osobom, które pomagają mi w życiu. Wspierają i podtrzymują na duchu. Zawsze można na Was liczyć, cokolwiek się stanie, jesteście ze mną. Na dobre i na złe. Dziękuję! ♥
Wam, moi Drodzy, również dziękuję. Cieszę się, że mogę pisać dla Was, że czytacie moje posty i z chęcią je komentujecie. Cieszę się, że blog odwiedzają stali czytelnicy, jak Ci przypadkowi. Niejednokrotnie Wasze rady mi pomogły, Wasze komentarze zmotywowały, a nie raz także podniosły na duchu i popchnęły do dalszego działania. Wam również bardzo, bardzo dziękuję. Tak naprawdę blog bez Was by nie istniał. :)
Ściskam i wysyłam buziaki, Zdeterminowana.
Gratuluję wytrwałości w pisaniu i w postanowieniach!
OdpowiedzUsuńMam ostatnio podobnie co do jedzenia - znów zaczęłam sobie pozwalać na słodycze, pizzę itp. Niby nie przejadam się, niby jem dużo zdrowych rzeczy, jednak czuję, że mogę bardziej ograniczyć puste kalorie i przetworzone produkty.Trzymam kciuki, by nam obu się to udało! ;)
Dziękuję Kochana! Mam nadzieję, że uda nam się razem ograniczyć nic nie znaczące jedzenie. :)
UsuńGratulacje!!:) Mój blog w lipcu miał rok. A co do słodyczy... mam tak samo, cały tydzień nic nie jem, a w weekend mowie: jedno ciastko nie zaszkodzi a ubywa pol paczki :(.
OdpowiedzUsuńPowodzenia w dalszych zmaganiach, grunt to się nie poddawać, walczymy dalej :D
Niestety u mnie wyglądało podobnie. Co w tych słodyczach jest takiego? Cukier? Przecież to zło wcielone!
UsuńBędziemy walczyć. Masz rację, nie można się poddawać!
Przestańcie walczyć to walka z samym sobą, tylko to zaakceptujcie. Zacznijcie jeść więcej owoców, a jeśli od czasu do czasu zjecie coś słodkiego, nawet tą paczkę ciastek to nic wielkiego się nie stanie. Ta cała fit paranoja jest chora.
UsuńTylko dlaczego pisze to osoba anonimowa? :)
UsuńDla ścisłości, to nie jest walka z samym sobą, a ze słodyczami. Człowiek potrafi nie rzucać się na słodycze i wiem to sama po sobie.
Jadam warzywa, owoce. Jadam również daktyle. Jeśli zjem raz na jakiś czas paczkę ciastek, nic się nie stanie - to prawda. Nikt nie napisał, że całkowicie MUSZĘ je wykluczyć, bo nie wykluczę.
Ja ostatnio też obiecałam sobie wziąć się za siebie, bo bardzo mi się przytyło, ale wciąż ku zgubie wiodą mnie późne kolacje i słodycze albo chipsy :(
OdpowiedzUsuńKusi na prawo i lewo. Co począć.. ;))
UsuńStooo lat bloga :D
OdpowiedzUsuńA dziękuję! :)
UsuńWidzę, że nie tylko mnie dopadła choroba w lipcu.. a później już ciężko się było pozbierać, ale teraz na pewno się uda! :) Co do słodyczy.. może za bardzo chcesz z nich zrezygnować? Gdy człowiek się na siłę ogranicza, później wychodzą właśnie takie napady :) Ja jem je kiedy mam ochotę, nie zabraniam sobie i nie przesadzam dzięki temu :)
OdpowiedzUsuńGratulacje 2 lat! Szybko to mija prawda? :)
Nie wiem. Zaczęło się od wakacji, bo trzeba było spróbować greckich wyrobów, a potem urodziny i tak poleciało.
UsuńZe słodyczy nie chcę rezygnować, ale chcę je ograniczyć do 1-2 razy na tydzień w ilościach rozsądnych. Maj i czerwiec był lepszy pod tym względem i bardziej zadowalający. :)
Oj naprawdę, mija to bardzo szybko. Zaczynałam praktycznie z nikłą świadomością na temat zdrowego odżywiania, a teraz, choć nadal nieduża, moja świadomość i wiedza się pogłębiają. Zrezygnowałam z picia kolorowych napoi, czasem zdarzy się coś, ale nieczęsto. Zamieniłam mąkę pszenną na pełnoziarnistą, nawet nauczyłam się piec bez tłuszczu. :D
Myślę, że jesz więcej słodyczy, bo w okresie wakacyjnym nie masz swojego Słodziaka na co dzień. ;)
OdpowiedzUsuńCałkiem możliwe. ;D
UsuńGratulacje! 2 lata prowadzenia bloga to niezły wyczyn! Oby tak dalej, bardzo przyjemnie czyta się Twoje posty ;) A ćwiczeniami się nie przejmuj, najważniejsze to wrócić na dobre tory. ;)
OdpowiedzUsuńBardzo się cieszę! :)
UsuńDziękuję za słowa otuchy! :*
mnie ciagle te #ciastki kusza... ale sie nie dam :))) STO LAT pisania kochana :)
OdpowiedzUsuńPokusy są wszędzie, trzeba pracować nad silną wolą! :D
UsuńDziękuję! :*
Gratuluję drugich urodzin i życzę kolejnych lat pełnych inspiracji i pomysłów.
OdpowiedzUsuńCo do słodyczy... może chrom pomoże? Podobno zmniejsza apetyt na słodkie...
Dziękuję bardzo. ;)
UsuńChrom kiedyś brałam. I szczególnie nie pomógł.
Założyłam enodomondo... może kiedyś też tak będzie wyglądać ;)
OdpowiedzUsuńNa pewno tak wygląda bez większego wysiłku! :)
UsuńJa także Aniu gratuluję Ci wytrwałości a słabsze dni zdarzają się każdemu :) Serdecznie pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńOj lipiec to był chyba słabym miesiącem, Małgosiu. :D
UsuńGratuluje blogowej rocznicy :) Walkę ze słodyczami doskonale rozumiem, samam wrażenie, że kręce się z tym w kółko :(
OdpowiedzUsuńDziękuję bardzo! :)
UsuńWalka ze słodyczami, o ich ograniczenie to niezwykły wyczyn. ^^
O kurczę faktycznie miesiąc groza :C ale choroba trochę Cię usprawiedliwia. Ja nie mogę przestać walczyć z chipsami. Jestem mega zadowolona ze swojego ciała, ale jednak jeszcze z tyłu ud mam minimalny cellulit i wiem, że żeby się go pozbyć musiałabym naprawdę odstawić te fastfoody i przede wszystkim chipsy... A dzisiaj z siłowni wróciłam do domu z GIGAPAKĄ Laysów paprykowych :c ale one tak mnie wołały z tej półki w sklepie... aż na ulicy słyszałam....
OdpowiedzUsuńJa chipsy jadam sporadycznie, fast foody jeszcze rzadziej, jednak niestety zdarza się. :/
UsuńGratuluję i powodzenia dalej w blogowaniu;
OdpowiedzUsuń)
Dziękuję bardzo! :))
Usuńgratuluję rocznicy bloga i życzę dalszej wytrwałości :)
OdpowiedzUsuńDziękuję! ;) Oby ta wytrwałość ze mnie nie uleciała. :)
UsuńGratulacje z okazji drugich urodzinek! I...oczywiście wszystkiego najlepszego Ci życzę. Wytrwałości, motywacji i wszelkich spełnień :) A słodyczami nie przejmuj się, eliminuj je stopniowo, zastępuj miodem, dżemem, owocami.. ;) pozdrowionka
OdpowiedzUsuńDziękuję bardzo. ;)
UsuńSłodycze - jak się nimi nie przejmować, jak wokół mnie kilogramy tych pokus? :D
Sto lat! I naprawdę liczę na to, że będziesz blogowała sto lat ;) bo co to by była za blogosfera bez Ciebie?! :)
OdpowiedzUsuńOoo, jakie to miłe, dzięki! ;)
UsuńGratuluję no i powodzenia w dalszym blogowaniu :D
OdpowiedzUsuńDziękuję! Mam nadzieję, że dalsze blogowanie będzie równie owocne. :)
UsuńA jeszcze spieszę się dodać - gratulacje i sto 100 lat z okazji drugich urodzinek :)
OdpowiedzUsuńDziękuję Małgosiu! :*
UsuńJak ja rozumiem twój ból ze słodyczami. Mam tak samo i zawsze po pierwszym kęsie następuje wielki powrót :/. Nie wiem czy kiedykolwiek na słodycze będę mogła spojrzeć obojętnie...
OdpowiedzUsuńPowiem tak: jest znacznie lepiej niż kilka lat temu, kiedy nie prowadziłam bloga. ;) Chociaż jakiś plus. :)
Usuńkiedyś na pewno uda nam się pokonać te słodycze:)
OdpowiedzUsuńDwa lata kawał czasu... życzę więc wytrwałości na kolejne lata i dużo weny na nowe posty :)
Obyś miała rację! ;)
UsuńDziękuję bardzo, wena się z pewnością przyda. ;)
100 lat :) To fakt, blog daje dużo. Czasem ludzie na nim poznani zostają też na długo :)
OdpowiedzUsuńDziękuję! :)
UsuńBlog to jest jedna z moich motywacji, mam nadzieję, że pozostanie tą motywacją na bardzo długo. ;)
Gratuluję rocznicy :)
OdpowiedzUsuńGratuluję 2 lat! :*
OdpowiedzUsuńPokusa słodyczy, chyba jest większa niż sami myślimy że możemy nad tym zapanować.
Ja bez słodyczy mogę żyć, przetrwałam 2.5 roku ale po anoreksji musiałam zacząć odzyskiwać smaki i nie mogę się najbardziej oprzeć słodkim orzeszkom w czekoladzie.
Życzę Ci dużo powodzenia na blogu!
Dodaję Cię bo z nielicznych blogów, ten wpadł mi bardzo w oko.