Już tak dawno były te wakacje, że z chęcią wróciłabym do Playa del Ingles. Uwielbiam podróże, zarówno małe i duże, więc jestem żądna takich przygód. Dziś zapraszam Was na fotorelację z pięknej, wulkanicznej Gran Canarii.
Piękne wydmy w Maspalomas, które odwiedziliśmy przedostatniego dnia naszego pobytu, zrobiły na mnie ogromne wrażenie. Góry i doliny, góry i doliny. Czułam się jak na pustyni, tylko temperatura wieczorem nie była tak niska, jak w prawdziwym pustynnym klimacie.
Zawsze co mnie zachwycało w ciepłych krajach to drzewa, a w szczególności palmy. W tym roku mieliśmy nawet kilka przy basenie. Oprócz palm w ciepłych klimatach można się spotkać z różnymi kaktusami, które przestawiają najróżniejsze kształty (niestety jednak brak mi ich zdjęć).
Bardzo lubię kąpiele w morzu, oceanie, ale pod warunkiem, że temperatura wody nie oscyluje w okolicach temperatury naszego Bałtyku. Jednak w tym roku tylko raz do oceanu, a to dlatego, że częściej wybierałam hotelowy basen i wygłupy w nim. ;)
Do Maspalomas można było dojść promenadą, która prowadziła do latarni morskiej, której niestety nie mogliśmy odwiedzić, bo była restaurowana. Jednak ta niedogodność została zrekompensowana przez niezliczone ilości knajpek i restauracji, które serwują wyśmienite desery. ;)
Oprócz najbliższej okolicy, wybraliśmy się na dwa fakultety. Pierwsza nasza podróż zaprowadziła nas do stolicy wyspy Las Palmas de Gran Canaria, lecz po drodze mogliśmy zapoznać się z plantacją aloesu i spróbować jak smakuje prawdziwy sok z aloesu. Oczywiście po drodze do stolicy nie zabrakło punktów widokowych. :)
Zastaliśmy tam piękną plażę, która porównywana jest do brazylijskiej Copacabany, a to pewnie dlatego, że jest ona w kształcie półksiężyca i budynki są praktycznie w pierwszej linii brzegowej.
Potem pojechaliśmy zwiedzać stare miasto, które było bardzo ciekawe. Nawet można tam spotkać Dom Kolumba - dom, w którym spał i kompletował wodę i żywność, kiedy płynął odkrywać nieznane lądy (Amerykę Południową).
Na czwartym zdjęciu możecie zobaczyć parlament kanaryjski. :)
Druga nasza wycieczka odbyła się prawie dookoła wyspy. Zahaczyliśmy miejscowość Moya, w której można było zobaczyć przepiękny kościół. Zatrzymaliśmy się w Firgas, gdzie są mini wodospady i produkują tam jedną z lepszych wód mineralnych na wyspie (spróbowałam tych wód - kilka marek i ta okazała się być najlepsza). Kolejnym przystankiem było Arrucas i wytwórnia rumu (tam również smakowaliśmy rumu oraz likierów). Na koniec kilka punktów widokowych i powrót do hotelu. :)
Nim się spostrzegłam - wakacje minęły. Tydzień to zdecydowanie za mało, aby odpocząć, zobaczyć dane miejsce i jeszcze raz odpocząć. Jedzenie było wspaniałe, pogoda dopisywała, a tęsknota za tym, co było jest jeszcze większe po tym poście. Ach, co to były za wakacje.
Piękne wydmy w Maspalomas, które odwiedziliśmy przedostatniego dnia naszego pobytu, zrobiły na mnie ogromne wrażenie. Góry i doliny, góry i doliny. Czułam się jak na pustyni, tylko temperatura wieczorem nie była tak niska, jak w prawdziwym pustynnym klimacie.
Zawsze co mnie zachwycało w ciepłych krajach to drzewa, a w szczególności palmy. W tym roku mieliśmy nawet kilka przy basenie. Oprócz palm w ciepłych klimatach można się spotkać z różnymi kaktusami, które przestawiają najróżniejsze kształty (niestety jednak brak mi ich zdjęć).
Bardzo lubię kąpiele w morzu, oceanie, ale pod warunkiem, że temperatura wody nie oscyluje w okolicach temperatury naszego Bałtyku. Jednak w tym roku tylko raz do oceanu, a to dlatego, że częściej wybierałam hotelowy basen i wygłupy w nim. ;)
Do Maspalomas można było dojść promenadą, która prowadziła do latarni morskiej, której niestety nie mogliśmy odwiedzić, bo była restaurowana. Jednak ta niedogodność została zrekompensowana przez niezliczone ilości knajpek i restauracji, które serwują wyśmienite desery. ;)
Oprócz najbliższej okolicy, wybraliśmy się na dwa fakultety. Pierwsza nasza podróż zaprowadziła nas do stolicy wyspy Las Palmas de Gran Canaria, lecz po drodze mogliśmy zapoznać się z plantacją aloesu i spróbować jak smakuje prawdziwy sok z aloesu. Oczywiście po drodze do stolicy nie zabrakło punktów widokowych. :)
Zastaliśmy tam piękną plażę, która porównywana jest do brazylijskiej Copacabany, a to pewnie dlatego, że jest ona w kształcie półksiężyca i budynki są praktycznie w pierwszej linii brzegowej.
Potem pojechaliśmy zwiedzać stare miasto, które było bardzo ciekawe. Nawet można tam spotkać Dom Kolumba - dom, w którym spał i kompletował wodę i żywność, kiedy płynął odkrywać nieznane lądy (Amerykę Południową).
Na czwartym zdjęciu możecie zobaczyć parlament kanaryjski. :)
Druga nasza wycieczka odbyła się prawie dookoła wyspy. Zahaczyliśmy miejscowość Moya, w której można było zobaczyć przepiękny kościół. Zatrzymaliśmy się w Firgas, gdzie są mini wodospady i produkują tam jedną z lepszych wód mineralnych na wyspie (spróbowałam tych wód - kilka marek i ta okazała się być najlepsza). Kolejnym przystankiem było Arrucas i wytwórnia rumu (tam również smakowaliśmy rumu oraz likierów). Na koniec kilka punktów widokowych i powrót do hotelu. :)
Nim się spostrzegłam - wakacje minęły. Tydzień to zdecydowanie za mało, aby odpocząć, zobaczyć dane miejsce i jeszcze raz odpocząć. Jedzenie było wspaniałe, pogoda dopisywała, a tęsknota za tym, co było jest jeszcze większe po tym poście. Ach, co to były za wakacje.
Cudowne miejsce, moze kiedyś tam dotrę, a teraz poluję na Zakhyntos :) Marzy mi sie Dominikana.. :)
OdpowiedzUsuńOdp: Narzeczony ponad rok temu zabrał mnie na weekend z noclegiem w Sky Tower. Piękny widok z okna nocą.. Polecam!
Usuńwspaniałe miejsce, cudowne wakacje, zazdroszczę :)
OdpowiedzUsuńJa właśnie przymierzałam się do takiego wyjazdu na Gran Canari. Świetnie tam musi być! Z pewnością by mnie zachwyciło to miejsce.
OdpowiedzUsuńSuper są takie wyjazdy.
Pozdrowionka serdeczne :)
Ależ tam pięknie :) Zdjęcia super :)
OdpowiedzUsuńwakacje zbyt szybko sie kończą... zwłaszcza takie wspaniałe
OdpowiedzUsuńPiękne widoki :)
OdpowiedzUsuńwyglądałaś prześlicznie;)
OdpowiedzUsuńPiękne widoki :)
OdpowiedzUsuńNie wiedziałam, że tam jest tak ładnie :) niestety, ale to miejsce kojarzy mi się ostatnimi latami tylko z mięsnym jeżem i Polsatowskim para-dokumentem :D
OdpowiedzUsuńPiękne zdjęcia i zapewne cudowne wspomnienia :) Zazdroszczę trochę:) Może kiedyś tam pojadę - bardzo bym chciała.
OdpowiedzUsuńPrzecudne zdjęcia i z pewnością piękne wspomnienia!!! :)
OdpowiedzUsuńświetna relacja! Na Gran Canarię mam wielką ochotę, jestem pewna, że kiedyś odwiedzą tę wyspę i tak samo jak wy będę zwiedzać bo my wylegiwać się przy basenie nie lubimy zbytnio, szybko nas to nudzi:) Nie dołuj się, następne wakacje juz za rok:):)
OdpowiedzUsuńWłaśnie szukam miejsca na przyszłe wakacje i przyznam, że zainspirowałaś mnie :)
OdpowiedzUsuń