Witajcie Kochani.
Jak widać, po częstotliwości dodawania postów na blogu - nie jestem tutaj za często. Cieszę się, że raz w tygodniu udaje mi się coś do Was napisać. W zasadzie mogę Wam powiedzieć, że czasu mam naprawdę mało. Zajęcia na uczelni, niby tylko trzy dni w tygodniu, ale pozostałe przesiąkają mi dosłownie przez palce. Ani się obejrzę, a już nadchodzi kolejny poniedziałek i przypomina o różnych zadaniach do wykonania.
Co prawda, na uczelni dopiero zaczyna się nauka, ale już jest sporo do zrobienia. Same powtórki z mikroekonomii stanowią nie lada wyzwanie, bo jak przypomnieć sobie najważniejsze rzeczy, które robiłam trzy lata temu?! Na szczęście ratują mnie notatki, które rzetelnie robiłam. ;)
Poza mikroekonomią, jeszcze kilka innych przedmiotów, na które też trzeba coś zrobić/przypomnieć z poprzednich lat. Generalnie, jeszcze nic trudnego, ale to dopiero początek. Oswajają nas z myślą, że nie będzie tak łatwo.
Jak wygląda u mnie jedzenie?
Oczywiście
staram się unikać słodyczy, ale nie zawsze mi to wychodzi. Czasami na
małe grzeszki sobie pozwalam, nie chcę potem rzucić się na słodycze, jak
to zwykle bywało. Staram jadać się zdrowo i tego się trzymam.
Narzekam na brak czasu, więc jak to z nim jest?
Zajęcia mam w takich porach, że gdy przychodzę do domu jestem zmęczona, żeby ruszyć się i poćwiczyć. Potrzebuję chyba jeszcze kilku dni, aby zacząć pracować na pełnych obrotach. Właściwie niedawno wróciłam z basenu (ok. 19:00), który mam co tydzień o tej samej porze (16:45-17:30). Ubrana w piżamkę siedzę i piszę do Was tego posta. Na dziś to raczej żadnych perspektyw sportowych nie mam.
Moja motywacja, niestety, podupadła, nie mam ochoty ćwiczyć sama w domu. Mam nadzieję, że to chwilowe. Jeśli nie, to pójdę na zajęcia grupowe, wtedy będę miała więcej chęci, aby wyjść z domu i spotkać się z ludźmi. Muszę wprowadzić więcej pływania do mojego planu, bo czuję, że to jest naprawdę to, w czym mogę się spełniać. :)
Na endomondo świeci pustkami, ale to nie dlatego, ze kompletnie nic, ale to nic nie robię. Dużo spaceruję, ostatnio z Mańkiem przeszliśmy łącznie 9 km - do cioci i z powrotem na pieszo. On zadowolony - bo zielona trawka, ja zadowolona, bo mogłam spędzić czas na łonie natury, a w dodatku z moim ukochanym zwierzakiem. Oto kilka zdjęć z ostatnich spacerów:
Pozdrawiam, Zdeterminowana.
U mnie z czasem tez jest nie za bardzo. Z pracy wróciłem 0 15, poźniej jeszcze udało mi się napisać połowę artykułu na bloga, ale jakoś sie to wszystko kręci...
OdpowiedzUsuńMyślałam, że po powrocie na studia uda mi się wrócić do normalnego biegu życia, ale zastała mnie niespodzianka.
UsuńZnam ten ból, a na sprawdzianie będzie materiał z pierwszej klasy :)
OdpowiedzUsuńDamy radę. Musimy. ;)
UsuńNa słodycze rzucam się, kiedy w pracy nerwówka i czymś się nakręcam. Ostatnio złapalam się na tym, że mam w buzi kawałek czekolady i nie zauważyłam nawet, jak go tam wkładałam. Ale w ostatniej chwili zauważyło to moje sumienie, które pilnuje, żebym jak najmniej cukru zjadała :-)
OdpowiedzUsuńOstatnio nawet nie ćwiczę, słodycze czasami podjadam, a na szczęście nie przybyło mnie. Uff..
UsuńOj - ja też sobie ostatnio z jedzeniem i to słodkim folguję - muszę przystopować. Wierzę Aniu, że parę dni i wejdziesz na pełne obroty :) A km z Mańkiem - widzę super sprawa :) Serdecznie pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że wejdę. Chyba czas kupić karnet na siłownię i wziąć się za siebie. ;))
UsuńWitaj wklubie u mnie podobnie:)
OdpowiedzUsuńPóźniej będziemy się witać w klubie harujących. ;D
UsuńBoski Maniek :D mój też uwielbia jak go zabiorę na długi spacer, co niestety ostatnio rzadko się zdarza :(
OdpowiedzUsuńNo ja na co dzień jestem w Trójmieście, a psiak w domu z rodzicami. :(
UsuńNa brak czasu narzekają wszyscy , ja również :) Lubię zdrowo się odżywiać , ale słodyczy z diety nie jestem w stanie całkowicie wykluczyć:)
OdpowiedzUsuńhttp://www.khatstyle.blogspot.com/
Ooo, chyba też nie potrafię ich wyeliminować, ale w sumie.. czasem coś od życia się należy. :D
Usuńja miałam kilka podejść do rezygnacji ze słodyczy ale wytrzymałam tydź i wróciłam;p
OdpowiedzUsuńA u mnie to są różne okresy. Słodycze są domowe, kupne coraz rzadziej. Chociaż coś dobrego. Jak już kupuję to czekoladę. :)
UsuńManiek jest przekochany <3
OdpowiedzUsuńOj żebyś wiedziała. ♥
UsuńNa grzeszki można sobie pozwolić :D
OdpowiedzUsuńPsa masz boskiego :D
No pewka! Czasem to nawet trzeba. ;))
UsuńMój Maniek jest przecudowny, kocham Go! ♥
ooooo ja ostatnio zwraca uwagę na dietę ale.. jakby tak mialo w niej zabraknąc czekolady.. oh no.. nie dałabym rady :D
OdpowiedzUsuńOmnomnom. Ostatnio zrobiłam deser z czekoladą i śmietaną. Co prawda bomba kaloryczna, ale przynajmniej nienafaszerowana shitem. :D
UsuńPrzestaw się i przyzwyczaj na taki plan dnia z czasem zatęsknisz za aktywnością i uda ci się ją wkomponować w dzień.
OdpowiedzUsuńWiem, że zatęsknię, ale maraton uczelniany wytraca mnie z rytmu. Ale przyrzekam, że moje folgowanie wkrótce się skończy. :)
UsuńOjej, jak pomyślę, że Ty masz 3 dni uczelni i jest ciężko, a ja mam 4 dni i pracę po godzinach to już się zastanawiam jak z czasem to wszystko ogarnę :P Łączę się z Tobą w studenckim zabieganiu! :) Trzymam kciuki za nasze zdolności organizacji! Damy radę! ;D
OdpowiedzUsuńDasz radę! Kwestia organizacji, mi po prostu ciężko się przestawić. :)
UsuńAle słodki piechu ;) Moim zdaniem i tak dobrze Ci idzie, ja ostatnio treningi odpuściłam zupełnie, nie mam motywacji, żeby się zebrać. A słodycze, no cóż w tych paskudnych szarych miesiącach nie można sobie odmawiać cukru, bo człowiek dostaje w głowę ;D
OdpowiedzUsuńDziękuję, przekażę Mańkowi! :D
UsuńNo nie jest źle, bo zawsze coś w tygodniu porobię. No cóż. Cukier to biała śmierć, ale.. na coś trzeba umrzeć. A tak poważnie to w małych ilościach nie aż taki zły. :)
Jakbym czytała o sobie :) Ja też muszę w końcu się w pełni wdrożyć w uczelnię i ruszyć tyłek z kanapy :) Trzymam kciuki i Ty za mnie też, proszę! ;)
OdpowiedzUsuńOczywiście już trzymam! Damy radę. ;)
UsuńCzekałam tak na rozpoczęcie roku akademickiego, bo myślałam, że będzie lepiej, a tu zonk. :<
Ja też ciężko zderzyłam się z uczelnią, niby też tylko 3 dni, ale jak dojdą mi kursy i praca to na pozostałe także ważne obowiązki zostanie niewiele czasu, a na przyjemności to już chyba w ogóle.. Ale pocieszam się, że jeszcze tylko trochę i luzik :) jesteśmy w końcu Fighterkami Kochana! :) a jeżeli nie masz czasu na trening spróbuj interwałów, obecnie stosuję, bo czasem nie mam więcej niż 20 minut :P
OdpowiedzUsuńNo ja szukam już pełnowymiarowej pracy w swojej branży. Rozesłałam CV, więc czekam na jakąkolwiek odpowiedź. Jeśli mnie przyjmą to spokojnie przejdę na zaoczne (jeśli zgodzą się oba dziekanaty) i wtedy to dopiero będzie hardcore. :D
UsuńA co do interwałów, to dobry pomysł. Fajnymi sposobami są również 15 minutowe tabaty ;))
@ChocoMonster - u mnie podobnie. I już połączenie pracy, uczelni i małżeństwa jest sporym wyzwaniem a dojdą jeszcze praktyki. Ale jestem zdeterminowana podobnie jak autorka bloga :)
OdpowiedzUsuńCieszę się, że Ty również jesteś zdeterminowana. :)
UsuńU mnie co prawda jest sama uczelnia, ale nie potrafię jakoś tego ogarnąć. Sporo obowiązków w domu na mnie też czeka, niby nie jestem jeszcze w związku małżeńskim, ale trzeba Narzeczonemu zrobić obiad, bo zawsze się trafia tak, że w domu jest później ode mnie.
Ja też mam teraz podobnie..to wszystko przez tą pogodę :(
OdpowiedzUsuńFakt. Pogoda też nie działa sprzyjająco. :(
Usuńz kimś zawsze raźniej ćwiczyć niż samemu, dobrze to rozumiem, zwłaszcza teraz kiedy pogoda się psuje i coraz rzadziej można się poruszać na powietrzu. :(
OdpowiedzUsuńBiegałam z moim Narzeczonym i było całkiem fajnie. Często też razem ćwiczymy, ale teraz jestem po prostu niezmotywowana i siedzę jak taka ciotka.
UsuńSpokojnie, zaraz wejdziesz na właściwe tory i wkręcisz się :) Ja miałam podobnie na początku września, gdy wróciłam do pracy :) Psiak jest przecudny!
OdpowiedzUsuńMam nadzieję. Planuję, planuję i mam nadzieję, że wreszcie wyjdzie. ;)
UsuńDziękuję, Mańkowi przekażę komplement! :)
Doskonale Cię rozumiem. Odkąd zaczęła się uczelnia, także kiepsko u mnie z czasem. Te pierwsze dwa tygodnie były niesamowicie chaotyczne, mam jednak nadzieję, że w końcu uda mi się nad tym zapanować, już teraz jest odrobinę lepiej :) Musimy po prostu przestawić się na ten nowy, uczelniany tryb :)
OdpowiedzUsuńPiesek rzeczywiście wygląda na zadowolonego :) Szkoda, że kiedy teraz wyglądam za okno, pogoda zdaje się nie zachęcać do spacerów, ja jednak wciąż liczę na chociaż lekkie ocieplenie ;)
Dobrze powiedziane, chaotyczne!
UsuńWiem, muszę w końcu dać dojść do głosu świadomości, że trzeba się ogarnąć. :)
A ja z kolei nie chcę ocieplenia, bo to źle działa na mnie, te wahania temperatury. Wolę, jak już jest jednym ciągiem podobna temperatura. :D
Ale cudny psiunek. Ja za moją malutką baaardzo tęsknię :(
OdpowiedzUsuńJa nie wyobrażam sobie życia, kiedy Mańka zabraknie. :(
UsuńUroczy ten twój Maniek :D Zazdroszczę takiego psiaka :)
OdpowiedzUsuńCiężko ogarnąć tyle aktywności na raz, ale pewnie jeszcze się wdrożysz!
Dziękuję! ;)
UsuńNa pewno się ogarnę, musi przyjść wreszcie ten czas. :)
U mnie też jakoś ten czas leci nie wiadomo kiedy. Miałam w planach publikować posty 2x w tygodniu, ale zanim się ogarnęłam, to też minął cały tydzień.
OdpowiedzUsuńCo do ruchu to Ty przynajmniej możesz pochwalić się basenem i tymi długimi spacerami, a ja nie ćwiczyłam już hoho ;p
Ja na jesien z zasady przepraszam sie z czosnkiem, cytrynka i miodem. Pozdrawiam serdecznie Beata
OdpowiedzUsuń