Witajcie Kochani,
W zeszłym roku ukazał się na blogu post pt. "Nigdy nie zniknę... na zawsze". I to prawda, ponieważ nie byłam obecna tu "namacalnie", tzn. że nie publikowałam nic, ale podglądałam Was. Zostawienie blogosfery ciągnęło się już za mną jakiś okres i niestety na dość długi czas porzuciłam to miejsce - moje miejsce na ziemi. W zeszłym roku były o niespełna 3 miesiące, tym razem 11 miesięcy. No tak, pofolgowałam sobie, jednak z niemałymi wyrzutami sumienia wracam małymi kroczkami.
Od zeszłego roku zmieniło się u mnie wiele. Sporo mam do opowiadania, jednak poniżej w skrócie wyjaśnię kilka kwestii.
W ubiegłym roku pisałam Wam, że nie mogłam się przekonać do pozostania w Trójmieście na stałe. Jednak po spędzonych całych wakacjach w Gdańsku, stwierdziłam, że może być to miejsce dla mnie. I wszystko byłoby ok, gdyby mi się jednak te plany nie zmieniły.
Ale po kolei:
Skończyła mi się umowa - przedłużyć nie chciałam. Jak pamiętacie, a może i nie, pracowałam u armatora. Przez ponad rok i bardzo dobrze ten czas wspominam. Zdobyłam cenne doświadczenie, którym mogę poszczycić się w CV.
Na dniach mam wyznaczoną obronę magisterki i moje życie, jako studenta, się skończy. No i wreszcie! Nie wyobrażam sobie studiować dalej. Ale to chyba temat na inny post.
Zatem do sedna:
Postanowiłam razem z moim Narzeczonym powrócić do rodzinnego miasta. Porzucamy Trójmiasto na rzecz naszego małego, ale pełnego uroku, Grudziądza. Po obronie i wakacjach mam w planach rzucić się w wir poszukiwania pracy. Mam nadzieję, że uda znaleźć mi się coś sensownego, bo nie ukrywam, że z pracą jest na pewno ciężej niż w Trójmieście. Ale za to jest miliony innych zalet mieszkania w małym mieście - i to chyba też pomysł na kolejny wpis.
Decyzje życiowe uległy, jak widać, niezłym przekształceniom i mam nadzieję, że nie będę musiała ich jeszcze kilka razy korygować. Choć kto wie, może kiedyś mnie przywieje do Gdańska? Nigdy nie mówię NIE.
Co poza tym?
Oprócz powyższych rewelacji, ćwiczę, staram się zdrowo odżywiać, jak zwykle, i spełniać swoje marzenia. Wróciłam do swojego kącika, bo zatęskniłam dzielić się z Wami codziennymi sprawami. Chcę na nowo poczuć moc blogosfery, która ciągnie mnie ku górze. Jakie to rewelacyjne uczucie móc znowu klikać w klawiaturę i przelewać moje myśli na bloga. To jest to, czego brakowało mi ostatnimi czasy.
Ja z Gdańska nie mogłabym na stałe wyjechać, no, ale jestem stąd od urodzenia :) A do Gdańska zawsze zapraszam :)
OdpowiedzUsuńJa mieszkałam w Gdańsku prawie 4 lata. I uwierz, że mogłabyś docenić małe miasto, gdzie w przeciągu 20 minut możesz przejechać z obrzeży do centrum. :D
UsuńPoza tym tu mam rodzinę, moich chrześniaków i w sumie całe życie. Zobaczymy jak się mój los potoczy, bo zostawiam uchylone drzwi do Trójmiasta :)
Wiesz ja mieszkam w takim miejscu, że do dworca mam 8 minut samochodem, 15 autobusem ;) Pod domem mam wszystko, do pracy pieszo 15 minutek. Więc nie narzekam - poczta, lekarz, 6 hipermarketów, 3 centra handlowe mam w przeciągu 10 minut drogi pieszo. A z drugiej strony pełno zieleni i tras spacerowych :) Także miejsce idealne, i je lubię :) Wczoraj byłam z przyjaciółkami na Starówce i zgodnie stwierdziłyśmy, że dobrze nam się tutaj żyje-chociaż cieszymy się na co dzień życiem na przedmieściach. Na Starówce żyć bym nie chciała :)
UsuńNie będę się licytować, bo nie o to chodzi. Są zalety mieszkania w Gdańsku i znam je doskonale. :) Lubiłam być tam w okresie wiosenno-letnim, ale przyzwyczajenie do mniejszego miasta zostało, może i to źle, czas pokaże :)
UsuńW Gdańsku tak naprawdę nic mnie nie trzymało oprócz tego, że podobało mi się tam, a w moim rodzinnym mieście mam wszystko, a no i mieszkania tańsze! :D
Ja nigdy nie dałabym rady wyprowadzić się z Gdańska chociaż nie jestem rodowitą Gdańszczanką :) Czułabym się jak ryba bez wody...
OdpowiedzUsuńTutaj chętnie wracam nawet z pięknych wakacji.
Może kiedyś wrócicie :)
Nigdy nie mówię nie. Gdańsk, w ogóle całe Trójmiasto, jest fajnym miejscem, ale chyba nie dla mnie. Zobaczymy, jak się sytuacja rozwinie. ;)
Usuńto znaczy że wracasz tutaj a stałe???::):):):) już się wybyczyłaś od bloga, już wystarczy!:) jestem pewna że wszystko pójdzie po twojej myśli i uwijecie sobie faje gniazdko w Grudziądzu:)
OdpowiedzUsuńNo właśnie chcę wrócić na stałe i się już nie byczyć od bloga <3
UsuńDziękuję Kochana! :)
No to witaj ponownie na starych śmieciach :)
OdpowiedzUsuńJa bym się chętnie przeprowadziła do Gdańska. Miasto to skradło moje serce, choć byłam tam tylko 2 razy.
Dziękuję bardzo. :)
UsuńGdańsk jest urokliwy, zresztą Gdynia i Sopot również. Najlepiej w Trójmieście jest w okresie wiosenno-letnim. Trochę mi żal właśnie takiej pory, no ale nie mam daleko do Trójmiasta. Chociaż na dzień dzisiejszy nie wyobrażam sobie życia na stałe tam :)
Gdyni nie zdążyłam zwiedzić, a Sopot nie powalił mnie jakoś specjalnie, chociaż też nie zwiedzałam go całego, ale Gdańsk - to miłość od pierwszych ta wakacji:)
UsuńNajważniejsze, że czujesz się dobrze ta gdzie mieszkasz.
Gdynia nie ma typowej starówki, bo to dość nowe miasto, ale jest naprawdę piękna :) Sopot to taki typowy kurort, może dlatego Ci się nie spodobał ;)
UsuńDoskonale Cię rozumiem, że masz ochotę po studiach powrócić do miasta rodzinnego. Te wielkie metropolie wręcz męczą. Sama także studiuję i pracuję obecnie w Krakowie, ale czasem to miasto męczy.
OdpowiedzUsuńŻyczę Ci udanej obrony na 5+!
Pozdrawiam serdecznie! :)
Miło mi, że rozumiesz ;) Ja mieszkałam w Gdańsku, a studiowałam i pracowałam w Gdyni. Dopiero gdy zaczęłam pracować zdałam sobie sprawę, ile tak naprawdę czasu tracę w komunikacji miejskiej, to mnie przeraziło, bo kiedy pojawią się dzieci - na nic czasu nie będzie. W małym mieście wszystko wydaje się łatwiejsze, choć takie nie jest. Zobaczymy jak to wyjdzie :)
UsuńDziękuję bardzo! :)
W mniejszych miastach czas płynie wolniej... ma to swój urok i magię... Poza tym - bardzo często zdarza się, że większe miasto to i większe zanieczyszczenia. Na dłuższą metę do życia warto wybrać zdrowszą opcję.
UsuńMiłego, długiego weekendu :)
To akurat racja z tym czasem. Mam wrażenie, że dba w rodzinnej miejscowości różni się od tej w Trójmieście. :)
UsuńDziękuję i życzę tego samego! :)
Ale fajnie, że wracasz :) I zazdroszczę obrony, u mnie niestety nie wyszło, dopiero dopinam pracę (niestety 95% mojej specjalki ma tę samą sytuację) i szykuję się na wrzesień. Powodzenia z szukaniem pracy :*
OdpowiedzUsuńWracam. I na bloga, i do domu :))
UsuńPisałam pracę szybko, żeby uwolnić się od uczelni, bo naprawdę już mnie męczy, no i udało się. Jako jedyna z mojego seminarium bronię się na dniach. :D
Dziękuję Kochana! ;*
witam z powrotem:) tak się zastanawiałam gdzie się podziewasz:)
OdpowiedzUsuńPraca, trochę mniej czasu i tak się niestety porobiło ;)
UsuńTeraz nadrabiam! :)