Zniknęłam. Wiem. Na długo? Sama nie jestem w stanie powiedzieć, na ile. Blog podpowiada jednak, że nie ma mnie tu od 11 kwietnia. Od ostatniego opublikowanego posta minęły prawie trzy miesiące! O zgrozo! Wracam i proszę o wybaczenie. :)
Dlaczego zniknęłam? Powodów jest kilka.
Początkowo nie miałam pomysłu na post. Po prostu. A pisać po to, żeby było i tracić zarówno Wasz, jak i mój czas to, trochę bez sensu i mijające się z celem. Przecież mój blog ma motywować mnie, jak i Was do działania. Naprawdę próbowałam napisać coś, co mogłabym opublikować. Jednak nic nie przychodziło mi do głowy. W wersjach roboczych jest kilka rozpoczętych notek, zwykle kilka zdań i nic więcej. I tak wersje robocze się mnożyły, a nic nie mogłam napisać do końca. Więc skapitulowałam.
Potem doszła praca. Dostałam się do pracy do szóstego pod względem wielkości armatora i tak sobie pracuję, a na początku to jeszcze ogarniałam studia dzienne. Teraz już mam wakacje od nauki, ale nie od innych obowiązków.
Trochę jestem zła na samą siebie - no bo przecież jak to.. zostawić bloga? Tak po prostu? No i niestety zostawiłam. Zdarzyło się.
Zaglądałam tu nie raz, nie dwa, ale ta niemoc "twórcza" mnie przerażała i dołowała, więc zostawiłam moją pasję na pastwę losu. Lampka mi się zapaliła po Waszych komentarzach, żeby jednak powrócić, próbować i być z Wami dalej.
Stęskniłam się niemiłosiernie za Wami, Waszymi blogami, motywującymi wpisami. Faktem jest, że opuszczając swojego bloga, zostawiłam też Wasze. I jest mi naprawdę z tym źle. Obiecuję poprawę. Postaram się bywać tu częściej. Raz na miesiąc? Oczywiście, że nie. Nie mogę dokładnie określić, jak często będę się tu pojawiać, bo plany spisane się mszczą - ja to wiem, ale na pewno będzie to częściej niż raz w miesiącu.
Co u mnie słychać?
Jak już wyżej wspomniałam: dostałam pracę, która pochłania większość mojego czasu, ale cieszę się, że ją mam, bo to fajne doświadczenie pracować w branży. :)
Ćwiczę i staram się zdrowo odżywiać. Czasem wpadki się zdarzają - jak zwykle u mnie, ale trzymam się i bardzo staram. :)
Poza tym skończyłam pierwszy rok magisterki, piszę pracę (rozdział już mam!) i staram się ograniczyć czas spędzany w sieci (z różnymi rezultatami).
A tu walczę o mój prosty mostek, póki co jeszcze koślawy. ;)
Pozdrawiam, Zdeterminowana.
Ja tez zniknelam na dlugo... urlop, poźniej brak veny twórczej. Trzymam kciuki za pracę, bo to doświadczenie jest najważniejsze a nie papier z uczelni ;)
OdpowiedzUsuńNo w końcu! Wiesz ile razy tu zaglądałam i Cię szukałam?!
OdpowiedzUsuńNie znikaj już :*
Wcale nie taki koślawy ten mostek :) Jak to mówią trening czyni mistrza! :)
OdpowiedzUsuńCzasem trzeba zniknąć, żeby przypomnieć sobie, jak fajnie było, kiedy się było, prawda? :D Łelkombak!
OdpowiedzUsuńSuper zdjęcie, ja też pracuję na większą elastycznością, bo jestem DREWNO
OdpowiedzUsuńTe wyrzuty sumienia po zostawieniu bloga bez wpisu, ooo tak znamy to :D Super że jesteś już z nami :D !
OdpowiedzUsuńAle wróciłaś i to się liczy, każdy z nas ma swoje zawirowania :-)
OdpowiedzUsuńAle wróciłaś i to się liczy, każdy z nas ma swoje zawirowania :-)
OdpowiedzUsuńSuper, że jesteś :) A może ten odpoczynek od bloga był Ci potrzebny? Może tak właśnie miało być? ..żebyś uświadomiła sobie ile osób jest tutaj z Tobą :) ...żebyś pomyślała sobie ile ten blog dla Ciebie tak naprawdę znaczy :) Buziaki! Powodzenia w nowej pracy ;)
OdpowiedzUsuńCalkiem zgrabny mostek :-) Też uważam, że potrzebny jest odpoczynek od bloga. Sama systematycznie bloguję od września 2013 i coraz częściej myślę o miesiącu całkowitego oderwania - jednym miesiącu. Tak sobie myślę, że w pracy zawodowej nikt nie wytrzymał by nerwowo przez trzy lata bez urlopu ;-)
OdpowiedzUsuńnajważniejsze, że wróciłaś:)
OdpowiedzUsuńfajnie że jesteś:)
OdpowiedzUsuńkochana brakowało nam Twoich wpisów!
OdpowiedzUsuńWitaj ponownie :) rozumiem Twoją niemoc twórczą, bo też sama ją nie raz mam. Czasami już tak jest, że trzeba sobie zrobić dłuższą przerwę, nabrać dystansu, zatęsknić i wrócić z nową świeżością :)
OdpowiedzUsuńCieszę się, że dostałaś pracę, bo pamiętam, że obawiałaś się tego co będzie po studiach.
OdpowiedzUsuńPoza tym, że często jest wena i nie wiadomo o czym pisać, a później przychodzi kryzys i jest wielki problem. Czasami warto po porostu nie pisać, bo bez sensu jest pisać coś co nawet Ciebie do końca nie usatysfakcjonuje.
Czyli dobrze, że wróciłaś!
Nooo! Jesteś! :))
OdpowiedzUsuńJee, fajnie, że wróciłaś :D Gratuluję pracy, napisanego już pierwszego rozdziału magisterki (szybka dziewczyna ;p) i mostka też ;)
OdpowiedzUsuńA co do przerw w blogowaniu, z doświadczenia wiem, że im dłuższe one są, tym ciężej powrócić.
Bardzo się cieszę, że do nas wróciłaś. Obu już na dłużej. Trzymam kciuki żeby czasu na wszystko wystarczało. Zarówno na życie zawodowe, to blogowe i prywatne. Oczywiście życzę także powodzenia z pisaniem kolejnych rozdziałów pracy magisterskiej. Twój mostek piękny :)
OdpowiedzUsuńO, dużo się działo:) Wpadaj częściej:)
OdpowiedzUsuńsobotnio:D
OdpowiedzUsuń